Prolog

34 4 2
                                    

Kilka tygodni temu pojechałam do Doliny Złotych Wzgórz i postanowiłam tam napisać notatki
o okolicznych potworach. Oczywiście w moim zamiarze było to, aby informacje zdobyć od okolicznych mieszkańców. Wiele niespodzianek czekało mnie tego dnia...

Wyruszyłam z rana, ubrana w zielony płaszcz z kapturem. Wzięłam ze sobą łuk i miecz, aby czuć się pewniej. Zawsze jest ryzyko, że może się coś wydarzyć niebezpiecznego i dojdzie so jakichś komplikacji. W kieszeni miałam dwa jabłka.
Mały prowiant na wyprawę. Stwierdziłam, że możliwe bardzo jest to, że zjem coś w mieście. Wzięłam ze sobą karą klacz - Kelpie. Czułam się z nią bezpiecznie, ponieważ to nieustraszony koń. Dodatkowo jej dużym atutem było to, że pędziła jak wiatr i mogła biec cały dzień. Pojechałam do doliny przez Miasteczko Srebrnej Polany - ogólnie kierowałam się na zachód aż dotarłam na miejsce. Przy bramie wjazdowej do krainy wiecznej jesieni postanowiłam na szybko poprawić mój makijaż. Wyjęłam małe lusterko z kieszeni, po czym z drugiej wzięłam pomadkę. Delikatny czerwony kolor dałam na środek ust i rozblędowałam go palcem i ustami. Spojrzałam na rzęsy i jak zwykle były pięknie pomalowane, linia wodna również. Wszystko cudnie jednak blizna po lewej stronie policzka szpeciła moją twarz.

Kilka miesięcy temu wydarzył się pewien incydent - tym razem to nie potwory lecz człowiek. Bitka jakich mało, ledwo co przeżyłam. Za to na zawsze zapamiętam, że nie można wszystkim ufać i w bardzo wielu przypadkach ludzie to skurwysyny.
Wracając do mej historii...
Schowałam z powrotem wszystkie przybory
do makijażu i ruszyłam przez las do miasteczka.
Kiedy weszłam głębiej w pomarańczowy gąszcz otoczyła mnie mgła. Zawsze się pojawiała, odkąd pamietam. Zawsze mnie to trochę przerażało
lecz wtedy ruszyłam pewnie. W końcu byłam już pełnoprawną wiedźminką, która potrafi posługiwać się bronią. Cała jazda miała przebiegać spokojnie jak zwykle lecz... Wyczułam coś niebezpiecznego, Kelpie również. Z kłusu zaczęła iść stępem. Przez niepokój, który nas ogarnął byłyśmy spięte. Czułam jak koń jest wystraszony. Nigdy taka nie była.

Mnie przechodził co rusz dreszcz po plecach.
Mój węch jest bardziej rozwinięty niż u ludzi,
przez to kim jestem. Wyczułam, że to coś obrzydliwie strasznego. Poczułam delikatny wiaterek. To coś było za mną. Dziwnie na mnie działało, czułam się coraz bardziej spokojnie i śpiąca. Siłą woli zmusiłam klacz do biegu i natychmiastowo się odwróciłam
z mieczem w ręce. Zszokowana zobaczyłam mgłę - czarną mgłę. Rzuciłam w nią gałęzią. To był błąd,
a może nie? I tak pewnie by się na mnie rzuciła.
Tak jak myślałam ruszyła na mnie z prędkością światła, dosłownie.

Zsiadłam z konia i odskoczyłam w lewo.
Klacz odskoczyła w prawo. Dziwne unoszące się coś ponowiło atak. Tym razem zaatakowałam mieczem. Nie pomyślałam o tym, że to nie ma formy ciała. Przeszła przeze mnie na wskroś i już chciałam myśleć triumfalnie, że to nic takiego aż nagle padłam na ziemię i z mojego gardła wyszedł krzyk,
a następnie jęk. Całe ciało mnie paliło. Zobaczyłam jak mam czarne plamy na nim. Po chwili wszystko zniknęło jednak pojawiło się to na opuszkach palców i moich długich paznokciach. Zrozumiałam, że gdyby nie to, że nie jestem zwyczajna byłabym prawdopodobnie trupem lub miałabym wszędzie czarne poruszające się plamy.

Ledwo wstałam. Stałam jak wryta i patrzyłam się
jak mgła przybiera kształt. Po kilku sekundach stała przede mną wyszczerzona kobieta.

-Proszę, proszę. Mam przed sobą wiedźminkę.
I to jeszcze jaką śliczną! Twoje ciałko jest niezłe,
a krew jeszcze lepsza. - powiedziała przerażająco słodkim głosem.

Nic nie odpowiedziałam, dalej nie odrywałam wzroku od nieznajomej.

-Ahh, nic nie mówisz. Hmmm, a mówili wszyscy, żeby nie chodzić tą częścią lasu, bo ludzie nie wracają. Nie słyszałaś o tym? Dla mnie tym lepiej. Zabawię się z tobą hehe - mówiąc, coraz bardziej się uśmiechała, pokazując na końcu kły.

Starsza krewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz