Rozdział 3

6 1 0
                                    

Nie mogę zasnąć. Przewracam się z boku na bok, a Mango razem ze mną. Może źle zrozumiałam Billy'ego? Może jego mama miała rację? Może on sobie to wszystko wymyślił? W końcu moje imię nie jest nawet trochę fioletowo-pomarańczowe. Pierwsze promienie słońca wpadają przez żaluzję do mojego pokoju, a ja nadal nie mam żadnych odpowiedzi. Same pytania. Dlaczego jedyna osoba, która postrzega świat podobnie jak ja, jest akurat nieśmiałym pięciolatkiem? Może wszyscy tak mają w wieku pięciu lat, tylko większość ludzi z tego wyrasta? Może powinnam spróbować odnaleźć Billy'ego? Ale co miałabym powiedzieć jego matce? Wzbiera we mnie kłębowisko uczuć, jak piana z bąbelków we wstrząśniętej puszce z piciem. Bul, bul, bul.

W końcu dochodzę do wniosku, że już nie uda mi się zasnąć, i postanawiam uratować swój obraz, zanim obudzi się ktokolwiek z domowników. Kiedy wracałyśmy, nie miałam śmiałości, żeby poprosić o to mamę.

Trawa nadal pokryta jest rosą, więc muszę uważać, żeby się nie poślizgnąć. Kiedy docieram na cmentarz, przystaję gwałtownie. Nie jestem tu sama. Zapomniałam, że Jenny i jej tata przychodzą ty w każdą środę rano.

Teraz rozmawiają z panią Roth, której rodzina mieszka po drugiej stronie doliny. Rothowie żyją tutaj od dziewiętnastego wieku i połowa nagrobków na naszym cmentarzu należy do ich przodków. Są jedyną żydowską rodziną, jaką znam. Każdego roku zapraszają inne rodzinny w okolicy na zapalenie świeczek w święto Chanuki. Czasem dzwonią do nas, żeby powiedzieć, że Mango jest u nich na podwórku i mamy się nie martwić. Wydaje mi się, że Mango podkochuje się w jednej z tamtejszych kotek. Pani Roth przechadza się teraz między grobami i co parę metrów przystaje, aby położyć mały kamyczek na nagrobku któregoś z przodków.

Jenna stała obok mnie nad nagrobkiem dziadka. Wygląda na zmęczoną. Nawet jej piegi wydają się zmęczone i blade.

- Zauważyłam twój obraz- mówi.- To intrygujące, że postanowiłaś zostawić go na deszczu.

Patrzę na płótno i wzdycham ciężko. Kolory trochę się pozlewały, a Mango wygląda teraz bardziej jak bezkształtny kleks z oczami, niż jak kot. Za to twarz dziadka jest nadal zaskakująco wyraźna, chociaż płótno wokół jest pomarszczone.

- Pokarało mnie- wzdycham i ostrożnie podnoszę obraz, żeby się nie podarł.- byłam nieuważna i zaskoczył mnie deszcz.

- Myślisz, że uda ci go naprawić?

Kręcę przeczącą głową. Na pewno byłam o wiele bardziej przygnębiona, gdyby nie to, że cały czas myślę o małym Billym. Muszę się bardzo powstrzymywać, żeby nie opowiedzieć Jenny o wszystkim.

- Straszna szkoda- mówi Jenna.- Tak bardzo się napracowałaś. Nawet teraz widać, że był bardzo ładny.- Przez chwilę przygląda mu się uważnie.- Czy to szczur na ramieniu twojego dziadka?

- Dlaczego miałabym malować dziadkowi szczura na ramieniu?

- A skąd mogę wiedzieć? Może lubił szczury.

- Jenny, to nie szczur. To Mango, kiedy był małym kociątkiem.

- Aha.- Jenny usilnie próbuje się roześmiać.- Przepraszam ze tę pomyłkę.

Biedny Mango, zredukowany do poziomu szczura! Dobrze, że tego nie słyszał.

- Muszę lecieć- mówię do Jenny.- Mama zorganizowała mi dziś wspólne zakupy szkolne.- W momencie, w którym wypowiadam te słowa, już ich żałuję. Nie tutaj. Nie na cmentarzu. Nie chcę zasmucać przyjaciółki, przypominając jaj o jeszcze jednej rzeczy, której już nigdy nie będzie mogła robić ze swoją mamą.- Może pojedziesz z nami?- dodaję.

Wkłada ręce do kieszeni i kręci głową.

- Chce spędzić ten dzień z tatą. Niezbyt dobrze dziś spaliśmy, mamy popsutą klimatyzację.

Mango, nie mów nikomu.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz