03 - Jake Collins

10 0 0
                                    

Jake przemierzał szkolne korytarze, szukając swoich przyjaciół. Chciał jeszcze zapalić papierosa przed  spotkaniem z trenerem Waylandem, a tylko Dylan lub Stella mogli mieć przy sobie paczkę.

Treningi koszykówki mieli dwa razy w tygodniu, czasami nawet trzy, ale nigdy w poniedziałki. Trener Wayland był uprzedzony co do tego dnia, wręcz go nienawidził. Twierdził, że mózg wtedy nie pracuje na najwyższych obrotach, a ciało odmawia posłuszeństwa. Dlatego Jake Collins zdziwił się kiedy trener wezwał go do siebie w poniedziałkowe popołudnie. 

- Dzięki Bogu, że was znalazłem! - wykrzyczał, gdy dostrzegł przy murku za szkołą wypłowiałe, różowe włosy. - Stells poratuj mnie szlugiem.

- Dzisiaj Dylan częstuje. - powiedziała, spoglądając na chłopaka, który siedział na murku.

- Sportowcy nie palą, stary...

- Trener wezwał mnie do siebie. Muszę zapalić. Chociaż buszka daj. - przerwał mu Jake i wyciągnął rękę.

Dylan zmarszczył brwi, ale podał mu odpalonego papierosa. Jake mocno zaciągnął się i długo trzymał w płucach nikotynę. Stella patrzyła na niego i zastanawiała się jak bardzo przechlapane miał u trenera.

- Poczekać na ciebie? Dylan podwozi mnie do Brook, jak chcesz możesz się z nami zabrać. - powiedziała Stella, wyrzucając swojego papierosa na ziemię i przygniotła go butem.

- Jasne, spotkamy się na parkingu, co?

- Dlaczego trener cię wezwał? - zapytał nagle Dylan.

- Nie mam pojęcia, stary. - Jake pokręcił przecząco głową i oddał chłopakowi papierosa.

- Już dobrze wiesz dlaczego. - wtrąciła Stella, a chłopcy na nią spojrzeli - Dałeś dupy na sobotnim meczu. Już ostatnio grałeś słabo, ale teraz pobiłeś samego siebie.

- Dzięki, Stells. - Jake uśmiechnął się do niej sztucznie.

- Mogłam ci nie dawać tej piguły. - mruknęła, opierając się biodrem o murek.

- To nie o to chodzi, to nie twoja wina. Tej piguły nawet nie wziąłem, bo Brook mi ją zabrała. - tłumaczył Jake - Gdyby Noah nie wezwał policji, to nie skończyłbym pijąc burbon na dwóch.

- Nie możesz obwiniać o swoje błędy Noah. Robi tak za każdym razem, gdy Sky pojawia się na imprezie. Dobrze widziałeś, że nie mogłeś grać na kacu po raz kolejny, a i tak to zrobiłeś.

- Wystarczy, Stells. - przerwał jej Dylan. 

Chłopak zeskoczył z murku i położył dłonie na ramionach dziewczyny, delikatnie nimi trzęsąc.

- Jake i tak zaraz dostanie po dupie od trenera, więc nie dokładaj już niczego od siebie. - Dylan popchnął Stelle do przodu - Będziemy czekać na parkingu, stary.

Jake patrzył jak odchodzili w stronę samochodu, a dziewczyna po chwili delikatnie uderzyła go w ramię. Jake zaśmiał się pod nosem na ten widok i kręcąc głową ruszył do sali gimnastycznej. 

Tam w swoim biurze czekał już na niego trener Wayland.

Mężczyzna miał około pięćdziesiątki, a swoje siwe włosy ukrywał farbując je co jakiś czas na czarno. Jego wysoka postura delikatnie ukrywała piwny brzuszek, a dresy z Adidasa nosił tylko w jednym kolorze - niebieskim. Był bardzo zaangażowany w trenowanie drużyny, bo sam był niedoszłą gwiazdą koszykówki. Albo po prostu znudziły mu się zabawy z kotem, jak każdemu kawalerowi.

Jake przystaną w progu drzwi. Trener był do niego odwrócony tyłem i chłopak zaczął myśleć nad opcją ucieczki, ale nie zdążył zrobić nawet jednego ruchu, gdy Wayland głośno krzyknął:

Wszystko zniszczyliśmyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz