Marco POV
Wpatrywałem się w bladą Margo leżącą na łóżku.
– Nic jej nie będzie. – uspokajał Adrian, przeglądając wyniki badań – Jest odwodniona, ma zapalenie oskrzeli, ale poza tym nic jej nie będzie. Kroplówka zejdzie za jakąś godzinę i możesz ją zabrać do domu. Dam Ci na wynos. – spojrzałem na niego sceptycznie – Serio Marco.
Coś innego przyszło mi do głowy. Margo nigdy nie pozwalała sobie pomóc, a ja byłem zaborczym kutasem. Patrick umieścił czip w Anji, kiedy straciła przytomność w Polsce. To dawało mu przewagę nad każdym, kto chciałby ją porwać. Nie zamierzałem pozwolić odejść Margo. Ta sytuacja też była idealna. Jeśli zrobię to za jej plecami, w którymś momencie ona i tak się dowie, i skończy się rozlewem krwi, pretensjami i tym podobnymi.
– Znam tę minę. – mruknął Adrian.
– Myślę sobie tylko.
– Nie w twojej rodzinie i nie o waszych kobietach.
Spojrzałem na niego domyślnie.
– Hmmm
– Jest jedną z tego rzadkiego gatunku? – skinąłem głową – Karma. – oznajmił z uśmieszkiem.
– Tja powiedz mi coś, czego nie wiem.
Dylematy, kurwa, dylematy.
Marco POV
– Co było w kroplówce? – cichy szept dotarł do mnie, między stukaniem w klawiaturę.
– PWE. – odparłem mechanicznie. (Płyn fizjologiczny wieloelektrolitowy izotoniczny Baxter)
Spojrzałem na nią, odrywając wzrok od laptopa. Zainstalowałem się z nim na drugiej połowie łóżka o poranku. Nie miała już w oczach tego wyczerpania, ale niemal dwadzieścia cztery godziny snu zrobiło swoje. Sprawdziłem dłonią jej czoło. Jeśli miała gorączkę, to nie była ona już tak wysoka jak poprzednio. Sięgnąłem po kubek termiczny z ciepłą herbatą, który miał słomkę, żeby się napiła i zwilżyła gardło.
– Mam dla Ciebie jeszcze cały zestaw antybiotyków i płynów na najbliższe pięć dni. – spojrzała na mnie bez żadnego protestu, co było jak na Margo szokujące. Piła spokojnie.
– Nigdy w życiu nie byłam tak chora. – przyznała, oddając mi kubek i wtulając się w koc.
Przymknęła oczy. Mogła spać niemal dobę, ale wciąż brakowało jej sił. Pogłaskałem ją po włosach. Wyglądała tak niewinnie w zielonej piżamie z filmu Bambi. Urocze brązowe jelonki hasały po zielonej trawce.
– Masz teraz szansę pobawić się ze mną w doktora.
Na lekko wyschniętych ustach pojawił się delikatny uśmiech. Sięgnąłem po nawilżającą pomadkę, którą wygrzebałem z przepastnej kobiecej torebki. Przesunąłem po wargach. Potarła je o siebie. Odłożyłem ją na stolik.
– Dzięki. – szepnęła – Nigdy nie bawiłam się w doktora.
– Ominęło Cię sporo zabawy. – poruszyłem sugestywnie brwiami, częstując ją szerokim uśmiechem.
– Założę się, że grałeś w to z każdą swoją kochanką.
Usiłowała się wygrzebać z koca. Odstawiłem laptop. Przesunąłem się nad nią i ułożyłem między nogami Margo, opierając się na przedramionach. Nie chciałem zgnieść ciała pode mną.

CZYTASZ
Not My Name - Baleary tom #6
RomanceZemsta smakuje najlepiej jeśli jest serwowana na zimno. Przemyślana. Przygotowana. Mój brat stworzył mnie z niczego. Ukształtował na swój chory sposób. Nikt nie wie, jak naprawdę wyglądam. Ani jak się nazywam. Odradzam się jak feniks z popiołów i t...