~4~

944 96 32
                                    

Rozdział napisany przez _kinera_

* Katsuki

Moje uszy się poruszały chodź by nawet od najcichszego dźwięku. Instynkt kazał mi chronić tego maluszka, który aktualnie spał blisko mnie. Musieliśmy powoli ruszać. Nie chcę żeby ktoś tu nas nakrył i zabrał mojego skarba najpewniej prędzej mnie zabijając. Nie oddam go póki żyje, nie do nich. Takie maleństwo potrzebuje kochającej rodziny a nie bandy brutalów.

Zacząłem go delikatnie trącić nosem na co omega pisnęła cicho wstając szybko na równe nogi. Rozglądał się wokół wyszukując jakiegoś zagrożenia.

Wstałem spod drzewa i polizałem jego mały pyszczek w geście troski pokazując mu tym samym, że jest ze mną bezpieczny i się nim zajmę. Omega odsunął się nieznacznie i patrzył na mnie ze strachem. Widząc to poszedłem na przód gestem głowy czekając aż do mnie dołączy. Zielony wilk niepewnie stawiał kroki w moim kierunku więc ruszyłem truchtem na teren watahy.

Nie chcę na niego naciskać. Ma mi zaufać i czuć się bezpieczny a przede wszystkim poznać własnego siebie. Uznać za wartościowego i kochanego.

Badałem cały czas tereny, którymi się poruszaliśmy używając do tego moich wilczych zmysłów. Nikt za nami nie podążał, więc jeszcze się nie zorientowali, że zniknęliśmy co jest dość dziwne. Coś czuję że to cisza przed burzą.

Przyspieszyłem ruchy łap chcąc jak najszybciej znaleźć się na terenie bezpiecznym dla mnie i mojego mate. Oglądałem się co chwila za siebie nadzorując jego stan. Duża utrata krwi skutecznie do wykańczała. Zatrzymałem się widząc jak bardzo jest zmęczony.

Zacząłem go trącić nosem chcąc aby się przemienił. Omega patrzyła na mnie dziwnie ale domyślił się o co mi chodzi i już po chwili stał na dwóch nogach. Podłożyłem się pod jego nogi pokazując mu żeby na mnie wsiadł. Co prawda nie jestem jakiś ogromny niczym koń ale z tak drobnym ciałem zielonowłosego powinienem sobie poradzić.

Izuku nie mając nawet siły protestować niepewnie chwycił moją sierść na karku i usiadł. Poprawił się tak, żeby nam obu było wygodnie. Ruszyłem truchtem z ciężarem na plecach. Szło mi to dość sprawnie więc przyspieszyłem będąc już blisko mojego terytorium.

Na placu głównym nikogo nie było. Pewnie śpią lub bawią się w najlepsze gdy mnie nie ma.

Ruszyłem do mojego domu przed drzwiami zauważyłem, że Izuku zasnął podczas drogi. Powoli położyłem się na ziemi i przemieniłem się. Omega leżała mi na plecach a ja jak najdelikatniej się dało obróciłem nas tak że leżał mi na torsie. Teraz to już tylko jazda z górki. Wziąłem go na ręce wstając z ziemi otworzyłem drzwi wchodząc do ciepłego domu. Ściągnąłem swoje buty i zacząłem się zastanawiać gdzie go dać. Do mnie raczej odpada nie chcę go znów straszyć i narażać na stres.

Spojrzałem na maluszka w moich ramionach. Jest śliczny, ale to nie czas podziwiać. Ruszyłem po schodach na górę starając się aby maleństwo się niepotrzebnie nie poruszało. Niech sobie chwilę pośpi potem dam mu coś do jedzenia bo wygląda na to, że nie jadł od dłuższego czasu.

Otworzyłem drzwi do pokoju gościnnego i położyłem najdelikatniej jak potrafiłem ciało zielonowłosego na łóżko. Przykryłem go kocem i wyszedłem zamykając drzwi. Zbiegłem na dół znów ubierając buty wybiegłem z domu kierując się do tego obok mnie. Muszę ostrzec Kirishime o pewnych niedogodnościach związanych z tym moim '' porwaniem'' omegi. Dla mnie to nie porwanie a chęć ratowania życia mojego przeznaczonego, ale nikt nie wie co sobie o tym pomyślą.

Wbiłem do jego domu nawet nie pukając. Jak bierze w obroty jakąś babkę to nie moja wina. Ma być dla mnie dostępny o każdej porze dnia i nocy.

- Kirishima! - wrzasnąłem na cały dom po czym usłyszałem jakiś huk. Pewnie ten debil spadł z łóżka.

- Bakugou! Jestem! Atakują?! - zaczął krzyczeć i się rozglądać.

Wyglądał jak kręt z tymi małymi przez sen oczami. Jego włosy zwisały sobie wzdłuż twarzy. No może nie wszystkie pewnie zasnął z mokrymi i teraz się odcisnęły.

- Debilu nie atakują, ale mogą więc się ubierz - warknąłem w jego kierunku. Stał w samych bokserkach i może jakaś laska by na niego poleciała, ale nie ja.

Czerwonowłosy patrzał chwilę i westchnął poszedł na chwilę do swojego pokoju w chęci ubrania się. Wyszedł w czarnej koszulce i tego samego koloru spodniach.

- Co się takiego dzieje, że mnie budzisz w środku nocy - mruknął schodząc na dół przecierając zaspane oczy.

- Nic się nie dzieje chciałem cię tylko wkurwić - zaśmiałem się sztucznie a on westchnął zrezygnowany.

- Wiem, że jesteś wredny, ale żeby aż tak? - jęknął siadając na krześle.

- Żarty żartami ale musimy wzmocnić nasz patrol. Ile jest teraz osób? - zapytałem patrząc bacznie na moją prawą rękę.

- Dwanaście - mruknął cicho.

- Wyślij jeszcze osiem osób niech wytęża oczy i uszy. O każdym niebezpieczeństwie mnie informuj - odpowiedziałem stanowczym głosem na co chłopak obok mnie się wyprostował.

- Tak jest! - krzyknął a ja się skrzywiłem. Jest czasem strasznie głośny, ale jako moja prawa ręka spełnia wszystkie warunki więc nie mam co narzekać.

Czerwonowłosy szybkim krokiem wybiegł z domu wypełnić mój rozkaz. Ja nie mając nic do roboty wróciłem do swojego.

Postanowiłem zrobić kanapki dla mojego maluszka, żeby chodź coś zjadł. Wyjąłem chleb a z lodówki szynkę. Posmarowałem dwie kromki masłem i położyłem na każdej po dwóch plasterkach szynki. Jako wilkokrwiści lubimy mięso, więc mam nadzieję, że zje ze smakiem. Pokroiłem jeszcze papryki bo z tego co wiem ma duży niedobór żelaza. Bez tabletek się pewnie nie obejdzie ale warto wspomóc jakimś naturalnym odpowiednikiem.

Dolałem jeszcze soku do wysokiej szklanki. Postawiłem wszystko na tace i ruszyłem do pokoju gościnnego gdzie przebywa maluch.

Zapukałem do drzwi za których usłyszałem szmer. Wszedłem powoli do pomieszczenia i zastałem Izuku na łóżku zwiniętego w kłębek bujał się na boki. Nie podniósł na mnie wzroku co mnie zaniepokoiło.

- Hej... Przyniosłem Ci jedzenie - powiedziałem spokojnie podchodząc bliżej.

Odłożyłem tacę na szafce nocnej i ostrożnie usiadłem na łóżku w odpowiedniej odległości od chłopaka.

- Nie... - zaczął omega ale nie był w stanie dokończyć.

- No już spokojnie. Jesteś tutaj bezpieczny nie bój się - odparłem. Wypuściłem trochę swoich feromonów chcąc go uspokoić ale to nie podziałało. Nie wiem dlaczego na mnie nie reaguje. Trochę mi to utrudnia sytuację.

- Masz zrobiłem Ci kanapki... - sięgnąłem po tace kładąc ją na kolanach chłopca.

- Nie chcę... - szepnął ledwo słyszalnie Zielonowłosy.

- Ja się nie pytam czy chcesz czy nie masz to zjeść Izuku - odparłem stanowczo. Może nie dobrze, że na niego naciskam ale musi zacząć jeść poprawnie.

- Jedz no chyba, że chcesz abym to ja cię nakarmił - zaśmiałem się widząc jego minę i jak szybko zaczął sięgać po kanapki pałaszując je.

- Dobry chłopiec - odparłem. Chciałem go dotknąć ale odskoczył na bezpieczną odległość. Opuściłem zrezygnowany dłoń i dalej wpatrywałam jak je jedzonko, które mu przygotowałem.

_______________________________________

Miłego dnia ❤️

~Alpha With His Omega~ BkDkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz