Sam wspinał się na zbocza gór, coraz bardziej oddalając się od miasta. O swojej wyprawie powiadomił przyjaciół z remizy i teraz już spokojny kontynuował wędrówkę. Co chwilę jego myśli zahaczały o plakat promujący poszukiwanie skarbów na Przełęczy Złodziei. Nie wierzył, że coś jeszcze mogło się tam uchować, ale i tak nie mógł przestać o tym myśleć. Zatrzymał się pod rozłożystym świerkiem i wyciągnął kanapkę z szynką, jedną z kilku zabranych z domu. Musiał jeść mięso jeśli chciał mieć siłę do wspinaczki, a z każdym kolejnym krokiem było trudniej. Stok powoli acz nieubłaganie stawał się coraz bardziej stromy i powoli zaczynało mu brakować tchu. Dlatego zatrzymał się na posiłek, by przy okazji odpocząć. Obok jedzenia mięsa i warzyw, odpoczynek jest równie ważny, by mieć siłę do dalszej pracy lub jak teraz wędrówki. Gdy odpoczął, ruszył dalej i już pół godziny później mógł zobaczyć górującą nad nim Przełęcz Złodziei. Mimo że była widoczna, to jeszcze długa droga przed nim by dotrzeć na nią.
- Pomocy! – Usłyszał głos dochodzący jakby zza ściany. Zaczął nasłuchiwać regularnie powtarzanego wołania i po kilku minutach stał przed sporą skałą zasłaniającą coś co wyglądało jak wejście do starej kopalni. Nawet nie wiedział, że w tej części gór istniało coś takiego. Sięgnął do telefonu, by wezwać pomoc, ale okazało się, że niestety nie ma zasięgu. Zaczął się zastanawiać co robić, ale coraz słabsze okrzyki pokazały mu, że wzywający pomocy mają coraz mniej siły. Chwycił porządny drąg leżący obok i zaczął nim podnosić głaz blokujący wejście. Po chwili w towarzystwie ogłuszającego huku głaz odsłonił wejście do kopalni. Po chwili z mroku wyłoniły się cztery osoby, w dość brudnych strojach grotołazów. – Dziękujemy za pomoc. – Powiedział ten idący na przedzie.
- Jak tu trafiliście? – Zaciekawił się Sam.
- Szukaliśmy skarbów i gdy znaleźliśmy niezbadaną jeszcze jaskinię, weszliśmy do niej. Niestety zgubiliśmy się, ale na szczęście poczuliśmy podmuch wiatru i ruszyliśmy za nim. I ten wiatr doprowadził nas do tego próbnego wykopu kopalni.
- Macie radio?
- Tak i nadal działa. – Powiedział stojący w tyle młody mężczyzna, pokazując ubłocone urządzenie.
- Więc wezwijcie straż na pomoc. – Zaproponował Sam. – Powiedzcie, że jesteście przy Skręcie Żebraka, będą wiedzieć gdzie to jest.
- Dobrze, dziękujemy.
Sam wraz z nimi poczekał na przylot śmigłowca i ledwie ten wylądował, a wyskoczył z niego Elvis.
- Cześć Sam! – Krzyknął. – Komendant kazał się zapytać czy wszystko u ciebie w porządku.
- Tak, dzięki.
- To dobrze, ale uważaj, bo ta piękna pogoda może być zdradliwa.
- Będę uważał, dzięki Elvis. – Odpowiedział Sam i pomógł poszkodowanym wsiąść do czekającej maszyny. Krótko pożegnał się z Tomem, pilotem oraz z Elvisem i ruszył dalej w góry. Ta przygoda sprawiła, że już teraz będzie musiał zjeść obiad, co planował zrobić dopiero na przełęczy. Ale prawdziwy strażak nikomu nie odmówi pomocy.
Po posiłku ruszył dalej i już dwie godziny później był na Przełęczy Złodziei. Trochę się zasmucił tym, że wejście tu było tak łatwe, ale na potrzeby turystów zrobiono porządną ścieżkę. Przez chwilę podziwiał widoki, szczególnie przyglądając się Pontypandy widocznemu w dole. Następnie zaczął się rozglądać i po chwili dostrzegł jak coś błyszczy wśród skał. Podszedł tam i zobaczył złote monety, które wysypały się z przewróconego kuferka. Uśmiechnął się gdy jedna z monet okazała się być kawałkiem blachy pomalowanym na złoto.
- No cóż. – Powiedział do siebie. – Znalazłem skarb na Przełęczy Złodziei.
Zrobił sobie pamiątkowe zdjęcie ze znalezionym skarbem i zostawiając go, by ktoś jeszcze mógł go odnaleźć, ruszył do domu.
- Nie taki straszny ten dzień wolny jak mi się wydawało.
CZYTASZ
Strażak Sam - Dzień wolny
FanficStrażak Sam ma dzień wolny, a to oznacza kłopoty. Przynajmniej dla niego.