3

6 2 0
                                    

Dookoła było zupełnie ciemno. Lucyfer nie pamiętał jak znalazł się na Ziemi tym razem. W głowie miał zupełną pustkę. Czuł, co było zupełnie dziwne, że leży na czymś miękkim, że jest mu ciepło. Przeważnie budził się w ciemnych, mokrych i nieprzyjemnych miejscach, będąc tym samym cały obolały. Raz obudził się zupełnie nagi, na betonowej drodze pośród niczego, a na jego ciało padały zimne krople deszczu. Nie wiedział wtedy gdzie się znajdował, ale nie było przy nim nawet żywej duszy. Teraz było zupełnie inaczej. Czuł się dobrze, było mu ciepło, ale wiedział, że za tym się coś kryje, że kryje się za tym jakaś pułapka, coś czego się nie spodziewa. Nie dopuszczał do siebie nawet myśli, że Bóg tym razem mógłby o niego zadbać, po tylu latach, po tylu cierpieniach. Przez chwilę leżał w bezruchu i myślał. Zastanawiał się gdzie może być i co powinien zrobić. Gdy jego ludzkie oczy przyzwyczaiły się już do ciemności, zauważył wielkie, masywne zasłony zasłaniające prawdopodobnie sporej wielkości okno. Były bardzo ciemne, ale w jakiś niewytłumaczalny sposób, słabe promienie księżyca zdawały się lekko przez nią prześwitywać. Lucyfer zauważając to, postanowił wstać i wpuścić do pomieszczenia, w którym się znajdował odrobinę światła. Bez namysłu zrobił gwałtowny ruch i w tym samym momencie coś ciężkiego i twardego wylądowało na ziemi robiąc przy tym duży hałas. Zdawało się, że jeszcze nieokreślona rzecz, jeszcze przed chwilą na nim leżała. Nie zwrócił na to jednak większej uwagi i rozpaczliwe starał się dotrzeć do okna tak, jakby od kilku promieni księżyca zależało jego życie. Po kilku krokach znalazł się przy zasłonach. Były one jednak zbyt ciężkie by do ich przesunięcia wystarczył jeden ruch. Po chwili siłowania się z nimi, Lucyfer stanął przed odsłoniętym oknem. Jego oczom ukazał się las, a nad nim nieco wyżej od koron drzew, widniał księżyc który był w pełni. Bez problemu oświetlił całe pomieszczenie w którym znajdował się Lucyfer. Na podłodze leżała gruba książka podpisana jako Biblia. Lucyfer skrzywił się na to i odwrócił wzrok. Nie skupiał na niej większej uwagi. Światło księżyca pozwoliło mu  dokładniej się rozejrzeć. Zobaczył wielkie, drewniane łoże, a koło niego zsuniętą satynową na wierzchniej części pościel, która prawdopodobnie zsunęła się wtedy, gdy wstawał. Ściany zdawały się być jasne, jednak w blasku księżyca nie zdradzały swoich kolorów. W pokoju znajdowało się kilka obrazów, które wyglądały na dość stare i przedstawiały różne postacie, których Lucyfer niestety nie znał. Na podłodze leżał duży, czerwony dywan, który zdawał się zajmować 3/4 powierzchni pokoju. Na przeciw łoża znajdowała się wielka, zdobiona szafa, a tuż koło niej piękny, wysoki parawan, którego krawędzie zdawały się błyszczeć złotem. Okno znajdowało się na lewo od łoża, niedaleko małej szafki, na której stała zgaszona świeca. Lucyfera z obserwacji wyrwał odgłos kroków. Na początku przyszło mu do głowy aby się ukryć. Zaraz jednak zganił się w myślach, przypominając sobie kim jest i to, że zwykły, marny człowiek może co najwyżej na niego nieśmiało
spojrzeć. Nawet jeśli doszłoby do sytuacji, w której ktoś próbowałby obrazić jego majestat, bez większego wysiłku po powrocie do swojej pierwotnej formy, nasłałby na tego człowieka jakieś złe duchy, które zatroszczyłyby się o jego marny los i miejsce w piekle. Z taką myślą stał dłuższą chwilę i wyczekiwał pojawienia się kogoś, kto zmierzał do pomieszczenia, w którym był.
Ktoś zatrzymał się przed wielkimi, zdobionymi drzwiami, jakby nasłuchiwał i badał sytuację. Po kilku sekundach jednak drzwi lekko uchyliły się cicho skrzypiąc. Lucyfer wpatrywał się prosto w nie. Nie wiedział czego ma się spodziewać i choć trudno było mu przyznać, lekko się zaniepokoił. Był w ludzkim, kruchym ciele, które blokowało jego naturalną moc, które tylko i wyłącznie go ograniczało. Nie wiedział przecież co się może stać, gdy umrze w takiej postaci, zaatakowany przez jakiegoś szaleńca.
Zza drzwi wyłaniać zaczął się w bardzo powolnym tępie połysk światła. Nie minęło kilka  sekund, a Lucyfer zobaczył bladą rękę trzymającą  coś na wzór świecznika. Zaraz po niej, jego oczom ukazała się najpierw głowa, a następnie reszta ciała. W drzwiach stał młody chłopak o jasnych włosach i deliktanych rysach twarzy. Widząc jak jasno jest w pokoju, najpierw chciał zgasić trzymającą świcie, ale zaraz później spojrzał w tył, na ciemny korytarz i zrezygnował z tego pomysłu. Lucyfer stał nieruchomo obserwując każdy ruch nieznajomego. Chłopak wcześniej stojący u progu drzwi, płynnymi ruchami zrobił dwa kroki w przód, a na jego twarzy pojawił się ciepły uśmiech.
- Więc w końcu się pan obudził...

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 14, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Zgrzeszyłeś, Lucyferze. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz