Prolog

77 3 2
                                    

     W tym czarnym lesie nic nie było widać i czuło się ponuro. Nie dało się słyszeć żadnych odgłosów ani jakichkolwiek zwierząt, ani kolorowych ptaków które śpiewają w lesie, w którym cieszą się życiem inne koty. Ciemne drzewa lekko poruszały się z zimnym wiatrem, a wśród mroków puszczy pustą kotliną szła szylkretowa kotka na spotkanie z innymi kotami które zwołały zebranie na polanie. Przechodziła wydeptaną ścieżką i czuła stare zapachy innych kotów które tędy przechodziły. Na drzewach czasami pojawiał się miękki mech, a paprocie rosły co kilka kroków. Nie czuła głodu, ponieważ już nie żyła. Spróbowała popatrzeć na czarne niebo, lecz nie było go widać przez gąszcz drzew. Dotarła na umówione miejsce, w którym mieli się zebrać. Wokół niej rosły krzaki, ostrokrzew, jeżyny i inne rośliny. Wyglądała ona jak obóz. Na twarzach kotów malowało się zdziwienie jakby nie wiedziały nic o tym co ma powiedzieć przywódca. 

   -Nikt im nic nie powiedział. -pomyślała. Ona sama nie wiedziała czemu ją tak oficjalnie zaprosili na to zebranie. Szła przez środek polany idąc pod kamień, na którym siedział brązowy, pręgowany kot z szerokimi barkami. Kotka spuściła po sobie uszy, gdy go zobaczyła. 

   -Nareszcie! - przywitał ją głośno, biały kocur z brązowym pyskiem.

   - Jesteś gotowa?

  -Tak, jestem gotowa znów zemścić się na tych kotach za to co zrobiły mi wcześniej. A poza tym dobrze będzie znów poczuć ciepłe mięso z myszy lub innego zwierzęcia. -odpowiedziała kotka, z pewnością siebie, i polizała się językiem po pysku. Dało się słyszeć odgłosy aprobaty wśród zebranych kotów.
  -Więc ruszaj- oznajmił kocur, - i nie wracaj z czystymi łapami...-warknął. Kotka zniknęła z polany i więcej jej nie zobaczyli a na niebie nad nimi pokazały się dwie gwiazdy przypominające oczy. Zebrane koty wpatrywały się w nie.


   -Mam nadzieje, że wiesz co cię czeka, jeśli nie wykonasz zadania. - zamruczał do siebie. Zakończył zebranie i zeskoczył ze skały, pod którą było jego legowisko. Podchodziły do niego różne koty pytając o szczegóły zdarzenia, które ma nastąpić. Kocur odpowiadał na nie z zapałem, a gdy już wszyscy się dowiedzieli polana zaczęła pustoszeć i koty wracały do legowisk. Na polance zostało tylko kilka kotów. Wśród nich zobaczył śnieżno-białego kota, który nosił imię Śnieżny Wąs i podszedł z nim porozmawiać.

   -Witaj- miauknął Śnieżny Wąs, - zatem... czego ode mnie chcesz?
  -Chciałem cię zapytać, jak ci idzie szkolenie uczniów- miauknął drugi kocur.
  -Świetnie, moi uczniowie robią postępy i są gotowi dla nas walczyć. 

  -To dobrze musimy coraz bardziej powiększać naszą armię. Mam propozycję, otóż chciałbym żebyś zaczął trenować pewną kotkę z Klanu Morskiej Piany... wierzę, że sprostasz temu wyzwaniu i mnie nie zawiedziesz. Powodzenia- miauknął kocur. Odwrócił się i poszedł do swojego legowiska pod skałą zostawiając Śnieżnego Wąsa na polanie. Szedł spokojnie, ale trochę przestraszył go jasno-szary wojownik, ten którego tak bardzo nienawidził.

  -O co ci znów chodzi?! Nie mogę w spokoju pójść odpocząć bez twoich zaczepek? -warknął.
  -Jesteś wielki. Nie chciałem cię rozzłościć. Ale chciałem ci przedstawić pewną propozycję, ponieważ słyszałem waszą rozmowę ze Śnieżnym Wąsem...
  -Co!? Śmiesz podsłuchiwać... mnie? I co jeszcze wymyślił twój mysi móżdżek? Pewnie za chwilę rozpowiesz wszystko kolegom! - warknął ze złością, że szary kocur nastroszył sierść.
  -Chciałbym ci coś doradzić. -powiedział Żylasta Pręga zlęknionym głosem.
  -Tak!? Pewnie znowu coś głupiego-warknął.
  -Ch-chodzi o to, że... od jakiegoś czasu obserwuję pewną kotkę z Klanu Bluszczu, -rzekł, - ma wielki potencjał.  - I co zamierzasz? - miauknął nadal zły, ale lekko uspokojony tym, że ten wojownik znalazł wreszcie ucznia biały kocur.

 - Myślę, że powinniśmy ją trenować, jest dobra w walce i silna- pewny siebie odparował. 

  -A czemuż to uważasz, że jest ważniejsza od innych kotów z jej klanu? - sprytnie spytał.

   -No.... więc... -zaczął się plątać jasno-szary kot. 

   -Czyli znowu chciałeś się mi podlizać!? Nic z tego! Precz z moich oczu! Nie chcę tracić na ciebie mojego czasu! - warknął biały kocur i odwrócił się.

  - Nie! Zaczekaj. Każde jej oko ma inny kolor...- miauknął niepewnie.
  - Każde oko ma inny kolor? - zaintrygował się kocur.
  -T-tak.
  - Czyli jednak to może być prawda...-zamruczał kocur z brązową plamą na pysku- może będę ją trenował, być może z tobą, ale musisz pokazać, że jesteś tego wart. Pomyślę o tym. 

  - Tym razem ci daruję Żylasta Pręgo, ale nie waż się nikomu o tym mówić. - warknął i odszedł w stronę swojego legowiska. Położył się tam i spróbował zasnąć. I w końcu zasnął... Kiedy otworzył oczy nie znajdował się już w swoim legowisku. Wstał, przeciągnął się i usiadł. Wokół niego panowała ciemność. Nagle coś błysnęło. Kocur obejrzał się i zobaczył gwiezdnego jakby przezroczystego kota kroczącego ku niemu, lecz nie był to zwykły kot klanu gwiazdy.

  -Jodłowa Stopa! - wykrzyknął. - Po co przyszedłeś?
  - Jestem tu, aby ci pomóc- mruknął, - twój plan się nie powiódł, ona zginęła.
  - Więc co proponujesz- z lekkim żalem w głosie zapytał Mroczny Pysk. - czy jest jakaś szansa? Jodłowa Stopa machnął łapą a przed nimi ukazały się koty.
  - Na pewno wykorzysta swój potencjał chociaż z pewnymi ograniczeniami... Nagle Jodłowa Stopa zniknął a biały kot zawołał

  -Zostań jeszcze na chwilę muszę cię spytać jeszcze o kilka rzeczy! Wszystko się rozpłynęło a on się obudził.

  -Jak zwykle z Klanem Gwiazdy...-wymamrotał. Ale teraz już wiedział co robić.

Gwiezdne oczy-Splątane SercaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz