Autor: t_why
ship: wangxian
Wei Wuxian nie chciał tego przyznać, ale być może wyrwanie się z domu wbrew woli Lan Wangjiego - było z jego strony kiepską decyzją.Oczywiście nie żeby kiedykolwiek wątpił w swojego męża. Nigdy by nie śmiał. Ale tym razem naprawdę czuł, że Lan Wangji znacznie przesadza w swoich oczekiwaniach co do pogody tego dnia - no bo jak popołudnie z takim wyraźnym, jasnym niebem mogło zakończyć się bezlitosną burzą?
***
- Za bardzo się martwisz. Martw się tak dalej, a pojawią ci się zmarszczki i będę musiał cię zostawić dla młodszego mężczyzny - rzekł Wei Wuxian.
Na ten komentarz kąciki ust Lan Wangjiego drgnęły z niezadowolenia. Jednak nie próbował złagodzić zmartwionego wyrazu twarzy. Zamiast tego zamknął oczy i mocno potrząsnął głową.
- Zaczekaj do rana.
- Hm! Zachowujesz się tak, jakbym próbował przemierzyć kontynent. Zbieranie ziół w lesie nie zajmie mi całego popołudnia.
- Wei Ying.
Choć tak naprawdę Wei Wuxian chętnie został by w domu, tym razem musiał koniecznie wyjść - nie mógł pozostawić możliwości wygrania innym w odnalezieniu pewnego zioła leczniczego. Tego ranka Wei Wuxian miał szczęście spotkać starszego podróżnika na rynku, który zaś natknął się na rzadki i ceniony okaz podczas przechodzenia przez las. Dopiero po obejrzeniu próbek zebranych przez mężczyznę - Wei Wuxian zdecydował, że on sam też musiał je znaleźć. Zioło to mogło zdziałać cuda w przypadku otwartych ran zagrożonych infekcją - czy to cuchnących i przewlekłych, czy wynikających z zaniedbania czystości wokół obszaru zranienia.
Wei Wuxian już od dłuższego czasu zdawał sobie sprawę z tego, że on i Lan Wangji nie byli już tak sprawni przy kultywacji jak kiedyś. Stwierdził więc, że rozsądnie byłoby wykorzystać tę rzadką roślinę w przypadku zranienia. Być może można by było nawet spróbować samodzielnie wyhodować to zioło po zbadaniu jego nasion!
- Wei Ying. - ponownie zabrzmiał stanowczy, pełen dezaprobaty ton. Jednakże tym razem, wyraz twarzy Lan Wangjiego był mniej intensywny niż wcześniej. Wyglądał niepewnie, przypominając Wei Wuxianowi zachowanie, które często widywał u matek żegnających swoje dzieci, gdy te zaczęły wędrować tuż poza ich zasięgiem ręki. - Zrezygnuj. Zostaniesz złapany przez burzę.
- Jeśli naprawdę zbliża się burza, czy miałoby sens zbieranie ziół gdy wszystkie zostaną rozdarte i zniszczone? Ten gatunek ma płytkie korzenie i nie wytrzyma powodzi. Więc dziękuję, dziękuję... Przekonałeś mnie jeszcze bardziej. Wrócę nim niebo zdąży w ogóle pomyśleć, by zacząć ciemnieć, dobrze?
I na tym poprzestali - głównie dlatego, że Wei Wuxian już szykował się do wyjścia, gdy Lan Wangji zdążył cokolwiek jeszcze dodać.
Gdy tylko Wei Ying wydostał się z domu, poczuł przyjemny dreszcz zwycięstwa przechodzący przez jego ciało. Och, jakże żałował, że nie odwrócił się przed wyjściem i nie zobaczył wyrazu twarzy swojego męża! Lan Wangji musiał wyglądać na tak zniesmaczonego. Wei Wuxian mógł tylko chichotać. Postanowił nie tylko wrócić z ziołami, ale zrobić to zupełnie na sucho i przed pojawieniem się jakiejkolwiek burzy.
Ale to było wtedy.
Obecnie, praktycznie nic nie przypominało zaplanowanej suchości.
Wei Wuxian zaklął pod nosem i przytulił do swojej piersi mokry, bezużyteczny zestaw wskazówek. Grube drzewo, pod którym się na chwilę schronił, zawiodło go tuż po krótkiej chwili, gdy strużka wody płynąca po gałęziach wydawała się zwężać dokładnie nad nim. Jego ubranie było już wystarczająco mokre od niespodziewanego deszczu, jednak jakby tego było mało - namalowane na kartkach ze wskazówkami litery zaczynały przeciekać przez papier, plamiąc jego dłoń atramentem.
![](https://img.wattpad.com/cover/259322618-288-k82981.jpg)
CZYTASZ
Mo Dao Zu Shi / The Untamed ─tłumaczenia─➤
FanfictionZBIÓR ONESHOTÓW. Żadna powyższa praca nie należy do mnie, zajmuję się jedynie tłumaczeniem fanowskich tworów z języka angielskiego. Poniżej znajduje się link do strony internetowej z której czerpię materiały. Zdrowie naszych kultywatorów!