Rozdział III

286 18 5
                                    

Cały dzień spędziłam na powolnym rozpakowywaniu wszystkiego. Zaczynałam od wyrzucenia całej zawartości na podłogę i układania rzeczy na półkach, bądź w szafkach. Po całej katorżniczej pracy, został mi tylko salon.

Niedługo miał przyjść owy facet. Stwierdziłam, że wypadałoby zrobić coś do jedzenia. Postawiłam na spaghetti, bo tylko to mogłam zrobić, ze skromnej zawartości mojej lodówki. Po domu unosił się zapach pomidorów, bazylii i smażonej cebuli. Kiedy odcedzałam makaron, ktoś zadzwonił do drzwi.

- Halo? - spytałam przez domofon.

- Przyszedłem wymienić zamki.

- Ah, tak proszę - nacisnęłam przycisk by wpuścić mężczyznę do środka - niech pan podejdzie pod drzwi numer 6, to na drugim piętrze - Rae In mruknął mi tylko w odpowiedzi.

Spojrzałam na drzwi i rzuciłam się do przesuwania komody, która ciągle barykadowała mi drzwi. Jakimś cudem odsunęłam ją z powrotem na miejsce, zanim wszedł.

Moim oczom ukazał się wysoki i dobrze zbudowany mężczyzna. Ubrany był w ciemno niebieski płaszcz i drogie buty. Niczym dobra pani domu odebrałam wierzchnie ubranie. Pod spodem nosił dopasowane spodnie i beżowy sweterek, opinający jego mięśnie.

Twarz była bardzo męska, wyraźna linia żuchwy, ciemne włosy zaczesane elegancko i równie ciemne oczy, które patrzyły teraz na mnie.

- Dzieńdobry, dziękuję, że zgodziłeś się przyjechać - wydukałam z siebie podając przybyszowi rękę.

- Nie ma problemu, lubię pomagać ludziom. Przepraszam, ale czy coś gotujesz? - mężczyzna zmarszczyłnos. Faktycznie czuć było lekki zapach spalenizny...

- Cholera! - pisnęłam, obróciłam się na pięcie i pobiegłam do kuchni. Szybko zgasiłam kuchenkę. Sos pomidorowy przybrał kolor ciemnobrązowy i w niczym nie przypominał sosu do spaghetti... Przecież takiej porażki to ja mu nie podam! Zresztą nawet pies by tego nie zjadł....

Zrezygnowana wróciłam do Rae In. Zastałam go opróżniającego skrzynkę z narzędziami. jak to kobieta, nie byłam pewna co wyjmował. Jakieś śrubokręty na pewno, ale jakie, to już nie wiedziałam. Stałam tak obok niego i patrzyłam co robi. Właściwie to nie patrzyłam jak przykręca zamki, tylko na jego łopatki rysujące się pod obcisłym swetrem. Idealna partia na męża, przystojny, bogaty i utalentowany. No ale kto miał czas na związki w dzisiejszych czasach? Na pewno nie ja.

Nastąpiła nie zręczna cisza. Mężczyzna pracował w skupieniu, nie odzywając się słowem. Zrobiło mi się głupio. Od stania rozbolały mnie nogi. Oparłam jedną rękę o ścianę, a drugą położyłam na biodrze. Może i wyglądałam dziwnie, ale było mi wygodnie.

- Wiesz czemu chcę wymienić zamki? - mruknął coś niezrozumiałego w odpowiedzi - Włamano się już do mnie dwa razy i boję się, że to się powtórzy... - cisza. Po chwili uświadomiłam sobie, że przecież mówiłam mu to przez telefon... Walnęłam się otwartą ręką w czoło - Ten facet co to zrobił, się do mnie przyczepił, mam wrażenie, że jest z jakiegoś gangu. Tak chciałabym już go nie zobaczyć - znowu mruknięcie - Szczerze to się boję. No bo nie wiadomo co taka osoba zrobi, prawda? - gdyby nie stukanie różnych metalowych części, była by kompletna cisza - W każdym razie cieszę się, że mieszkam sama. Chociaż silny chłopak by się przydał do obrony, prawda? - czekałam na jego reakcje, dyskretnie zaglądając mu przez ramię. Ten tylko mruknął - Moi rodzice nawet do mnie nie dzwonili, chyba ja będę musiała zadzwonić, chociażto przykre, że nie dzwonili. Czemu zawsze ja mam dzwonić? - zaplątałam się. Zresztą, czemu żaliłam się jakiemuś facetowi? Bez sensu - Jakbyś czegoś potrzebował to będę w kuchni - obróciłam się na pięcie i szłam korytarzem, kiedy moim uszom dobiegło westchnie ulgi. Chyba Rae In miał mnie za wkurzającą i nudną...

Obsession [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz