Tucker
Gdy moja kara dobiegła końca, trener nie pozwolił mi wrócić na taflę. Posadził mnie na ławce rezerwowych, gdzie musiałem wysłuchiwać pretensji kumpli z drużyny. Tym razem, ja też byłem wkurwiony. Nie miałem zamiaru wgniatać Lorena w bandę. Po prostu chciałem się uwolnić spod jego krycia i może zrobiłem to zbyt mocno. Wiedziałem jednak, że gdyby zrobił to ktokolwiek inny, sędzia na pewno by nie odgwizdał kary. Miałem dziwne przeczucie, że przez kilka moich niesportowych zachowań w ostatnim czasie, właśnie dorobiłem się łatki i przez długi czas będę miał przejebane u sędziów.
Nagle poczułem palące mrowienie na plecach i choć zwykle tego nie robiłem, odwróciłem się w kierunku publiczności. Od razu natrafiłem na znajome zielone oczy. Łyżwiarka patrzyła na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy, za to jej towarzyszka... Gdy spojrzałem na małą jędzę, która zaatakowała mnie wczoraj, uświadomiłem sobie, że dziewczyny muszą być siostrami. Kiedy łyżwiarka pozbyła się przylizanego koczka, który miała w czasie treningu, okazało się, że ma równie imponującą burzę loków, jak tamta mała. Teraz były do siebie bardzo podobne, chociaż łyżwiarka miała w sobie jakąś nieokreśloną łagodność, której zdecydowanie brakowało temu małemu upiorowi. No właśnie, upiór... Dziewczyna patrzyła na mnie zmrużonymi oczami. Mogłem się założyć, że tylko hałas i plastikowa szyba, powstrzymuje ją przed tym, żeby mnie nie zbluzgać. W końcu chyba odnalazła sposób, żeby przekazać mi swoje niezadowolenie, ponieważ powoli uniosła rękę, a następnie wystawiła środkowy palec.
Zdusiłem parsknięcie, które chciało mi się wyrwać z gardła, po czym odwróciłem się w kierunku lodowiska.
– Braxton. – warknął trener. – Wejdziesz na tafle, na ostatnie dziesięć minut i lepiej, żebyś w tym czasie zdobył gola, bo inaczej nie ręczę za siebie.
– Jasne. – odpowiedziałem.
Cieszyłem się, że będę mógł odpracować swoje błędy. Choć tym razem, nie czułem się winny, a jedynie niesprawiedliwie potraktowany. Obiecałem sobie, że ten cholerny krążek wyląduje w siatce, choćby mieli mnie znieść z lodu na noszach.
****
– Tucker.... – warknął O'Connell po meczu, ale przerwałem mu, zanim zdążył otworzyć tę swoją głupią mordę.
– Nie zrobiłem tego specjalnie – powiedziałem. – Chciałem się tylko wyrwać spod ochrony. Ten sędzia, to jakiś kretyn.
– Sam sobie na to zapracowałeś – odpowiedział z kpiącym wyrazem twarzy. – Celowo wywoływałeś zamieszki i teraz jesteś pod obserwacją.
– Spokój – powiedział Easton, nasz kapitan. – Daj mu spokój O'Connell, tym razem to naprawdę nie była jego wina. Stałem obok nich i widziałem to na własne oczy. Zwykłe zagranie, może trochę zbyt silne, ale nie było w tym nic, co można było by uznać za celowy faul.
W szatni panowała cisza, przerywana krótkimi wymianami zdań, innych zawodników. Na szczęście nikt więcej się mnie nie czepiał. Zdawałem sobie sprawę, że było tak, tylko dlatego, że udało nam się wygrać. Co prawda nie strzeliłem gola, ale zaliczyłem asystę przy strzale Hucka, to stawiało mnie w trochę lepszym świetle, zarówno w oczach kumpli z drużyny oraz kibiców.
Mimo to, wiedziałem, że sprzątanie lodowiska mnie nie ominie. Trener zdążył mi o tym powiedzieć, kiedy schodziliśmy do szatni. Miał w sobie na tyle litości, że nie musiałem robić tego dzisiaj. Pozwolił mi przyjść jutro, po treningu.
– Idziemy na piwo? – zapytał Kris, kiedy byliśmy już przebrani.
– Huck? – Odwróciłem się do drugiego przyjaciela i spojrzałem na niego pytająco.
CZYTASZ
Skruszyć lód [WYDANA]
RomanceConnor Broxson to zawodowy hokeista i jeden z czołowych zawodników Chicago Blackhawks. Jednak kolejny sezon nie zapowiada się dla niego kolorowo. Chłopak od pewnego czasu wdaje się w bójki na lodowisku z zawodnikami z innych drużyn. Jego dziwne zach...