ROZDZIAŁ 7

7 0 0
                                    

    Kolejne kilka tygodni minęły normalnie. Bartek powoli wracał do zdrowia. Dalej nie mógł wstać, bo rana dopiero zaczęła się zasklepiać. Siedzący tryb życia nie był spełnieniem jego marzeń, ale cierpliwie to znosił. Wszyscy byli zdziwieni, że rana tak szybko i ładnie się goi. Zwykle miejsce, w którym ktoś został zraniony ostrzem orków, mimo elfich leków goiło się potwornie długo i okropnie się paprało, zdziwiło mnie, że w przypadku mojego ukochanego tak nie było. Codziennie przegadywaliśmy całe godziny, oczywiście były też przerwy, gdy musiałam iść do Wichra. Często też mieliśmy gości. Zwykle była to Anabel i Elarn, ale czasami wpadał też Legolas, Kili, bądź Tauriel.

- Wiesz, chyba jedyne czego mi brakuje to mój kot.

- Naprawdę?

- Tak.

- A wiesz, że to zaklęcie wymazywało pamięć tylko ludziom?

- Naprawdę?! Czyli Mgiełka mnie pamięta?!

- Tak.

- Pewnie za mną tęskni. Chociaż... Znając tego kota to ona bardziej się ucieszyła, że w końcu się wyniosłem i oddałem jej moje łóżko.

W tym momencie coś okropnie zapiszczało, jakby ktoś przejechał paznokciami po tablicy kredowej. Zatykając uszy, spojrzeliśmy na drzwi balkonowe. Na dole siedziałam mała, białobrązowa kotka. Spojrzała na nas z pogardą, w jej oczach widać było jasny rozkaz nakazujący, otwarcie drzwi. Lekko je uchyliłam. Kociak od razu wszedł do środka, rozejrzał się i wskoczył na łóżko.

- Mgiełka!- wykrzyknął Bartek.- Co ty tutaj robisz?!

Usiadłam obok niego. Patrzyłam jak bezmyślnie drapie kota za uchem, o ona odpowiada głośnym mruczeniem.

- Kiedyś słyszałam, że koty są łącznikami między różnymi światami. Niesamowite, że poszła za tobą, aż tu.

- Strasznie długo jej to zajęło.

- Może miała kilka spraw do załatwienia?

- Kot?

- A czemu, by nie.

Zbliżyłam rękę do jasnobrązowego ucha.

- Uważaj ona gryzie.

Nie zważając na ostrzeżenie Bartka, pogłaskałam kotkę. Wydała się bardzo zadowolona, tym faktem. Od razu straciła zainteresowanie moim ukochanym. Obróciła się przede mną na plecy, delikatnie miziałam ją po brzuchu. Jej mruczenie wskoczyło na wyższy poziom głośności.

- A więc to taka z ciebie kocica. Mnie gryziesz, drapiesz, psujesz rzeczy i meble, a moją dziewczynę od razu podkochujesz.

- Nie bądź zazdrosny.

Drzwi od komnaty otworzyły się. Do środka weszła Anabel i Elarn.

- O kotek!- wykrzyknęła sześcioletnia dziewczynka.

Mgiełka jak na zawołanie pobiegła do nich. Elarn i Anabel kucnęli, kotka położyła się, a dzieci zaczęły ją głaskać. Znowu rozległo się mruczenie.

- Wredny kot.

- Mój drogi Bartusiu, w tym domu nie wyzywamy zwierząt, nawet jeżeli mamy dziurę w klatce piersiowej.

- Dobrze, już będę grzeczny. Nie chcę żebyś miała na mnie focha.

- Słuszna decyzja.- odparłam z uśmiechem.

Dzieciaki spojrzały na nas. Elarn wziął kota na ręce. Położyli się obok Bartka.

- Co dziś czytamy?- zapytałam, podchodząc do regału.

BEZ BARIEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz