Zakład | OneShort

777 76 176
                                    

Jego usta ślizgały się chaotycznie po mojej skórze, przygryzając ją od czasu do czasu. Cały się trzęsłem; ciarki, co chwilę przechodziły mi od karku po samą kość ogonową, spowodowane falami przyjemności. Na zmianę robiło mi się zimno i gorąco. Przymrużyłem oczy i zamruczałem przeciągle.

Usłyszałem jego stłumiony śmiech. Patrzył się na mnie z rozbawieniem, tymi swoimi granatowymi oczkami. Nie raz w nich utonąłem i nie raz jeszcze utonę. To właśnie one mnie oczarowały. Mogę patrzeć się w nie godzinami, a skaczące w nich wesołe iskierki sprawiają, że wyglądają jak rozgwieżdżone niebo. A jego czarne kosmyki zawadiacko spadały na twarz i oczy. Wplotłem palce w ten czarny chaos.

– Z czego się śmiejesz? – Nadymałem policzki, niczym przedszkolak.

– Z niczego... Kocie. – Zaśmiał się krótko, po czym wbił się w moje wargi mało delikatnie. Rozchyliłem usta, a on nie czekając pogłębił pocałunek.

Przeszła mnie nowa fala gorąca, nie wiem, jak on to robi, że wystarczy jego jeden dotyk, a ja już się pod nim topię. Tak było zawsze, wyprawiał ze mną co tylko chciał. Nie mówię, że mi się nie podobało, ale czasem potrafi to zirytować, a zwłaszcza wtedy, gdy ma się coś do zrobienia.

– Carmel... – wychrypiałem pomiędzy pocałunkami.

– Mów mi jeszcze. – Jego rozbawiony głos czasem doprowadzał mnie do szału.

Przejechał pocałunkami na szyję. Przygryzł ją, a ja zasyczałem, odpychając go jednocześnie.

– Głupiś?! Ślad mi zostanie... – Pomasowałem się po bolącym miejscu.

– Gabi... – powiedział z rozczuleniem. – I co z tego? Chyba że masz kogoś na boku...

– Tak, uczelnię, do której się śpieszę... – Wstałem z łóżka i zacząłem zapinać koszulę, która jeszcze niedawno była zapięta.

– Oj tam, uczelnie. Jak nie pójdziesz na jeden wykład to nic się nie stanie. – Również wstał z łóżka podchodząc do mnie.

– Ty też byś się ruszył.

– Dzisiaj nie muszę...

– Jak to nie musisz? – Spojrzałem na niego podejrzliwie, zapinając ostatni guzik.

– Odwołali. I właśnie, dlatego chciałem spędzić ten dzień z tobą – wyszeptał mi do ucha.

– Carmel... ja muszę... – wydukałem mało składnie, gdy jego dłoń wślizgnęła mi się pod koszulę.

– I tak wiem, że mi ulegniesz – wyszeptał z chytrym uśmiechem i pocałował mnie zażarcie.

Na początku tak jak powiedział – uległem, lecz gdy poczułem, że znów rozpina mi koszule, otrząsnąłem się. Odepchnąłem go i stanąłem w bezpiecznej odległości.

– A chcesz się założyć?

– Niby, o co? – parsknął. – Że mi nie ulegniesz?

– Tak!

– Nie dasz rady nawet przez godzinę. – Zrobił krok w moją stronę, a ja krok do tyłu.

– Dam.

Moja pewność mnie przeraziła. Oczywiste, że nie dam! Robi mi się gorąco od samego jego wzroku, który zresztą właśnie mi posyłał.

Wpatrywał się we mnie z powagą dłuższą chwilę, po czym uśmiechnął się w podejrzany sposób.

– W porządku. Jakie są zasady zakładu?

– Nie dam ci się pocałować przez... – Gabriel tylko nie przesadź. – Przez dobę?

Zakład | One ShotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz