Margo POV
Mieszkanko, które wynajmowałam, było małe, ale nie potrzebowałam mieć hektarów i nie planowałam w najbliższym czasie bawić się z nikim w chowanego. Za niemal ostatnie zaoszczędzone pieniądze wpłaciłam kaucję i kupiłam małego Forda Fiestę. Co prawda klimatyzacja wysiadła po dwóch tygodniach, ale co tam. Ważne, że pomagał mi przemieszczać z punktu A do punktu B.
Trzeba było oszczędzać Margo! Stać by cię było na lepsze auto.
Zaparkowałam mojego złoma przed restauracją, w której pracowałam. Południowa zmiana nie była szczytem marzeń w mojej karierze. Jednak Talia, jedna z dziewczyn, zachorowała. Miała taką chroniczną przypadłość, znaną potocznie jako swędzenie cipki. Nagłe napady zdarzały się za każdym razem, kiedy jej facet wracał do miasta po kilku dniach nieobecności. Nie pomagało żadne inne lekarstwo, niż długie ruchanie!
Biedaczka.
Na szczęście Oana nie miała tego problemu. Ona tylko wodziła oczami za jednym z facetów. Fabiano Moretti. Uważałam kolesia za typ nerda do momentu, kiedy za którymś razem przyłapałam, jak zmieniał koszulkę na koszulę na restauracyjnym parkingu. Kto by pomyślał, że to jednak kupa mięśni? Przyłapałam go, bo Oana stała w drzwiach z otwartą buzią i łapała komary, kontemplując widok. Pacnęłam ją w tyłek. Podskoczyła z jękiem. Zaczerwieniła się uroczo. Nad jej ramieniem posłałam mu szeroki uśmiech i podniosłam kciuki do góry, w triumfalnym geście uznania.
Szybko można się było zorientować, że Fabiano należy do jakiejś organizacji. Wygooglowałam parę jego tatuaży. Zajęło mi to kilka dni śledztwa, ale w końcu to Talia złamała się i szeptem powiedział mi, że i jej facet, Fabi i brat Oany są w M–A–F–I–I. Przeliterowała mi to wielkiej tajemnicy. Roześmiałam się na to oświadczenie. Potem znów zaczęłam czytać. Patrick Alvarez–Talavera lokalny boss. O, przepraszam, biznesmen. Należała do niego cala wyspa. Prawie. Chyba tylko poza lotniskiem.
Ależ ja byłam rozyrywkowa! Tak balować! Spędzałam kolejną upojną noc w pracy. Obsługując klientów, którzy wpadali do nas coś zjeść lub czegoś się napić. W większości tubylcy. Żona Talavery-Alvareza. Narzeczona jego doradcy. Żona jednego z najbliższych wspólników. I tak dalej.... Doborowe towarzystwo!
Facet, który obecnie przestąpił próg naszego przybytku, przyprawił mnie niemal o zawał serca. I nie tylko mnie. Kobiety nagle przestawały jeść i wpatrywały się w niego niemal z otwartymi ustami. A było na co popatrzeć. Zdjęcia nie oddawały tego jak wyglądał. Widziałam go na jednym z tych na google. Usiadł na barowym krześle.
Od jego siostry wiedziałam, że skończył studia z wyróżnieniem, ale pracował jako enforcer dla Talavery–Alvareza, lokalnego bossa z mafijnymi powiązaniami. Może i był ogłupiająco przystojny, ale tym samym działał na mnie jak płachta na byka. I oczywiście miał rzesze fanek! Musiał! Ale czy mogło być inaczej, kiedy miał przejmująco zielone oczy i piaskowe włosy. Wysoki nawet jak na moje standardy. Z rozbudowaną klatą i szerokimi ramionami. Za plecami jego siostry wielu nazywało go czołgiem.
Teraz popatrzył na mnie jak na wieczorny posiłek. Miałam dla niego jedną, nową wiadomość: byłam ciężkostrawna.
– Gdzie byłaś całe moje życie ślicznotko?
Tym to mnie zaskoczył – brwi pewnie miałam pod linią włosów, bo w odróżnieniu od sporej populacji kobiet w tym pomieszczeniu, moje nie były namalowane. Były naturalne! Wiem, wiem zbrodnia, ale przynajmniej się poruszały.
Kto w dwudziestym pierwszym wieku jechał sucharami ze średniowiecza? Wewnętrzny zgrzyt trybików zatrzymujących się w moim mózgu, pewnie było słychać na stałym lądzie. Spojrzałam na niego znad okularów, które miałam dzisiaj na nosie. Serio!? Do głowy przyszła mi od razu piosenka Taylor Swift – Blank space.

CZYTASZ
Not My Name - Baleary tom #5
RomansaZemsta smakuje najlepiej jeśli jest serwowana na zimno. Przemyślana. Przygotowana. Mój brat stworzył mnie z niczego. Ukształtował na swój chory sposób. Nikt nie wie, jak naprawdę wyglądam. Ani jak się nazywam. Odradzam się jak feniks z popiołów i t...