- Agh! Przepraszam! - z przerażeniem stwierdziła, że teleportacja trochę jej nie wyszła. Trafiła na środek ulicy zwalając z nóg wysokiego blondyna. - Nic ci nie jest?
- Oh, wszystko ok - wymamrotał podnosząc się z ziemi.
- Jestem Jocelyn Whitehall - przedstawiła się.
- Draco Malfoy - zmierzył ją wzrokiem. - Dałabyś umówić się na kawę?
◆◆◆
Jocelyn zgodziła się na propozycję blondyna. Zaprowadził ją do pobliskiej kawiarni. Usiedli i zaczeli przeglądać co jest w ofercie.
- Czy mogę zebrać zamówienie? Tak? A więc co dla pani?
- Ja poproszę kawę z mlekiem i cukrem, a do tego małą kremówkę - Joc powoli zaczynała robić się głodna.
- A dla pana?
- Czarną kawę i jabłko, najlepiej zielone - dziewczyna uniosła brew. - No co?
- Eh, już nic...
Okazało się, że Draco jest naprawdę miłą osobą lecz czasami trochę sztywną. Rozmawiali długo, powoli kończył się dzień
- Muszę już lecieć - Jocelyn spojrzała na zegarek.
- Dlaczego?
- Na razie muszę znaleźć jakiś wolny pokój w Dziurawym Kotle, a później jakieś mieszkanie do wynajęcia - skrzywiła się nieznacznie.
- Och... To może cię odprowadzę?
- Z miłą chęcią.
Draco wziął ją pod ramię. Spojrzała na niego, był naprawdę przystojny, jego włosy błyszczały w promieniach zachodzącego słońca. Czuła bijące od niego ciepło.
- A więc... - zaczął. - Co cię sprowadza do Londynu?
- Uh... Mam problem z rodziną.
- Jaki? - drążył dalej temat.
- Moja ciotka uznała, że powinnam wyjść za mąż. Nawet wybrała mi męża, szkoda tylko, że ja go delikatne mówiąc nie znoszę - przewróciła oczami.
- A co na to twoi rodzice? - Jocelyn nie zdążyła odpowiedzieć, gdyż stali pod drzwiami Dziurawego Kotła. - Jesteśmy, to nie będę cię dłużej zatrzymywać. Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy - uśmiechnął się lekko.
- Ja też... Do widzenia.
Joc podeszła do lady.
- Dobry wieczór - przywitała się. - Czy są jakieś pokoje? - barman spojrzał na nią niechętnie, taksując ją wzrokiem.
- Coś się znajdzie - mruknął.
- Tak? To świetnie!
- Ale za odpowiednią cenę - uśmiechnął się chytro.
- Och... To jaka jest ta odpowiednia cena?
- Trzy galeony.
- Ile?!
- Trzy.
- Jeden.
- Dwa.
- Jeden.
- Jeden i siedem sykli.
- Stoi - podała rękę barmanowi, ten potrząsnął ją i podał jej klucze.
- Pani pokój ma numer 23, w kominku jest zapalone, jeśli coś trzeba to proszę wołać.
Ruszyła po ładnych schodach na piętro. Odnalazła swój pokój i zamknęła za sobą drzwi. Pomieszczenie było średniego rozmiaru. Na środku stało dwuosobowe łóżko z kolumienkami i baldachimem. Pod ścianami było trochę dębowych mebli, w kominku wesoło trzaskał ogień. Zobaczyła drzwi zapewne prowadzące do łazienki. Rzuciła się na łóżko z cichym westchnieniem.
Dziwny ten dzień. Uciekłam z domu, poznałam zabójczo przystojnego chłopaka, a teraz leżę w całkiem obcym łóżku, w obcym kraju. Moją śnieżną Islandię pełną gorących źródeł, wulkanów, lasów i łąk zamieniłam na ponurą i deszczową Anglię... Jutro znajdę jakieś mieszkanko, najlepiej na Pokątnej, poszukam pracy. Dobrze, że mam pieniądze. Rodzice na szczęście nie mówili ciotce nic o skarbcu pełnym monet. To mi dali klucz do naszej skrytki.Znurzona Jocelyn nawet nie zauważyła kiedy dopadł ją sen.
CZYTASZ
Forever & Always
FanfictionHistoria Jocelyn Whitehall. Dziewczyna z Islandi przyjeżdża do Londynu, a tam spotyka Draco Malfoya. Co było dalej? Przekonajcie się sami