5. To jest bydle

116 7 31
                                    

20-21 sierpnia 1935

Perspektywa Rudego

Mieliśmy kolejną zbiórkę naszej drużyny harcerskiej o nazwie Buki, lub jak ostatnio zaczęliśmy nazywać Pomarańczarni, ta nazwa nie pochodzi od tego, że robimy coś z pomarańczami, tylko od koloru naszych chust harcerskich. Zastanawialiśmy się gdzie mamy razem pojechać na wakacje. W końcu mieliśmy już połowę sierpnia, za niedługo koniec wakacji, a myśmy jeszcze nigdzie nie byli. Toż to grzech! W końcu padła propozycja z ust jednego chłopaka "A może nad jezioro". Wszyscy zaczęliśmy krzyczeć w zgodzie r radości, no nie całkiem wszyscy... Zośka jakoś tak dziwnie zbladł.

R- Zośka, co Ci?- zapytałem przerażony.

Z- nic takiego- zbył mnie

A- Rudy ma rację, jakoś tak dziwnie zbladłeś- powiedział Alek

Z- nic mi nie jest- zbył też i jego

Sł- pamiętacie jak nam w szkole gadali, o tym całym okresie dojrzewania, o tym, że mogą zdarzać nam się omdlenia. Może to jest Zośce- postawił diagnozę Słoń

An- może. To niech lepiej siądzie, żeby nam głową gdzie o jaki kamień nie pierdyknął

Z- nic mi nie jest!- krzyknął nadal blady

A- klawo! Teraz siadaj- powiedział i bez problemu posadził go pod drzewem

Tadek siedział z naburmuszoną miną, a my staliśmy nad nim jakby coś zrobił złego. Nie rozumiałem go, przecież każdy może się gorzej poczuć. Tymczasem on siedział obrażony na cały świat. Coś mi tu śmierdziało i nie miałem na myśli Anody, który aż nadgorliwie oszczędzał wodę i mydło. Gdy kolory wróciły do mojego przyjaciela zakończyliśmy zbiórkę i rozeszliśmy się do domów. Zośka wybiegł jako pierwszy i ani ja, ani Alek nie mogliśmy go dogonić.

Perspektywa Zośki

Wszedłem do domu, zamknąłem sie w pokoju i opadłem na łóżku. Nie chodziło o to, że nie nie chciałem jechać nad to jezioro, ja po prostu nie mogłem. Nad jeziorem się pływa, a ja wtedy tego nie umiałem. Byliśmy razem w Zalesiu i tam tata uczył nas pływać. Ania była świetną pływaczką, ale ja na samą myśl o tym, że miałbym zanurzyć się dalej niż do klatki piersiowej mało co nie posikałem się w majtki. Zgodziłem się, bo cóż innego miałbym zrobić.. Na kolejnej zbiórce umówiliśmy wszystko związane z wyjazdem i 20 sierpnia każdy z ogromną radością, po za mną rzecz jasna pojechał na tą wycieczkę. Podczas jazdy wpadł mi do głowy plan doskonały, otóż dojedziemy tam wieczorem, powiem, że chcę iść na samotny spacer i rano zacznę niby kaszleć, mieć dreszcze i kichać, więc nie będę musiał wchodzić do jeziora. Zośka jesteś genialny! Dojechaliśmy na miejsce i mi jak zwykle dostał się pokój razem z Alkiem i Rudym. Nasz pokój miał ściany w odcieniach brudnej bieli i podłogę powlekaną zieloną wykładziną. Łóżka stały na przeciwległych końcach pokoju i jedno było pojedyncze, a drugie małżeńskie. Za drzwiami stała średnich rozmiarów szafa, a na środku stół z trzema krzesłami. Na początku nie było żadnych problemów, aż do momentu gdy musieliśmy kłaść się spać.

R- ja nie mogę z nim spać! To jest bydle! On mnie zgniecie!- rozpaczał nad sobą Rudy

A- nie bydle, tylko człowiek! Ty ruda mendo!- krzyknął oburzony Alek

R-ja ci dam ruda mendo! Ty padalcu oślizły jeden!- warknął Janek

A- lepiej niech się Zośka wypowie- rzekł kładąc dłonie na biodrach

Z- na jaki niby temat? To, który z was jest bardziej głupi?- zapytałem z sarkazmem

R-wiadomo, że Dawidowski-.powiedział, a Alek mordował go wzrokiem- nam chodzi o to, czy ja i Alek możemy spac razem

Z- nie no ruchać to się chyba nie będziecie, więc nie będę słuchć żadnych jęków, ani ,,O Boże!", ,,Szybciej!", ,,Dochodzę!" czy coś w tym stylu, więc moja odpowiedź brzmi tak, możecie razem spać- powiedziałem i miałem nadzieję, że moje argumenty ich przekonają, ale nadzieja matką głupich

R- ale Zosiu, on mnie może zgnieść!- komentował nad swoim losem Rudy

Z- i co ja mam wam niby poradzić?- zapytałem patrząc na tych dwóch pajaców

R- to proste! Ja śpię z tobą, a Maciek śpi sam!- krzyknął wielce ucieszony

Z- niech będzie, ale ja śpię od kraja- powiedziałem

Chłopaki pokiwali twierdząco głowami, a ja postanowiłem wcielić swój plan w życie. Powiedziałem, że idę się przejść, a oni kazali tylko mi na siebie uważać. Gdy wróciłem chłopcy już spali, a ja rozpocząłem fazę drugą. Owinąłem się szczelnie kołdrą i udawałem, że jest mi zimno. Rano w życie weszła faza trzecia, zacząłem niby kaszleć i kichać, a wszyscy uwierzyli w moją chorobę. Po południu mieliśmy się kąpać w jeziorze, a ja w środku wręcz skakałem z radości, że nie będę musiał się moczyć. Siadłem pod drzewem z kocem na ramionach i tomikiem poezji, było mi wręcz idealnie.

K- szkoda, że nie możesz z nami pływać!- krzyknął, w którymś momencie Katoda

Z- no wielka szkoda!- odkrzyknąłem i udałem kaszel po czym wróciłem do lektury

Perspektywa Rudego

Po naszej małej sprzeczce Zośka stwierdził, że idzie na spacer. Ja z Alkiem pogadaliśmy jeszcze chwilę i poszliśmy spać. Kolejnego dnia Zośka niby się rozchorwał i nie mógł z nami popływać, ale ja mu nie wierzyłem w tą chorobę. Może nie umie pływać i wstydzi się nam powiedzieć, chociaż ja go nie rozumiem, przecież to nie żaden powód do wstydu, nie każdy człowiek potrafi pływać. Po południu poszliśmy popływać. Tadek siedział owinięty w koc i czytał książkę. Wyszedłem z jeziora i poszedłem się ubrać.

R- nie jesteś chory- powiedziałem pół tonem siadając koło niego na co chłopak lekko podskoczył

Z- jezu Rudy- odrzekł chwytając się za serce

R- nie jesteś chory- powtórzyłem

Z- ależ jestem- rzekł i zaczął kaszleć w rękaw

R- ja ci nie wierzę. Zosiu, jeśli nie umiesz pływać to nie masz się czego wstydzić, możemy Cię nauczyć- powiedziałem obejmując go ramieniem

Z- ale ja nie mogę pływać...- westchnął opierając głowę o moje ramię

R- możemy Cię nauczyć- rzekłem

Z- ale ja się boję! Przecież mogę się utopić!- pisnął

R- a jak Ci obiecam, że będę Cię pilnował?- zapytałem patrząc mu prosto w oczy

Blondyn zastanawiał się dobre pięć minut, ale ostatecznie się zgodził. I tak do końca naszego pobytu w tym miejscu Tadeusz nauczył się całkiem nieźle pływać.

Z- dziękuję- szepnął gdy wracaliśmy

R- za co?- zapytałem

Z- za to, że jesteś- powiedział z uśmiechem, a ja mu zawtórowałem

Serwus kwiatuszki🌸
Dziś one shot tak bez okazji, ale mam nadzieję, że będzie się podobał😄
Liczba słów: 1011👑
Do następnego😉
Czuwaj!❤






"Ślubuję ci (...) I, że cię nie opuszczę aż do śmierci"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz