Part 18

6K 348 124
                                        


Margo POV

Znów byłam w swoim pudełku po butach. Po porannej rozmowie, o ile to można w ogóle nazwać rozmową, wróciłam do siebie. Przymknęłam oczy na wspomnienie tego co powiedział:

– Nie musisz się wyprowadzać. – doszły mnie ciche słowa, na które mimowolnie podskoczyłam. To trzeba dobrze rozegrać Margo. Na spokojnie, argumentami.

Jedyną rzeczą, którą spakowałam, była moja piżama z małą syrenką. Polubiłam tę szmatkę.

– Lubię mieć własną przestrzeń.

– Ja też, ale chcę, żebyś została. – jego głos był uwodzicielsko miękki. Otworzyłam usta, ale nic się spomiędzy nich nie wydostało. Wpatrywaliśmy się w siebie dość długo.

– O co ty mnie pytasz? – wyszeptałam, wciąż tkwiąc w miejscu. Zawieszona na parę chwil pomiędzy rzeczywistością a marzeniami, że mogłabym być normalna.

– Ja nie pytam, ja proszę, żebyś się do mnie wprowadziła. – schował dłonie do kieszeni – Podoba mi się wizja, że będziesz w moim łóżku każdej nocy.

Ostatnie trzy słowa wyrwały mnie z zawieszenia. Noc! Po kręgosłupie przebiegł niespokojny dreszcz. Czy zrobiłam coś, co go zaniepokoiło? Czy miałam koszmary? Nic nie mówił, ale to nie znaczyło, że udało mi się spokojnie spać przez siedem nocy. Wpatrywałam się w niego, ale nie byłam w stanie odkryć, o czym myśli.

– Szkoda tylko, że ciebie w nim zazwyczaj nie będzie.

– To gdziekolwiek będę, poczuję się lepiej, że jesteś tutaj, w mojej pościeli, bezpieczna.

– Jestem bezpieczna w swoim pudełku po butach. – zapewniłam, podchodząc do niego bliżej z plecakiem w ręku.

Pogłaskał mnie po twarzy.

– Jesteś okropnie uparta. – znów mierzyliśmy się spojrzeniami.

– Przyganiał kocioł garnkowi. Już przerabialiśmy tę rozmowę.

– Mhmm – mruknął – Czego się boisz?

Uniosłam brwi do góry w wyzwaniu. To, co zamierzałam powiedzieć, było absolutnie nie fair. I nie miało nic wspólnego z prawdą.

– Jesteś, kim jesteś.

Nie wydawał się zaskoczony tym stwierdzeniem. Ani też obrażony czy rozzłoszczony. Coś pojawiło się w jego oczach i natychmiast znikło.

– To znaczy?

– Pracujesz dla Patricka i robisz... – przygryzłam wargę. Zrobiłam nieokreślony gest ręką.

– Pamiętasz co powiedział Tristan w Stardust? Nie jestem sprzedawcą. Ja po prostu pracuję w sklepie jako sprzedawca. – zacytował – Jest różnica pomiędzy tym co robię a kim jestem. – dodał łagodnie, gładząc mnie po ramieniu – To praca jak każda inna i nie przynoszę jej do domu.

– Jezu! – sarknęłam – Powinnam się czuć szczęściarą, że nie masz plam krwi na ubraniach?

Pacnął mnie palcem w nos i uśmiechnął się pobłażliwie.

– O to nie musisz się martwić.

Skrzyżowałam dłonie na piersi, udając, że potrzebuję się od niego odgrodzić.

– Wiesz, historia z Isabel i to, co mi powiedziałeś, sugeruje coś innego.

– Tutaj zawsze byłabyś bezpieczna. – zapewnił po raz kolejny.

Not My Name - Baleary tom #6Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz