2.

8.1K 366 104
                                    

Delaney

– Charlie. – Jęknęłam kiedy już się przebrałam i wyszłam z siostrą z budynku. – Musiałaś czepiać się Braxtona?

– Tak – odpowiedziała takim tonem, jakbym zadawała najbardziej idiotyczne pytania na świecie. – Gra jak cipa.

Pokręciłam głową, słysząc niewyparzony język siostry. Jak to możliwe, że tak bardzo się od siebie różniłyśmy? Charlotte była wyszczekana, pewna siebie, jędzowata i głośna. Ja wolałam święty spokój i unikałam konfrontacji. Gdyby nie to, że byłyśmy podobne do siebie fizycznie, zaczęłabym podejrzewać, że któraś z nas jest adoptowana. I to pewnie byłabym ja, bo dokładnie pamiętałam okrągły brzuch mamy i jej słowa "Będziesz starszą siostrą". Miałam sześć lat, kiedy małe, różowe i bardzo rozwrzeszczane niemowlę, pojawiło się w domu. Zakochałam się w niej od pierwszego wejrzenia. Do dzisiaj była moją najlepszą przyjaciółką, choć to raczej z przymusu, niż z wyboru.

Moja mama, po raz pierwszy założyła mi łyżwy na stopy, gdy miałam trzy lata, a teraz miałam wrażenie, że od tego czasu nigdy ich nie zdjęłam. Sześć dni w tygodniu trenowałam po pięć godzin dziennie, co nigdy nie służyło nawiązywaniom znajomości w szkole. Nie mogłam wychodzić po zajęciach - bo miałam trening, nie mogłam chodzić na urodziny koleżanek - bo w weekend miałam zawody. Moi rówieśnicy szybko zrozumieli, że przyjaźń ze mną nie ma sensu, bo i tak nie miałabym dla nich czasu. Podobnie zresztą było na studiach, albo jeszcze gorzej. Odkąd mama postanowiła, że wystąpię na olimpiadzie, zwiększyła mi treningi o godzinę, więc nie miałam zupełnie czasu na nic innego, poza nauką i sportem. 

Nawet teraz, gdy byłam już dorosła, nie zajmowałam się niczym innym niż łyżwiarstwo figurowe. Miałam kilku sponsorów, dzięki którym mogłam się przynajmniej wyprowadzić z domu i nie musieć przebywać z matką dwadzieścia cztery godziny na dobę. Mieszkanie pod jednym dachem nam nie służyło. Co prawda już dawno przestałam się z nią kłócić, to jednak ciężka atmosfera którą wprowadzała, nie służyła mojemu zdrowiu psychicznemu. Gdy spędziłam pierwszą noc we własnym mieszkaniu, dosłownie popłakałam się z ulgi, która zalała moje ciało.

– Idziemy na kawę? – zapytała Charlie, patrząc na mnie błagalnym wzrokiem.

– Nie mogę. – Pokręciłam głową i uśmiechnęłam się przepraszająco. – Jutro mam trening od samego rana, bo po południu jest mecz. Jeśli nafaszeruję się teraz kofeiną, to nie zasnę do północy, więc rano będę nieprzytomna.

– Do dupy – jęknęła z rezygnacją. – Ale cieszę się, że udało mi się przekonać cię chociaż do meczu.

– Od dziesięciu minut tego żałuję. – Wzruszyłam ramionami. – Jestem przekonana, że będziesz się zachowywać jak dzikuska.

– Jak kibic – warknęła. – Tucker Braxton, ma nóż na gardle. Jeszcze trochę i go wyleją, a ja chcę być tego świadkiem.

– A czy to nie był twój idol, jeszcze kilka miesięcy temu? – spytałam, uśmiechając się krzywo. – Nie miałaś przypadkiem jego plakatu w pokoju?

– Czas przeszły – warknęła. – Coś mu się rzuciło na mózg i teraz zamiast grać, nokautuje innych zawodników, zupełnie bez powodu.

Szłyśmy w milczeniu. Widziałam, że siostrę aż roznosi wściekłość. Była fanką hokeja i choć ja również nią byłam, to przegrany mecz nie psuł mi humoru tak bardzo, jak jej. Jednak doskonale wiedziałem, czemu tak jest. Charlotte wiązała swoją przyszłość z tym klubem, więc zawsze zależało jej na jak najlepszych wynikach drużyny, a nie tylko na samym widowisku i sportowych emocjach. 

Skruszyć lód [WYDANA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz