Rozdział 4 (część 2)

104 10 58
                                    

Tivan razem z Kayran przyjechał wynajętą dorożką pod rezydencję Farita na chwilę przed spotkaniem w restauracji Menażeria. Wcześniej zdążył jeszcze kupić w butiku rodziny Dalih żółte sherih i podarować je Kayran. Oczywiście ubrała się w nie na spotkanie i teraz siedziała obok Tivana, uśmiechając się z satysfakcją. Jej dobry humor potrwa pewnie kilka najbliższych dni, dopóki nie znajdzie sobie nowego ubrania albo biżuterii, a przez ten czas przestanie go męczyć o tak trywialne sprawy jak jego uczucia. On o wiele bardziej potrzebował teraz spokoju i kilku spotkań z Sercoszybkimi, na których mógł poczuć adrenalinę i zapomnieć o problemach. Rozmowy o jego samopoczuciu wcale by mu nie pomogły.

– Witajcie. – Drzwi do dorożki otworzyły się i Farit wsiadł do środka. Przekazał woźnicy adres restauracji i przygładził ciemnozielony mundur pomniejszego oficera Rhavad. Od dawna zajmował w straży miejskiej tę samą pozycję, która osiem lat temu pozwoliła mu uratować Tivana. W rzeczywistości jako reprezentant klanu Ogników Farit był ważniejszy niż wszyscy jego przełożeni razem wzięci, dlatego zawsze rezygnował z awansu. Jego władza była nieoficjalna i bez konsekwencji.

– Przejadę się z wami i w trakcie drogi porozmawiamy. Mam nadzieję, że wam to nie przeszkadza? – powiedział Farit, chociaż już podjął decyzję. Mimo że uczył Tivana samodzielności w politycznych sprawach Sercoszybkich, nie mógł zmienić faktu, że to on miał ostatnie słowo.

– Panie Halimar, podróż z panem to będzie czysta przyjemność. – Kayran uśmiechnęła się słodko i podała Faritowi prawą rękę.

– Miło mi to słyszeć – odparł, z wrodzoną uprzejmością, która pozwoliła mu dostać się na szczyt. Od wielu lat starał się nauczyć jej też Tivana, ale z marnym skutkiem. Na szczęście gdy zdał sobie sprawę, że jego podopieczny nie do końca pójdzie w jego ślady, błyskawicznie zmienił podejście. „Skoro nie chcesz być miły, spraw, by postrzegali cię jako niebezpiecznego." Tę lekcję Tivan bardzo wziął sobie do serca.

– Mam do ciebie prośbę – zaczął Farit. – Wiem, że to dla ciebie trudne, ale musisz dziś poruszyć kwestię śmierci Zoren.

– Gubernator chce znaleźć sprawcę? – zapytał Tivan spokojnie, ale w środku już poczuł ściskanie żołądka.

– Sprawa jest delikatna. – Farit przeczesał siwiejące włosy. – Oficjalnie nie możemy ukarać Sercoszybkiego, nawet liberalny gubernator się na to nie zgodzi. Ale jako elita laharskich Sercoszybkich powinniśmy wiedzieć, co się dzieje na naszym podwórku i sprawiać wrażenie kompetentnych. A samą śmierć możemy wykorzystać do naszych celów – skwitował beznamiętnie.

– Jakich?

Tak naprawdę Zoren w ogóle nie obchodziła Farita, co nie dziwiło Tivana. Sam starał się odgrywać rolę jak najbardziej niewzruszonego i opanowanego, bo właśnie to najbardziej cenił jego mentor. Ukradkiem otarł spocone dłonie w spodnie i pochylił się do przodu, żeby udawać choć trochę zainteresowanego całą sprawą. W końcu polityka Sercoszybkich zawsze go ekscytowała. Dlatego musiał jak najbardziej odciąć się od sprawy śmierci Zoren, potraktować ją jako zwykłą sensację w gazecie i bez emocji, jak prawdziwy lider, wyłożyć ją reszcie. Musiał zachowywać się rozsądnie, żeby udowodnić innym, a przede wszystkim Faritowi, że zasługuje na to, by przejąć jego miejsce w klanie.

– Pomyśl, Tivan. To ty musisz poprowadzić tę rozmowę, więc nie pomogę ci, tłumacząc, o co chodzi.

– Wszystko jest związane z polityką.

– Jak zwykle. – Farit założył nogę na nogę.

– Równość i Sprawiedliwość nie wystawiła swojego kandydata w wyborach, a Lepsze Jutro po wybrykach namiestnika też raczej nie zaryzykuje. Jeżeli poruszę najbardziej sporną kwestię, czyli ciepłowców, zobaczę, jak układają się sojusze.

SercoszybkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz