- Kurwa – przeklął siarczyście.
W jednej chwili runęła na niego ściana obfitego deszczu, która ani trochę nie ułatwiała mu mozolnej wspinaczki po zaniedbanych, pozarastanych chwastami schodach. Już i tak było wystarczająco ciężko z pokonywaniem każdego kolejnego stopnia, a potłuczone ciało i krwawiące gdzieniegdzie rany dawały się coraz bardziej we znaki. Miał tylko nadzieję, że jego przeciwnicy padli po drodze od zadanych im obrażeń, albo przynajmniej nie mieli ochoty ścigać go w ulewie. Nie miał siły na ewentualne starcie, tym bardziej że otaczający go las porastający zbocze góry nie był dobrym miejscem na prowadzenie walk.
Jego kroki zwalniały, ciało powoli opadało z sił, a gołe stopy zaplątywały się raz po raz w pnącza porastające schody. Pod nosem wypuszczał łańcuch przekleństw, mając już dość tej wspinaczki. Przez głowę przeszła mu myśl, aby oprzeć się o jedno z drzew i starać się zignorować zimny deszcz, wysysający z niego pozostałości energii. Nagle błyskawica rozdarła nocny mrok, a jego oczom ukazał się zarys budowli w niedalekiej odległości. Zmusił się więc do wysiłku, ponieważ wizja ewentualnego spędzenia nocy w suchym miejscu była dla niego bardziej kusząca niż odpoczynek na schodach, które zmieniły się w wodospad. Gdy w końcu udało mu się dotrzeć bliżej stwierdził, że drewniany budynek z kamiennym placem poprzedzającym go był w istocie małą świątynią. Rozejrzał się dookoła i doszedł do wniosku, że zapewne została opuszczona już jakiś czas temu; podwórze zalane strumieniem wody nie wyglądało na zadbane, gdzieniegdzie z kamiennej mozaiki wyrastały chwasty. Domyślił się, że zapewne kiedyś było to sanktuarium pewnego bóstwa, o którym ludzie najwyraźniej zapomnieli.
Wszedł do środka drewnianej budowli, jednak panujący w niej mrok nie pozwalał mu na ocenienie stanu wnętrza. Z wielką ulgą oparł się więc o jeden z filarów i pozwolił sobie na odetchnięcie. Mimo piekących ran, roztarganej miejscami skóry i pulsującym bólem promieniującym od poobijanych kości przymknął oczy, rozkoszując się chwilą spokoju, od czasu do czasu przerywanej odgłosami burzy.
Minęła jednak dłuższa chwila, gdy zaczęło go coś niepokoić. Uchylił powieki, rozejrzał się dokładnie dookoła, jednak uznał, że pewnie zmęczony umysł nie miał zamiaru dłużej z nim współpracować. Już miał na dobre porzucić czuwanie, gdy kolejny błysk przeciął niebo, a dzięki chwilowym rozjaśnieniu ujrzał cień czyjejś sylwetki padający na podłogę. Zerwał się na równe nogi, ciężko dysząc. Był przygotowany na ewentualny atak. Szybko przeszukał izbę, wyjrzał na plac, jednak tym razem nie zobaczył ani nie poczuł nic niepokojącego. Zwalił wszystko na omamy z powodu zmęczenia i wrócił na miejsce, jednak wtedy już miał pewność, że nie jest sam.
Pod kolumną, przy której przed chwilą siedział, znalazł idealne złożony w kostkę koc.
- Kto tu jest? - warknął, przybierając postawę gotową do walki.
Odpowiedziała mu cisza.
Rozglądał się nerwowo dookoła, gdy nagle, jakby znikąd, pojawiła się przed nim ciemna postać. Nie był w stanie wywnioskować, kto go właśnie nawiedził, ponieważ jedyne co było widoczne w panującym mroku to intensywnie zielone oczy.
Automatycznie wykonał atak parą prawych ramion, jednak szybko tego pożałował. Ledwo co zasklepione rany otwarły się, a gorąca krew ponownie utworzyła czerwony strumień spływający po jego poturbowanym ciele.
Tajemnicza postać zgrabnie uniknęła ataku, odsuwając się parę kroków w tył. Uważnie analizowała sylwetkę agresywnego przybysza i ze zdziwieniem stwierdziła, że takiego pacjenta dawno nie miała. Był młody, lekko chuderlawy, jednak w łagodnym blasku piorunów widziała delikatne zarysy jego mięśni. Gdyby nie dodatkowe pary ramion i oczu, wyglądałby jak młody ludzki przedstawiciel płci męskiej. Różnił się także bijącą od niego aurą; pełną tajemniczości, chęcią dominacji oraz walki. Była pewna, że ma do czynienia z przeklętą duszą.

CZYTASZ
Historia o Mgle // Sukuna x OC
FanfictionPrzeszłość Sukuny jest owiana wieloma legendami, chociaż on sam nie lubi wspominać o wydarzenia sprzed ponad tysiąca lat. Pomimo ogromnych chęci i upływu kolejnych wieków, nie był w stanie wymazać z pamięci postaci, której zawdzięczał tak naprawdę w...