W pomieszczeniu spowitym mrokiem, roznosiło się ciche echo niewyraźnego oddychania, zakłócanego przez odgłos kapiącej z sufitu wody. Odczuć można było wilgoć i duchotę połączoną z wyrazistym zapachem metalu. Na samym środku pokoju stał ogromny kocioł, w środku którego leżał nieprzytomny, nagi chłopak.
Wokół niego znajdowało się wiele różnej wielkości garnków, rondli, wiader i patelni, porozrzucanych w różnych częściach wielkiego kotła. Każde naczynie było inne. Różniły się kolorem, kształtem, rozmiarem oraz materiałem, z którego zostały wykonane.
Ogłuszający dźwięk silnego uderzenia o metalową powierzchnię przeszył pomieszczenie wywołując drżenie przedmiotów. Jean odczuł lekki dreszcz, po którym zaczął się przebudzać. Odzyskując pełną świadomość rozejrzał się widząc jedynie metalowe ściany gigantycznego naczynia, w którym się znajdował.
- Co do cholery... - Wyszeptał pod nosem próbując zrozumieć swoją sytuację.
- Kurwa! - Krzyknął w momencie, kiedy zauważył, że jest zupełnie pozbawiony ubrań. Niewiele myśląc wziął granitowy garnek leżący najbliżej i zakrył nim wstydliwe miejsca.
Próbując wymyśleć jakiś sposób na wydostanie się z wielkiego kotła poczuł nasilające się ciepło w okolicach podbrzusza. Ciepło które odczuwał pochodziło od nagrzewającego się granitowego garnka, który trzymał między nogami. Temperatura naczynia dosyć szybko rosła, choć owo naczynie nie było w żaden sposób ogrzewane.
Jean ostrożnie odłożył gorący garnek obok siebie i przyglądał się uważnie delikatnej zielonej poświecie emitowanej przez przedmiot. Szmaragdowe światło nasilało się wraz z gorącem. Kirschtein odsunął się od przedmiotu na bezpieczną odległość z niepokojem obserwując jak zieleń rozprzestrzenia się wokół granitu zmieniając jego kształt. Iskierki o kolorze złotawej zieleni rozbłysły oślepiając chłopaka i zmuszając go do zaciśnięcia powiek.
Kiedy Jean otworzył oczy, połyskująca granitowa postać klęczała skulona niecałe dwa metry od niego, emanując zielonym kolorem. Była widocznie bardziej przestraszona niż sam chłopak.
- Czym jesteś...? - Przerwał ciszę Kirschtein skupiając całą swoją uwagę na tajemniczej osobie.
Na dźwięk jego głosu postać skuliła się jeszcze bardziej. Postanowił skontaktować się z nią trochę inaczej. Uważając, żeby nie wystraszyć istoty zbliżył się powoli. Wyczuwając ruch, granitowe stworzenie spojrzało na chłopaka swoimi jasno-zielonymi oczyma. W tym samym momencie Jean chwilowo znieruchomiał. Jeszcze nigdy nie widział tak intensywnie zielonych oczu. Nawet Eren posiadał o wiele mniej nasycony odcień.
Usiadł na wprost stworzenia, nie wykonując żadnych gwałtownych ruchów i cały czas patrząc w zielone tęczówki. Po niedługiej chwili postać przestała się kulić i również usiadła. Patrzyli w swoje oczy, Jean pewnym siebie, spokojnym i przyjaznym wzrokiem, a czarnoskóra istota nieufnym oraz ciekawskim.
- Jean. - Powiedział chłopak wskazując na siebie. - A ty? - Tym razem wskazał na zielonooką istotę.
Granitowa postać odwróciła wzrok, unikając kontaktu. Kiedy ponownie spojrzała na Jeana, ten cały czas na nią patrzył.
- *Ejazn... - Odpowiedziało niepewnie stworzenie, wciąż unikając patrzenia w oczy chłopaka.
- Ładnie. - Uśmiechnął się ciepło wywołując u istoty rumieńce, co dziwne, w odcieniu zielonego. - Jesteś człowiekiem? - Ejazn na to pytanie jedynie pokiwał przecząco głową.
Lekko zbliżyło się do Jeana i przysunęło do jego boku, przyglądając się delikatnym karmelowym kosmykom na głowie chłopaka. Wyciągnęło dłoń w ich stronę i dotknęło łagodnie na co Kirschtein, podobnie jak wcześniej Ejazn, przybrał rumieńców na twarzy. Chwycił granitową dłoń w tą swoją i splótł razem ich palce, odczuwając przyjemne ciepło.
CZYTASZ
Jean x Garnek [kuchenne rewolucje]
FantasíaMagiczna przygoda końskiego chłopaka o imieniu Jean i magicznego garnka granitowego ejazna. Ejazn był kiedyś zwykłym garnkiem jaki często można spotkać w kuchni mamy. Szalona czterooka wiedźma rzuciła na niego tajemniczy urok, który doprowadził do w...