Projektant

11 1 0
                                    



6 lipca, 1993.

01:24

Muzyka docierała do moich uszu, ale nie była tak pociągająca jak to krzesło. Obserwowanie spoconego tłumu, przy okazji sącząc ambrozję to moja nowa pasja. Nic szczególnego–to tylko rum z sokiem z jabłoni, których, swoją drogą, mamy tutaj pełno. Arly woli migdały. „Może powinienem bawić się jak oni?" Duchota tej lipcowej nocy uderzała w mój kark, zrzucając krople w dół kręgosłupa. Najchętniej rozpiąłbym koszulę i zanurzył przegrzane ciało w chłodnej czerni Morza Egejskiego, którego szum kusił mnie sycząc gdzieś w oddali przez cały wieczór. „Ale chyba muszę tu zostać. Chyba wypada tu zostać. Czy wtedy będę jak każdy normalny nastolatek? Czy wtedy pomyślą, że jestem fajny? Czy wtedy pomyśli, że jestem fajny? Nawet na mnie nie spojrzała. Właściwie, to dlaczego miałaby?" Wokół było wielu chłopaków, którzy są atrakcyjniejsi niż lekko przechudzony nastolatek z kręconą czupryną. Zresztą ten blondyn tańczył z nią już z godzinę. Był o wiele bardziej postawny i zbudowany niż ja. Jasne jak słoma kosmyki lepiące się lekko od żelu muskały jej czoło. Nie trzymał dystansu, oni nigdy go nie trzymają. Może dlatego zawsze odnoszą sukcesy. Może dlatego ci ludzie z kolorowego szkła są tak pociągający. Ale to, co widzisz to wciąż tylko szkło. Z zewnątrz solidne, wydawać by się mogło że przetrwają upadek z trzeciego piętra. Ale to wciąż tylko szkło. Z zewntątrz twarde i wyszlifowane, ale to wciąż tylko szkło. Czy po rozbiciu coś się z niego wyleje? Czy może jest  to tylko pusta butelka porzucona przez kogoś w rowie?

–Masz zamiar przesiedzieć na tym krześle cały wieczór?–Nagle dobiegł mnie jakiś znajomy głos. Mój mózg potrzebował jednak chwilii, by przeanalizować sytuację. Nie ukrywam, że wypiłem już dużo tej nocy, choć właściwie nie powinienem pić, bo mam dopiero siedemnaście lat. Ale tutaj każdy to robi.
–Hej, Luis–odparłem, unosząc wzrok.—Brzmi, jak dobry pomysł.
–Nudny jesteś.
    –Po prostu nie mam dziś ochoty nikogo obmacywać.

Czarnooka brunetka z bardzo długimi, prostymi włosach wywróciła oczami. Trzymał ją w talii mocno i stanowczo. Wyglądali razem całkiem ładnie. Luis chyba też jest ode mnie bardziej umięśniony. Lipcowe słońce jeszcze bardziej przyciemniło jego brzoskwiniową skórę i rozjaśiło, słomiane już, włosy. Zielone oczy spoglądały na mnie spod gęstych, wyblakłych brwi. Chciałbym mieć zielone oczy. Podobno są najrzadszymi na całym świecie. Moje są proste—niebieskie. Ale za to oczy Arly... Czarne jak świat w bezksiężycową noc; jak głębia oceanu, gdy płynąc łódką próbujesz dojrzeć, jakie potwory kryją się w środku. Tak właśnie się czuję, spoglądając w jej oczy. Choć nie miałem okazji robic tego często, a nasze spojrzenia są raczej krótkie i nieśmiałe; choć nie wiem, jakie potwory kryją się w głębi niej, to chyba chciałbym się dowiedzieć.

Ale teraz to chciałbym wszystko. Chciałbym wziąć gitarę i wyrwać się stąd; napisać piosenkę w rytm fal morza obijających się o skały i zapomnieć o świecie. Świat to tylko perspektywa. „Ciekawe, co powiedziałby teraz Luis, gdybym po prostu wyszedł". On też jest tylko perpsektywą; jego słowa są perspektywą. Kocham tak myśleć. Kocham fakt, że życie jest tylko wytworem wyobraźni. Projekcją wydarzeń odtwarzanych w naszych głowach. Kocham to, że sami tworzymy swoją rzeczywistość; że codziennie możemy projektować własne dni i doświadczenia. Życie to fikcja. Funkcjonowanie organizmu to nie życie. To tylko istnienie, to komputer. Życie to projektowanie. Mamy w sobie płytę główną i mamy procesor, więc nasza maszyna działa, ale to od nas zależy, co będzie widniało na monitorze. Przecież ta sama impreza nigdy nie będzie widziana w tej sam sposób przez dwie różne osoby. Luis zapamięta tę szczupłą brunetkę- jej, wystające spod welurowego topu, obojczyki; jej, ukryte pod luźnymi dżinsami, zgrabne nogi; jej dotyk. Ja zaś, zapamiętam tylko, jak silny był dziś wiatr; jak głośno te nieokrzesane fale wołały mnie, bym zatopił się w ich pieśniach; jak jasne były dziś gwiazdy i... jak uciekłem.

02:07

Przybiegłem tu jak poparzony, ale w duchu czułem wyjątkowy spokój. I choć mieszał się on z niewysłowionym natchnieniem i rozżarzoną pasją, czułem spokój. Przedarłem się przez zarośla, by zaraz poczuć pod stopami osuwający się, biały piasek. Z oddali dobiegały dźwięki oraz światła imprezy, którą zostawiłem za sobą. Poza nimi już nic więcej nie kłóciło się ze srebrnym blaskiem księżyca. Gdyby do pełni nie brakowało jakichś trzech dni, chyba nie widziałbym nic. A jego rozlane, mleczne promienie sunęły po falach, tworząc krajobraz czarnego, jedwabnego koca fruwającego na suszarce w wietrzną noc.

Usiadłem na starej korze nad brzegiem klifu i chwyciłem gitarę w ręce. Sztuka jest czymś pięknym, pasja jest czymś pięknym, a natchnienie to chłodny deszcz oblewający nasz umysł w upalne, letnie popołudnie. Kocham projektowanie.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 25, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Sweet poisonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz