ROZDZIAŁ 14
Tydzień nieobecności Wilhelma minął szybciej, niż chciałam. Nie miałam ochoty go widzieć. Nie miałam ochoty nikogo widzieć. Może wydawać się to absurdalne, ale nawet Tommy w tym momencie był dla mnie jedynie bolącą raną. To jak mnie potraktował ostatnim razem boli z każdym wspomnieniem. Z jedne strony marzyłam o jego ramionach, zaś z drugiej czułam jedynie zażenowanie i złość. Tak niewiele dni zostało do moich urodzin. Czas biegł nieubłaganie, a moje samopoczucie emocjonalne wisiało na włosku. Przepłakane ostatnie dni, pustka, brak ambicji i chwilowa zapaść dawała się we znaki. Nie miałam ochoty wychodzić z łóżka i też tak czyniłam. Matka sądziła, że się rozchorowałam, a że na wielkiej oficjalnej uroczystości wszystko musi być idealne to nie miała nic przeciwko temu, abym odpoczywała i zdrowiała. Dzięki takiej sytuacji nie musiałam widzieć się z Tommym. Nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy, zaakceptować ostatniego. Serce aż kuło.
Ze znudzenia przeglądając książkę do nauki Luksemburskiego. Spojrzałam za okno, kiedy to do pokoju zapukał jeszcze nieznany dla mnie osobnik.
- Tak? Proszę. – powiedziałam dość cicho, zastanawiając się czy osoba zainteresowana w ogóle to usłyszała.
Do pokoju wszedł Wilhelm. Był uśmiechnięty, nieco niepewny, ale w dobrym nastroju. Ubrany w ciemne, eleganckie spodnie, koszulę w kratę i szykowne buty typu brogue. Nie wiem dlaczego, ale mimowolnie się uśmiechnęłam, niemal sekundę później besztając siebie samą za ten czyn.
- Witaj. – szepnęłam. – Już wróciłeś. - zauważyłam.
- Tak jak było mówione. Mam coś dla Ciebie. – uśmiechnął się i przysiadł na skraju łóżku.
- Dla mnie? – jednak ta myśl nie była w tym momencie najważniejsza, ani fakt, że w ogóle przybył, a jedynie to, że z rana doprowadziłam się do stanu pożądanego i wyglądałam w miarę dobrze. Choć dlaczego, aż tak się tym przejmowałam?
- W sumie nic takiego, ale stwierdziłem, że się Tobie spodoba.
Delikatnie ujął moją dłoń i pocałował, jak na gentlemana przystało, później ją odwrócił i przyłożył do niej śliczną bransoletkę z perłami i złotem. Niepewnie na niego spojrzałam. Nie wiem czemu miał równać się ten gest. Chciałam się uśmiechnąć, ale nie powinnam była. Zaskoczył mnie. Na jego twarzy widziałam ten niepewny uśmieszek, jak jego kącik ust idzie ku górze.
- Dziękuję, jest śliczna. - delikatnie mieniła mi się na ręce. Była naprawdę piękna.
Uśmiechnął się, po czym zmienił temat, odbierając z moich kolan książkę.
- Jeszcze męczysz ten biedny, piękny język? – uniósł brew, pytając poważnie po chwili zadziornie się przyglądając.
- No niestety, zmusza mnie do tego etykieta. Takimi prawami rządzi się Amber Island. Nie z mojej woli. – powiedziałam , unosząc ramiona na znak obojętności i kierując swoje oczy na książkę.
- Może miałabyś ochotę na spacer? - spytał, był naprawdę uroczy. - Przewietrzysz się. Słyszałem, że nie najlepiej się czujesz, a więcej tlenu może tobie posłużyć.
- Przepraszam cię Wilhelm, ale raczej nie mam nastroju. - uśmiechnęłam się smutno, na wspomnienie feralnego wieczoru z Tommym.
- Daj się wyciągnąć. Naprawdę dobrze może ci to zrobić. - zachęcał.
- Nie, serio. Tym bardziej, że na dzisiejszy wieczór umówiłam się z Evelin. - odparłam. - Bardzo dziękuję za prezent. A co do spaceru, może innym razem. Teraz muszę się uczyć. - wskazałam na książkę.
- Jasne... - odparł nieco smutnawo. - Wieczorem postaram się do ciebie zajrzeć. - oznajmił, a ja się już zagłębiłam w literkach.
Ostatni wieczór z Tommym nie dawał mi spokoju. Ja mógł mnie odtrącić? Powiedzieć, że był to nasz ostatni pocałunek? Odciąć się? Choć może się mu nie dziwię. Okłamywałam go. Okłamywałam cały czas. A może po prostu zataiłam prawdę? To chyba to samo. Byłam gotowa oddać się Tommiemu. Naprawdę. Nie bacząc na konsekwencje, które mogły być naprawdę skandaliczne.
Musiałam porozmawiać z Evelin. Potrzebowałam rozmowy.
Nastał wieczór. Poszłyśmy z Eveline do ogrodów. Usiadłyśmy pod moja ulubioną paulownia. Ławeczka była jeszcze rozgrzana po całym dniu. Eveline miała minę pełną zwątpienia, zwłaszcza po tym jak zobaczyła moją twarz. Wiedziała, że wydarzyło się coś. Ona mnie juz znała. Nawet bardzo, by wiedzieć, że chodzi o Tommiego.
- Co jest Sophie? - w końcu spytała. - Nie mów, że ty i Tommy...
- Nie wiem, chyba tak. Chyba się rozstaliśmy. Sama już nie wiem jak to ocenić. - łza spłynęła po policzku.
Spojrzałam na niebo. Słońce powoli zachodziło. Dopadła mnie głęboka zaduma. Jakbym właśnie sobie zdała sprawę, że jestem sama. Nie poczuję już jego ust czy dłoni. Nie usłyszę tego głębokiego głosu i nie wtulę się w te silne ramiona. A świadomość, że będę codziennie go widywać, że będzie moim pracownikiem wcale nie polepsza sprawy. Może rzeczywiście powinnam zapomnieć? Oddelegować go do innych prac?
Co do Wilhelma... Wilhelm jest naprawdę dobrym facetem, ale to wciąż nie Tommy. Mimo tego, że jest równie przystojny, choć tak bardzo inny. Jest miły i kochany. Dbający o mnie, szanujący, wspierający. On doskonale zdaje sobie sprawę kim dla mnie jest Tommy. Mimo naszej przeszłości, naszej historii wciąż oddany.
- A co z Wilhelmem? - spytała, ale widziałam jak się obawiała mojej reakcji jak tylko o nim wspomni.
- Nie wiem. Jak wychodziłam z domu to widziałam, że był u mojego brata. On jest dobrym facetem. Ale... ale to wciąż nie jest Tommy. - spojrzałam na swoje stopy i wpatrywałam się w nie, jakby były czymś najbardziej interesującym na świecie. - Jak byłam u Tommiego... Powiedziałam mu, że chce się z nim kochać...
- Sophi, ale wiesz co.... - zaczęła powoli.
- Tak, wiem co by mnie czekało, gdyby ktoś się o tym dowiedział. Wiem, jaka jest tradycja. Mój mąż ma być moim pierwszym. Nie inaczej. - powiedziałam przeciągle, zażenowana tradycją. - Może inaczej bym na to spojrzała, gdybym go kochała. Ale tak nie jest. Widzę jak bardzo się stara Wilhelm, ale on swoją szansę miał. Doskonale o tym wie. Spieprzył, a ja za to nic nie mogę, że chwilę później poznałam Toma.
- I jak z nim było? Zrobiliście to? - spytała ciekawska, nieco zaniepokojona, ale z wariackim uśmiechem.
- Evelin... Proszę cię... - zarumieniłam się, ale w głębi duszy cholernie było mi smutno.
Nagle usłyszałam szelest liści, a w oddali Sebastiana jak ręką uderzył boga winnego krzaka bukszpanu. Czyżby usłyszał nasza rozmowę? Sama nie wiedziała, ale na to wyglądąło. A moje serce zabiło mocniej. Jeżeli tak, to mogę mieć duże nieprzyjemności.
YOU ARE READING
Amber Island
Romance- Historia zakazanej miłości - Dwudziestoletnia Sophia, Królewna Amber Island, przyszła królowa kraju staje przed najtrudniejszym wyborem w życiu. Pokieruje się rozumem i zasiądzie na tronie mając u boku przystojnego Księcia Luksemburga, czy posłu...