smoki cz 5

202 9 3
                                    

- Porozmawiaj z nią jak dojdzie do siebie - odpowiedziała zielarka spokojnie. Jej ton nie zdradzał żadnych emocji wiec Dea nie wiedziała czy jej mentorka jest na nią zła czy może uważa ze Dea postąpiła słusznie. Adara zawsze podkreślała wagę ratowania ludzkiego życia i zdrowia. Mówiła, że ludzie są najważniejsi jednak Dea często widywala stara zielarke podczas pracy nad specyfikami dla NICH. Adara była w tedy najbardziej skupiona i wydawała się wręcz szczesliwa. Tak jakby dopiero w tedy była w swoim żywiole. Choć na codzien nie wyrażała się o nich zbyt pochlebnie i nazbyt nie przywiązywała do nich wagi ( tak jak zresztą oczekuje się tu od zielarek ) to kiedy nikt jej nie widział kiedy robiła swoje ziele... W tedy dopiero była szczesliwa.

- Kiedy ona się obudzi? - Głos naczelnika wyrwał Dee z rozmyślań.

- Użyła krwi smoka na własnym ciele nie wspierana żadnym dodatkowym źródłem energii. Nieźle oberwala na szczęście użyła jej niewiele wiec podejrzewam, ze nie śpi juz od dobrej chwili - odparła Adara skrzekliwie.

- Otworz juz oczy dziewucho - mruknął naczelnik z niezadowoleniem. Dea posłusznie odtworzyła oczy i spróbowała usiąść, w tym momencie straszny bol przeszły ja od czubka głowy po same piety i upadła spowrotem na poduszki. Spojrzala na naczelnika. Jego twarz jak zwykle wyglądała groźnie ale nie zdradzała żadnych emocji.

- Wszystko jej wytlumacze - Glos Adary przerwał ciszę. - Teraz to i tak nie da mi spokoju. I więcej się to nie powtórzy, obiecuje. - Adara delikatnie skłoniła głowę przed naczelnikiem, który w odpowiedzi tylko burknął coś niewyraźnie i wyszedł z pomieszczenia. Dopiero teraz Dea rozejrzała się dookoła. Leżała na twardym, wysluzonym łóżku szpitalnym w izolatce, w której zazwyczaj leczono ludzi zarażonych chorobami zakaźnymi. Było to niewielkie, sterylnie wręcz czyste pomieszczenie, o białych ścianach i jasno niebieskich kafelkach, wypełnione po brzegi przerozna aparatura, która w większości i tak nie działała albo nikt nie wiedział do czego służy. Wiedza ta zniknęła wraz z dawnymi czasami i dawnymi ludźmi. Adara czasem o nich opowiadala. Mówiła ze swoja wiedzę na ich temat ma z książek ale sposób w jaki opowiadała te niesamowite historie o ludziach, którzy wzbijali się w powietrze stalowymi maszynami, tworzyli domy jak gory i inteligentne protezy, to wszystko opowiadała tak jakby tam była jakby ich znała jakby była jedna z nich. Ale przecież to niemożliwe bo Adara musiałaby mieć teraz grubo ponad setkę.

- Będziesz tak leżeć i się napić w sufit, głupia!? - Glos Adary wyrwał Dee z rozmyślań.

- Ja przepraszam.... Ja... Bo... - Dea nie wiedziała co powinna powiedziec? Wiedziała ze ma kłopoty. Tym razem porządnie narozrabiala. - Mam kłopoty, prawda? - Zapytała zrezygnowana.

- Nie tak duże jak ci się wydaje - w głowie Adary było słychać jakby nutę zadowolenia ale i przestrogi.

- To jaka będzie moja kara? - Dea wiedziala, że jej nauczycielka i tak powie jej tylko tyle ile sama uzna za słuszne.

- Nijaka. - Odparla beztrosko staruszka. - Bol głowy spowodowany twoja własną głupotą będzie dla ciebie wystarczajaca kara. - Adara zaśmiała się szyderczo.Dea kiwnela tylko głową na znak, że rozumie. Smocza krew jest niezwykla substancja magiczna. Poniewaz sama w sobie nie ma żadnych niezwyklych wlasniwosci ale kiedy maluje się nia odpowiedne symbole na odpowiednim materialne staje się niezwykle potężna. Oczywiście materiał nie może bycr byle jaki, musi on dostarczyć mocy wymalowanym symbolom. Gdyż same w sobie również nie posiadają żadnej siły. Najlepszym materiałem jest ciało i dusza człowieka, wiąże się to jednak z wielkim niebezpieczeństwem. Magia ta pochłania całą energię życiową ze swojego nosiciela. Krew smoka zachowujesie jak pasożyt, który żywi się energia i moca człowieka ale tylko za jego zgodą. Po to właśnie istnieją zaklecia. Z ich pomocą człowiek może otworzyć kolejne punkty energetyczne w swoim ciele. Można tego dokonać również bez ich użycia ale dla początkujących adeptów tejtajemniczej sztuki stanowią ogromnie ułatwienie. Aby użyć magii smoczej krwi można również malować znaki na odpowiednio nasyconych mocą talizmanach, na odpowiednich kamieniach czywykozystac do tego energie żywiołów. Sposobów jest wiele a i wiąz powstają nowe. 

Podczas wykonywania zaklęcia Dea otworzyla tylko punkt czakry trzeciego oka. To dla tego ciągle żyła bo krew nie wyzwala z niej wszystkich sił witalnych  ale będzie musiała się uporać teraz z kilku dniowa migrena.

- A o czym rozmawialiscie z naczelnikiem? - Zapytała Dea kiedy udało jej się w końcu pozbierać myśli. - Czego mjalas minie mówić? - Dea spojrzała na swoja stara nauczycielke. Na kobiete, która nie tylko jej uratowała życie. Adara westchnela głęboko.

- TEN, dla którego prawie się zabilas... Nie wiedza co z nim zrobić... - Adara spojrzał a z troska na młoda uczennicę a widząc strach w jej oczach chciała się wycofać, oklamac ja i powiedział ze wszystko gra. Kiedy juz nabrala do płuc powietrza, aby uspokoic i wyciszyc cala sprawe, cos do niej dotarło. To co widziala w oczach Dei to nie był strach. To była troska pomieszania z determinacją. A data uśmiechnął a się do siebie wspominając czasy kieda sama była taka sama jak to młode dziewczę. - Normalnie ICH rany same się goją i zablizniaja. Jednak tym razem jest inaczej. Zdań jatrzy się ropa a żadna z zielarek nie chce się podjąć leczenia. Ja sama nie mam na to czasu, a ty....

- Zajmę się nim - przerwała jej Dea. Adara tego właśnie się spodziewała po swojej najlepszej uczennicy. Wiedziała, że zbliża się moment w którym uczeń przenośnie mistrza. Sama myśl sprawila, że stare serca mocniej zabiło.

- A co z twoja głową?

- To nic takiego jakoś to wytrzymam - odpowiedziała Dea gramolac się z łóżka. Glowa pekala jej bólem ale postanowiła nie zwracać na to uwagi. - Gdzie on jest?

- W zachodniej części pod miasta w szpitalu. - Dea znow kiwnela głową na znak, że rozumie ale odrazu tego pożałowała bo bol głowy się nasilił. Adara zasmiala się skrzekliwie widząc jak krzywię się z bólu.

- Idź dziecko... Juz idź i weź cos na bol głowy. - Rzuciła Adara na odchodne i ruszyła w stronę drzwi. Dea burknela cos na pozegnanie i zaczęła szykować się do wyjścia. Swój fartuch z wieloma kieszeniami znalazła wisząc na krześle obok łóżka. Założyła go i upiela włosy znaleziona w jednej z kieszeni wstążka. Ból głowy spowalnial każdy jej ruch wiec zanim udało jej się doprowadzić do stanu względnej przydatności do czegokolwiek, minęła prawie godzina. Kolejne dwadzieścia minut straciła idąc do pod miasta. Po drodze odwiedzając szpital ogólny znajdujący się w głównej części ich "miasta". Nie było to do końca miasto, raczej więzienie . Tak w zasadzie zanim to wszystko się zaczęło. Zanim pojawiły się smoki, zanim Dea, naczelnik czy którykolwiek mieszkaniec pojawili się na świecie (Dea nie wliczala w ten skald tylko Adary co do, której miała niejasne wątpliwości). W tedy kiedy ludzie zadzili tym poronionym swiatem, w tedybto było więzienie gdzie zamykano najgroźniejszych przestepcow. Teraz dawne cele służą za mieszkania i kwatery. W sali, która dawniej była czymś co naczelnik nazywa swietlica, odbywały się zajęcia szkolne. Na dawnym deptaku dla więźniów przekopano grządki i rosły tuteraz ziemniaki, marchew, pomidory, sałata i inne wzywa potrzebne do wykarmienia wszystkich mieszkańców. W południowej części gdzie było najwięcej slonca, rosły zioła zasadzone przez ziearki. Wszystko było dokładnie rozplanowane. Każdy mieszkaniec tej malej spolecznosci miał swoje jasno określone zadanie, które wykonywał. Nie było tu miejsca dla darmo zjazdów. Nawet dzieci miały swoje obowiązki. Wszystko musiało działać jak dobrze naoliwiona maszyna aby mieli szanse przetrwać.

P. S. Przepraszam za wszystkie literowki, błędy i stopy. Pisze na tablecie i niestety czasem autokorekta jestem madrzejsza ode mnie

Smocze zieleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz