Rozdział I

328 22 0
                                    

Właśnie się przeprowadziłam. Wolność. Nikt mi już nie będzie mówił co i kiedy mam robić.

Jedną ręką trzymałam pudła, a drugą próbowałam otworzyć drzwi od mojego małego mieszkanka. Jakimś cudem w końcu mi się udało. To było już ostatnie pudło. Resztę przywiozłam poprzedniego dnia. Wreszcie mogłam tu zamieszkać...

Poszłam do kuchni, otworzyłam parę skrzynek, aż znalazłam to w którym krył się ekspres do kawy. Szybko zaparzyłam sobie mocną espresso. Dzięki bogu lodówka już była podłączona więc nie musiałam się bawić w "dopasuj kabelek do dziurki" Niestety była całkowicie pusta.

Ehh, trzeba wybrać się na zakupy. Mam nadzieję, że znajdę jakiś sklep całodobowy. Niebawem będzie północ, czemu rodzice nie wypuścili mnie wcześniej? No trudno.

Ubrałam buty, porwałam z wieszaka czarną, długą kurtkę do kolan i wyszłam z domu. Gdyby nie latarnie, nic bym nie widziała. Zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu delikatesów.

Dzielnica w której się znajdowałam, raczej nie należała do bezpiecznych. W każdej bramie, którą mijałam kątem oka widziałam bezdomnych, którzy leniwie mi się przypatrywali.

Mocniej chwyciłam torebkę. Skręciłam za róg i moim oczom ukazał się czynny sklep. Jak miło. Szybkim krokiem weszłam do środka i kupiłam to co potrzebowałam.

Kiedy wyszłam nie było żywej duszy. Serio, podczas gdy jeszcze szłam do sklepu parę osób się kręciło, teraz jednak nie było nikogo. Nawet jak przechodziłam koło bram, gdzie znajdowali się bezdomni, nie było nikogo.

Przełknęłam ślinę i przyspieszyłam kroku. Wyszłam właśnie zza zakrętu kiedy usłyszałam ściszone głosy. Po chwili zobaczyłam zakapturzone postacie. W jednym momencie wszystkie zwróciły się w moją stronę.

Byli to mężczyźni, na oko mieli jakieś 20 lat. Wszyscy ubrani byli na ciemno, a stali chyba w 6 osób. Najbardziej zaintrygował mnie wysoki blondyn, który miał podniesione włosy do góry, a jego grzywka była pofarbowana na czerwono. Stał na środku, a inni trzymali od niego lekki dystans.

Blondyn przechylił głowę, a ja stanęłam naprzeciwko nich.

- Przepraszam - powiedziałam, próbując ich wyminąć, jednak jeden z nich, jakiś brunet, trochę przy kości, złapał mnie za ramię. Nie spodobało mi się to.

- Możesz mnie puścić? - zapytałam możliwie jak najmniej zaczepnie, jednak chyba trochę mi nie wyszło. Blondyn zaczął się śmiać. Facet, który mnie właśnie trzymał, wzdrygnął się na ten dźwięk.

- Chyba znaleźliśmy mięso armatnie. Chłopaki co wy na to by ta... Dziewczynka dała nam coś do jedzenia? Hmm? - Blondyn zbliżył się do mnie i zdjął mój kaptur. Zawiał wiatr, a moje czekoladowe włosy uderzyły mężczyznę w twarz.

Uśmiechnął się do mnie zawadiackim uśmiechem, ukazując białe zęby. Faceci w około zgodnie przytaknęli. Jezu w co ja się znowu wpakowałam?!

- Prowadź - widać było, że to jakiś pieprzony koreański gang, a ten blondas to jest ich lider.

Zapłakałam w duchu. Tia Ha Eun, uspokój się, nie możesz dać po sobie poznać, że się boisz...

Ten sam brunet popchał mnie w stronę, w którą zamierzałam iść, ja jednak nie wiedziałam co zrobić. Bez zastanowienia polazłam w stronę mojego mieszkania. A cały konwój facetów polazł za mną.

Dotarłam przed mój blok. Cholera nie dobrze nie odpieprzyli się ode mnie... Otworzyłam drzwi do mieszkania, weszłam do środka i zatrzasnęłam za sobą drzwi, zamknęłam się na cztery spusty i oparłam się o framugę, dysząc niemiłosiernie.

Z klatki schodowej słychać było tylko podniesione głosy mężczyzn, i walenie do drzwi. Po chwili hałasy ucichły. Odetchnęłam z ulgą. Niestety w tym samym momencie, zostałam popchnięta, a moim oczom ukazał się blondyn, trzymający kawałek drutu w ręce.

No sobie chyba jakieś jaja robicie...

Obsession [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz