Margo POV
Drzwi do baru znów się otworzyły. Przewróciłam oczami, nawet się nie odwracając. Była niemal druga w nocy, byłam zmęczona, a nogi bolały mnie niemiłosiernie.
– Zamykamy! – zawołałam.
Talia wyłoniła się z zaplecza. Spojrzała w kierunku wejścia i cmoknęła z uśmiechem. Obejrzałam się przez ramię. Marco Santini. Widok, którego nie można przecież przeoczyć. Moja współpracownica wychodziła z siebie, żeby nalać mu drinka. Wpatrywałam się w butelki, które układałam z niesmakiem dla zachowania koleżanki.
– Oana nie pracuje dzisiaj. – mruknęłam.
– Naprawdę?
Coś w jego głosie kazało mi się odwrócić. Był ewidentnie zmęczony, jakby wcale nie sypiał. Jego koszula miała plamy z potu. Jakoś dzisiaj nie było w nim widać lidera podbojów kobiecych serc. Co trzeba było mu oddać, dla mnie wyglądał zajebiście pociągająco w takim niechlujnym stanie z kilkudniowym zarostem.
– Wyglądasz, jakbyś potrzebował drinka.
– Ty też wyglądasz, jakbym ja potrzebował drinka – omiótł mnie spojrzeniem – albo kilku.
Przechyliłam głowę w lewo, parsknęłam niewesoło. Nie mogłam się obrazić. W końcu miał rację. Byłam zmęczona, włosy lepiły mi się do czoła. Koszulka była przepocona. Nie pachniałam różami. Było mi bliżej do pomyj. Fair enough – mruknęłam pod nosem. Sięgnęłam po najlepszą szkocką w tym przybytku i nalałam mu drugiego.
– Na koszt firmy.
Wróciłam do układania butelek na kolejnej półce. Kiedy skończyłam, podreptałam na zaplecze. Zdjęłam z nóg buty, zmieniłam koszulkę na czystą, usiłując chociaż trochę zmyć z siebie pot w maleńkiej toalecie dla pracowników. Nawet moje majtki były mokre. Marzyłam o prysznicu. Ściągnęła z siebie przepoconą bieliznę i tak nikt nie będzie mnie widział.
Pięć minut później wsunęłam się na siedzenie mojej wysłużonej Fiesty, która mogła pamiętać czasy Noego w arce. Tylko na to było mnie stać. To na sto procent nie zmieni się w najbliższym czasie, o ile nie wygram w totolotka. Parsknęłam śmiechem na taką możliwość. Ale dziewczyna może marzyć, czyż nie?
Klimatyzacja była wspomnieniem tak odległym w tym aucie, że trudno byłoby mi sobie przypomnieć, gdzie jest ten guzik, a nawet jeśli, to i tak był bezużyteczny. W połowie drogi przez pustkowie samochód zaczął mi zwalniać, mimo że przyciskałam gaz. Zapaliła się pomarańczowa lampka z kropelką – I co kurwa, mam teraz wypowiedzieć trzy życzenia? Gdyby to było tak proste. Niestety to lampka od oleju. A po niej czerwona lampka akumulatora a za nią kolejne. Nawet nie wiedziałam, że jest ich aż tyle na tej konsoli. Ciekawe od czego jest ta ze spiralką?
– Ja pierdolę, tylko nie tutaj! – rzuciłam głośno z frustracją.
Udało mi się zjechać na wąskie pobocze tuż przy linii brzegowej. Jak źle wyceluję, pójdę na dno. Zaśmiałam się szyderczo z własnych myśli. Już dawno poszłam na finansowe dno. Mój braciszek się już o to postarał. Nie myśl o tym! Zganiłam sama siebie. Nie tu, nie teraz, nie bez butelki wina. Jezu, nie było na świcie tyle wina, żeby zapomnieć, co zrobił mój braciszek!
Wygrzebałam ze schowka polisę ubezpieczeniową spomiędzy plastikowych sztućców, serwetek, chusteczek i instrukcji obsługi auta. Przyświeciłam sobie telefonem. Gdy odczytałam datę, zamarłam z otwartymi ustami. Ze złości uderzyłam energicznie kierownicę. Kurwa, Kurwa, kurwa!!! Jakby powtarzanie tego mogło zmienić, że wygasła w ubiegłym tygodniu.

CZYTASZ
Not My Name - Baleary tom #5
RomanceZemsta smakuje najlepiej jeśli jest serwowana na zimno. Przemyślana. Przygotowana. Mój brat stworzył mnie z niczego. Ukształtował na swój chory sposób. Nikt nie wie, jak naprawdę wyglądam. Ani jak się nazywam. Odradzam się jak feniks z popiołów i t...