Człowiek w żelazie, ruda kobieta w czerni, mężczyzna z tarczą,
skrzydlaty człowiek...Chłopiec otworzył oczy. Podniósł się do siadu i rozejrzał. Taaak, był u siebie w domu. Dom. Jeśli można tak nazwać zapuszczone mieszkanie dzielące się na jeden pokój i łazienkę. Wysiedziana sofa, przed nią stolik zawalony różnymi papierami. Na niektórych były notatki, na innych rysunki. Chłopak sięgnął po jeden. Jeszcze go nie skończył, ale nie wiedział czy to kiedykolwiek zrobi.
Obraz jego brata zamazywał się w jego głowie. Teraz pamiętał tylko najważniejsze elementy jego wyglądu. I to je zachował na rysunku. Długie brązowe włosy do ramion, podkrążone brązowe oczy, które były wyblakłe i rozbłyskały, gdy patrzył na młodszego brata. I ręka. Lewa metalowa ręka z czerwoną gwiazdą na ramieniu.
Chłopak spojrzał na rysunek i się uśmiechnął. Dzisiaj znowu pójdzie szukać. W końcu znajdzie Zimowego Żołnierza i spełni ich wspólną obietnicę. Obaj będą razem i będą wolni. Od kiedy uciekł z siedziby Hydry szukał metalorękiego, jednak jak dotąd bezskutecznie.
Nagły przypływ złości zagotował się w chłopcu. Ta drużyna... ona odebrała mu brata. Czerwień zasłoniła mu widok i po chwili przebłyski wspomnień znowu dopadły jego umysł.
Zimowy Żołnierz, mówiący mu, żeby wycofał się do tyłu i czekał na jego sygnał.
Jego brat, walczący z mężczyzną z tarczą, staje i mówi coś do tego drugiego. Chłopcu wydawało się, że jest zdezorientowany.
Kobieta w czerni zachodzi i ogłusza Zimowego Żołnierza, a człowiek w metalu zabiera go i odlatuje. Winter Agent chciał biec i ratować brata jednak przełożeni go zatrzymali. Nie mógł się sprzeciwić, więc musiał patrzeć jak jego brat jest zabierany przez nieznaną mu grupę.
Człowiek w żelazie, ruda kobieta w czerni, mężczyzna z tarczą,
skrzydlaty człowiek...Nienawidził ich. Zabrali mu jedyną osobę na jakiej mu w życiu zależało.
Chłopiec położył rysunek na stoliku i wstał z sofy. Podszedł do kuchni, chwycił jabłko i nalał sobie wody do szklanki. Takie śniadanie musi mu wystarczyć. Chłopak często chodził głodny, bo jego ciało potrzebowało wiele więcej składników odżywczych niż te innych. Jednak tylko na tyle starczało mu pieniędzy, które szły również na rachunki za dom i przyrządy do jego ekwipunku. I tak często musiał je kraść, tak samo wszystkie pieniądze jakie miał. Gdy tylko uciekł z bazy Hydry chciał znaleźć pracę, jednak nikt nie był chętny do zatrudnienia wychudzonego, bladego jak ściana dzieciaka, który nawet nie mógł powiedzieć jak ma na imię. Niektórzy chcieli dzwonić po policję, inni do sierocińców, a jeszcze inni do służb psychiatrycznych. Dzieciak nie rozumiał do kogo dzwonią, jednak rozumiał jedno. Chcieli mu odebrać wolność. Ludzie tylko to robią. Odbierają wolność słabszym. Myślał, że to tylko Hydra tak postępuje. Mylił się.
Po zjedzeniu jabłka, przebrał się w czarną bluzę i spodnie tego samego koloru. Szybko założył buty i wyszedł z mieszkania.
∆
Jego poszukiwania skończyły się jak zawsze. W miejscu gdzie ostatni raz widział Zimowego Żołnierza, siedział z podkulonymi pod brodę kolanami, chłopiec w zbyt dużej, brudnej bluzie i rozglądał się powoli we wszystkich kierunkach jakby czegoś szukał. Ludzie przechodzili obok. Jedni nawet na niego nie spoglądali, drudzy bezczelnie się gapili. Byli też tacy co zatrzymywali się przed nim i próbowali o coś go zapytać. Czy się zgubił, czy potrzebuje pomocy...
CZYTASZ
Będziemy wolni
Fanfiction"Człowiek w żelazie, ruda kobieta w czerni, mężczyzna z tarczą, skrzydlaty człowiek..." One-shot poświęcony zbiegłemu agentowi Hydry, który próbuje odnaleźć jedyną osobę na świecie, która zastępowała mu rodzinę. Z góry ostrzegam, że jeśli o...