ROZDZIAŁ 8
Kochałam mojego małego braciszka. Chłopca zawsze uśmiechniętego. Zawsze chętnie niosącego dobro. Wiecznie zadowolonego, mimo braku zainteresowania ze strony rodziców. Na mój widok jego policzki promieniały i skory do zabawy chłopiec, ciągnął mnie za bluzkę swoją kruchą rączką w kąt pokoju. Jego blond loczki idealnie podkreślały jego szare oczka, które z radością witały mnie każdego dnia.
Henry, bo tak się nazywa mój mały braciszek niestety nie był normalnym dzieckiem. Jego skośne oczka i płaski profil twarzy od razu wskazywał na trisomię dwudziestej pierwszej pary chromosomów. Nigdy mi to nie przeszkadzało. Kochałam go mimo wszystko. Jedynie było mi zawsze przykro, gdy matka potrafiła go traktować jak powietrze. Bądź zwyczajnie oschle. Ja rozumiem, że całe królestwo spocznie na moich barkach. Że on nigdy nie będzie mógł zasiąść na tronie. Ale bolało mnie, że go tak ignorowała. Doskonale zdawała sobie sprawę, że w jej wieku do takich powikłań podczas ciąży może dojść. Dosyć późno zaszła ze mną w ciążę, a co dopiero mówiąc o moim bracie. Jednak powinna zaakceptować sytuacje taką jaka jest. To, że mnie nie poświęcała czasu było niczym, w porównaniu jak traktuje Henriego. Wiem, że go kocha, ale kraj znaczy dla niej wszystko. Również opinia publiczna, która spaczyła jej miłość do syna.
Gdy powoli weszłam do jego pokoiku,ujrzałam jasno-niebieskie ściany pokryte pięknymi malunkami zwierząt. W kącie tuż nad oknem było wielkie łóżko, a w kącie samotnie bawiący się chłopiec. Aż łezka mi się zakręciła.
- Cześć Kochanie. - przywitałam się z czterolatkiem.
On jak na zawołanie ożywił się i gdy tylko mnie ujrzał, rzucił zabawkę i szybko do mnie podbiegł.
- Sophi! - krzyknął radośnie, a ja go mocno przytuliłam i zaczęłam się zastanawiać, gdzie jest opiekunka i dlaczego zostawiła go bez opieki.
- Co tam maluchu? Tęskniłeś? Co dziś robiłeś?
- Chodziki! (czyt. Samochodziki) -uradowany odparł i wygramoliwszy się z moich objęć, popędził po dwa autka i wręczył mi jeden, dając znak, że chce się bawić.
- Wili był! (czyt. Wilhelm) -powiedział zadowolony, gestykulując łapkami jazdę autka. - Rówke dał! (czyt.Ciężarówkę) - i pogłaskał obok leżący wóz.
Kochałam jego szczere rozradowanie.To jak doceniał każdy gest, każdy uśmiech i zrozumienie. To, jak cieszył się życiem,nie zwracając uwagi na przykrości. Po prostu żył.
Bardzo zdziwił mnie fakt, że był u niego Wilhelm, nie spodziewałam się po nim takiego gestu, ale zaimponował mi. W głębi duszy byłam mu wdzięczna. Na samą myśl się uśmiechnęłam widząc go oczami wyobraźni bawiącego się samochodzikami.
***
Coraz większy rozgardiasz panujący w królestwie dawał o sobie się we znaki. Ciągłe wizyty w gabinecie matki czy ojca, dopracowywanie nudnych menu, niekończące się lekcje języków czy ekonomii naszego państwa, nie mówiąc już o savoir-vivre, który miałam już opanowany do perfekcji.
Akurat miałam przymiarkę sukni urodzinowej, gdy do pomieszczenia wszedł Wilhelm. Nieco zdziwiona, gwałtownie się ruszyłam, co poskutkowało wylądowaniem igły w moim udzie.
- Auć! - syknęłam.
- Przepraszam Panienko. -powiedziała starsza kobieta. - Zostawię Panienkę z Księciem Wilhelmem. -skwitowała, odstawiła przyrządy pracy i wyszła.
- Co cię tu sprowadza? - spytałam dosyć oschle, na co on zmarszczył jedynie brwi i podszedł do mnie bliżej.
- Jak skończysz zabieram cię na kolację. - powiedział, na co po gardle przeszedł mi smak goryczy i spojrzałam za okno.
- Mam jeszcze trochę pracy. -starałam się wymigać. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że jest to niegrzeczne, ale musiałam się jakoś przed nim bronić.
- Rozmawiałem z Danielle. Mówiła,że po krawcowej masz już wolne. - uargumentował.
- Mam inne wyjście? - coś czułam,że ta walka jest nierówna.
- Ewentualnie, gdybyś się jeszcze spierała, to oświadczyłem wszystkim, aby dzisiejszego wieczoru nie przeszkadzali. Twoja matka dość przychylnie na to spojrzała. Także...
- Wiedziałam, że maczała w tym palce. - nie wiem czy powiedziałam to do siebie, czy do Wilhelma, ale pewne było to, że matka nie da za wygraną. Nigdy. Jak Sebastian.
***
Nie pamiętam dlaczego kiedyś zauroczyłam się tak Wilhelmem. Czy to jego oczy sprawiły, że moje serce potrafiło zabić mocniej? Czy to kwestia uśmiechu, który w prawdzie był piękny, jednak niczym nie równał się z czekoladowymi ustami Tommiego? A może jego charyzma i nieustępliwy charakter z początku osłodziły moje życie,rozżarzyły we mnie iskry miłości, bym później stała się idealną marionetką polityczną. Luksemburg doskonale zdawał sobie sprawę jakie korzyści płyną z tego ożenku. A może sam Wilhelm był marionetką w rękach ojca? Chciałam w to wszystko wierzyć. Niestety prawda była dużo prostsza. Wilhelm mnie zwyczajnie kochał. Żałował tego co zrobił kiedyś i teraz chciał odkupić winy. Niestety, teraz było już za późno. Tak w każdym razie myślałam.
Ze zawiązanymi oczami, niepewnie kroczyłam w sandałkach po trawie. Wilhelm jedną ręką trzymał moją dłoń, by drugą objąć mnie w talii i prowadzić do jeszcze nieznanego dla mnie miejsca.Nie powiem, byłam nawet ciekawa co wymyślił. Jednak czułam się nieswojo. Czułam się jakbym dopuszczała się zdrady. Tym bardziej, że dzisiejszy wieczór miałam spędzić z Tommim. Musiałam się nacieszyć chwilami, które nam jeszcze zostały. Tym bardziej, że w szeregi ochrony królewskiej miał wkroczyć już za dwa dni, co sprawiało, że czułam się, jak żołądek przewraca mi się z każdym kolejnym krokiem. Tak naprawdę dalej nie wiedziałam czy zdołam mu powiedzieć. Powinnam zrobić to jutro, ale strach zżerał mnie na tyle, że ani krzty słowa nie potrafiłabym wypowiedzieć.
- Jesteś piękna. - usłyszałam szept i poczułam niemal stykające się wargi Sebastiana z moim uchem. Przeszedł po mnie dreszcz.
Nie odpowiedziałam, czekałam na dalszy rozwój sytuacji.
Nagle ni stąd ni zowąd usłyszałam cichą piosenkę. Bryan Adams - Heaven. Nasza piosenka - zaniemówiłam. Niestety,ale doskonale pamiętałam również te nasze wspólne, miłe chwile z Wilhelmem. To jak uwielbiał mnie przytulać i podnosić, niczym Patrick Swayze w Dirty Dancing. Jak rzucaliśmy kaczuszki na rzece Alzette. Jak tańczyliśmy pod gołym niebem do piosenki Adamsa, którą nucił mi wprost do mojego ucha. Niestety, ale pamiętałam i to...
- Szliśmy tą drogą wcześniej, ale tamto jest teraz skończone. Ty ciągle sprawiasz, że wracam po więcej... -niemal szeptem śpiewał w rytm muzyki, rozwiązując chustę zasłaniającą mi obraz na świat.
Po chwili stanął za mną, trzymając mnie w talii i czekając jedynie na moją reakcję.Oniemiałam.
YOU ARE READING
Amber Island
Romance- Historia zakazanej miłości - Dwudziestoletnia Sophia, Królewna Amber Island, przyszła królowa kraju staje przed najtrudniejszym wyborem w życiu. Pokieruje się rozumem i zasiądzie na tronie mając u boku przystojnego Księcia Luksemburga, czy posłu...