Lauren*
Po odwiezieniu moich przyjaciółek do własnych mieszkań, od razu pojechałam do swojego domu, aby przygotować się do pracy. Jestem lekko podekscytowana pierwszym dniem z asystentką, pierwszy raz będę mieć osobę, która będzie mi pomagać, wręcz stanie się moją prawą ręką. Oczywiście Dinah i Ally, tego dnia, dostały wolne, nie pozwolę na to aby ich nieodpowiedzialne zachowanie wpływało na moją firmę. To zbyt niebezpieczne, aby wpuszczać w papierki osobę po ostrym melanżu. Jestem pewna, że nawet nie zdążyły wytrzeźwieć do końca.
Stoję właśnie w windzie, czekając na odpowiednie piętro. Mimo iż jestem szefową i to ja wszystkim rządzę, bardzo się stresuję. Nie wiem co dokładniej mam mówić i jakie polecenia wydawać Pani Cabello. To nie jest taki zwykły pracownik, tylko, jak wspomniałam wcześniej, jest moją prawą ręką. Jak na razie mam w głowię tylko to, że może przygotować dla mnie kawę lub zrobić w moim imieniu formularze. Sądzę też, że jeśli rozkażę jej zostać dłużej, wykona to i zostanie ze mną. Chociaż, gdy tak się zastanawiam, widzę w niej bardzo pewną siebie kobietę, więc mogę się spodziewać po niej jakiejś riposty. Z drugiej strony, może nie będzie chciała się przeciwstawiać swojej szefowej w pierwszy dzień swojej pracy? Cóż, czas pokaże.
Z myśli wyciąga mnie szum otwieranych drzwi od windy, zdaję sobie sprawę, że teraz nie będę sama. Podnoszę wzrok i ukazuję mi się Pani Cabello w pięknym, damskim garniturze. Od razu robi mi się gorąco na jej widok. Nie oszukujmy się, kobiety w garniturach to moja religia. Brunetka przesunęła się bliżej mnie, kątem oka widzę jak mi się ostro przygląda. Ja natomiast miałam na sobie zwykłą, czarną sukienkę do połowy uda z wycięciem na plecach i lekko głębokim dekoltem, a na ramionach, zarzuconą czarną, skórzaną kurtkę. Na wszelki wypadek, gdyby było mi zimno wieczorem.
Czyżbym się podobała brązowookiej?
- Dzień dobry, Pani Jauregui.- Szepnęła Cabello, pewnie pesząc się przez mój wzrok na nią.
- Dzień dobry, Pani Cabello. – Mówię pewnie. – Jak samopoczucie? Gotowa na pierwszy dzień u mnie w firmie?
- Czuję się dobrze, wydaję mi się, że to mój dzień, a wyspana jak nigdy dotąd. – Uśmiecha się serdecznie, dodając po chwili. – A Pani? Domniemam, że Pani noc była ciężka.- Chichoczę z nią na tę sytuację. Mimo iż była żenująca, jak na tamten czas, tak teraz, wydaję mi się nawet śmieszna.
- Oh, Pani Cabello, było ciężko. – Drapię się lekko po karku. – Ale za to dowiedziałam się, gdzie Pani spędza wolny czas. – Sprostowałam, delikatnie się uśmiechając. Niższa dziewczyna obdarowała mnie kolejnym uśmiechem.
Zauważyłam, że ma bardzo charakterystyczne rysy twarzy, pewnie to kubanka. Jej kształty, lekko opalona karnacja i twarz wskazuje na słuszność mojej tezy. Też jestem kubanką, to znaczy, w jakimś stopniu. Bardziej mogę powiedzieć, że jestem kubanko – amerykanką. Po moim wyglądzie nie widać oznaki o moim pochodzeniu, dlatego ludzi często dziwi, gdy dowiadują się o moich korzeniach.
Nagle jesteśmy na odpowiednim piętrze, wychodzimy jednocześnie, łapiąc kontakt fizyczny, a po chwili przeszywamy się nawzajem wzrokiem.
- Uhm. – Odchrząkuje brunetka, po czym dodaje, wyciągając w moją stronę dłoń, w której trzyma kawę. – Prawie zapomniałam o Pani kawie. Waniliowe latte na zimno z Starbucks'a, podobno są tam dobre napoje, więc kupiłam. – Szepce, lekko speszona Cabello, podając mi kawę.
Chwilę patrzę na dyskretny grymas młodszej. Po chwili delikatnie przechylam kubek i wypijam jego zawartość. Oczywiście, waniliowa zimna latte jest moją ulubioną kawą, ale specjalnie wydłużam sytuację, aby kubanka chwilę się postresowała. Wiem, jestem okropna.
CZYTASZ
Deja vu (camren)
FanfictionBył*ś kiedykolwiek w zakłamanej rzeczywistości? Niby jest tak pięknie, ale jednak ta jedna rzecz załamuje twoje plany, cele, a nawet sens życia? Mamy jeden obraz naszej egzystencji, który tak naprawdę może okazać się niepełny. Każdemu z nas brakuje...