*Brantley*
– Nie, proszę, nie! – błaga Avę, gdy ta zbliża się do niej z nożem.
Mija kilka godzin, odkąd się tutaj znaleźliśmy i jak na razie wynajęta kobieta bardzo się ociąga ze swoim zadaniem. Lubi teatralność, więc to rozumiem, ale zaczyna mnie denerwować.
Zastanawiam się, czy Char tak samo ją błagała. Nie, moja dziewczyna, na pewno nie dała się złamać. O ile ją znam, to wiem, że nie robiła z siebie płaczki. Nie jest taka, jest wojowniczką.
Czy ja w myślach nazwałem ją właśnie swoją dziewczyną? Kurwa, zaczynam przez nią wariować.
– Będziesz cierpieć, Kim. Tak jak cierpiała Char, gdy ją biłyście. – Na mój zimny ton aż się wzdryga.
Daję znak Avie, a ta rozpoczyna swoje zadanie. Nóż delikatnie rozcina wytatuowaną skórę. Nie robi tego mocno, ale na tyle, aby Kim wrzasnęła, a krew trysnęła. Trochę mi jej szkoda, w końcu, łączy nas wspólna przeszłość, może bym ją oszczędził, gdyby nie zrobiła tego co zrobiła. Niestety nie możemy jej zabić, bo jej ojciec dobierze się nam wszystkich do tyłków, ale może trochę pocierpieć.
– Brantley! Proszę! Nigdy więcej się do niej nie zbliżę – łka i błaga.
Gdybym jej nie znał, to bym jej uwierzył, ale wiem jaka jest. Nie odpuści Char, dopóki nie dostanie porządnej nauczki. Ostrze znów zatapia się w jej skórze, a ona teatralnie krzyczy. Ja obrywałem mocniej, a nigdy nawet się nie zająknąłem, na pewno dramatyzuje. Nie mogę jej znieść. Daję Avie wolną rękę, jeśli chodzi o nauczkę dla niej, ale podkreślam, że ma zostać żywa i bez żadnych nieuleczalnych obrażeń i bez odcinania kończyn. Kobieta niechętnie się zgadza, a sprawczyni zamieszania znów krzyczy. Wydziera się, że mnie kocha, a ja prycham. Jakby wiedziała co to jest miłość.
Wychodzę stamtąd i wracam do kliniki, to tam muszę teraz być.
Dzwoni mój telefon, sprawdzam kto to. Kurwa. Ojciec. Oczywiście. Odbieram.
– Doszły mnie słuchy, że Kim pobiła twoją nową zabaweczkę – mówi bez cienia współczucia. Zagryzam szczękę.
– To nie jest moja zabaweczka. Ma na imię Charlotte – staram się mieć opanowany ton głosu.
– Ta, wszystko jedno i tak ci się zaraz znudzi. Chcę cię widzieć za piętnaście minut w biurze. Mam dla ciebie robotę. – Jego głos brzmi, jakby był znudzony. Rozłącza się, a ja rzucam telefonem.
– KURWA! – Głośno krzyczę.
Mój telefon rozjebał się w drobny mak, ale mam to w dupie. W aucie mam przecież zapasowy, bo często zdarza mi się je rozwalać. Czy on to robi specjalnie? Akurat w tym momencie ma dla mnie jakąś robotę? Nie mógł poczekać pierdolonego dnia? Mam tylko nadzieję, że nie obudzi się sama w pustym, obcym pokoju. Oby Kat tam była, gdy Char się ocknie. Wsiadam do auta i wściekły jadę do rezydencji ojca. Docieram tam po piętnastu minutach jestem na miejscu. Wyciągam telefon ze schowka, loguję się i ponownie mam wszystkie swoje dane. Wysiadam, biorę kilka głębokich wdechów, żeby nikogo nie zabić i kieruję się prosto do jego biura.
– Czego chcesz, ojcze? – mówię zimnym tonem.
Zamiast odpowiedzieć rzuca we mnie teczką, a ja ją łapię w locie. Otwieram. Zapamiętuję informacje.
– Mam z niego coś wyciągnąć, czy tylko się go pozbyć? – pytam przeglądając teczkę z informacjami.
– Dowiedz się z kim jeszcze robił transakcje. Ktoś sprzedaje Rossim informacje o naszych dostawach, o wszystkim. Prawdopodobnie on coś wie o krecie w naszych szeregach, a może nawet współpracują, bo jakimś cudem Rossi wiedział skąd przejąć naszą dostawę. Dowiedz się jak najwięcej, a później go zlikwiduj. Weź ze sobą Winstona, żeby usunąć wszystkie ślady. – Rzeczowo wyjaśnia mi ojciec.
CZYTASZ
Namiętna Nienawiść 2
RomanceKontynuacja ksiązki Namiętna Nienawiści. Lottie i Brantley powoli zaczynają ustalać, co ich łączy. To prawda co mówią, że miłość i nienawiść dzieli cienka granica, którą łatwo przekroczyć. Niestety, nie wszystko idzie tak, jakby się tego spodziewali...