Witam państwa serdecznie w pierwszym rozdziale "Syndromu białej kartki". Nie, ta opowieść wcale się tak nie nazywa, ale musiałam od czegoś zacząć, aby kartka przestała być pusta. Naprawdę, to pomaga. Teraz, gdy moja wirtualna kartka nie jest już pusta, mogę zacząć tworzyć coś z sensem, a nie wygłupiać się z jakimś meta-kontekstem i kompletnie oderwanymi od czegokolwiek...
Spojrzałam na zegarek. Tak coś czułam, że ta ósemka wyglądała podejrzanie. W rzeczywistości była ósemką, ale w ciągu godziny zdążyła się przekształcić w dziewiątkę. Jeju, pisałam tych kilka idiotycznych zdań przez godzinę. Podniosłam swój ciężki tyłek sprzed komputera i wyciągnęłam ręce w górę, aby się rozciągnąć. W zasadzie dobrze się stało, że tak długo pisałam. Dzięki temu uniknęłam siedzenia i czekania, aż w końcu nadejdzie czas opuszczenia domostwa, by wyruszyć w drogę.
Dziś odbywa się Warsztat Młodych Twórców w ramach UroConu, na który zostałam zaproszona, a ja zdecydowanie nie jestem z tych, którzy taką szansę mogliby przegapić. Mam wrażenie, że i tak będę tam godzinę przed czasem. No dobra, może dwie.
~~~
W niewielkiej sali upchniętych było więcej ludzi, niż wydawałoby się to możliwe. Na całe szczęście byłam w niej tylko dwie i pół godziny przed czasem, więc zdążyłam zająć sobie jedno z najlepszych możliwych miejsc. Tak mi się przynajmniej wydawało dwie godziny temu, gdyż obecnie wszystkie miejsca były zajęte, łącznie ze stojącymi. Przynajmniej zostało nieco przestrzeni na powietrze nad głowami.
W każdym razie siedziałam tak w gotowości na rozpoczęcie spotkania, trzymając w dłoniach niewielki notatnik oraz ulubiony długopis. Tak, odręczne notatki to coś bardzo dziwnego w obecnych czasach, ale zapisywane w ten sposób pomysły i uwagi wwiercały się w mój umysł, nie pozwalając o sobie zbyt łatwo zapomnieć, nierzadko wyzwalając słodkie, otępiające poczucie inspiracji.
- Witam Was serdecznie, Młodzi Twórcy, na naszym Warsztacie - odezwał się nagle głos tuż przy moim uchu.
Okej, przyznaję, to wcale nie było najlepsze możliwe miejsce. Nie uwzględniłam tego ogromnego głośnika, który stał tuż obok. Na swoje usprawiedliwienie wspomnę, że świetnie się kamuflował. Nikt by nie zauważył tej nieuchwytnej, czarnej istoty na białym tle ściany.
- Jak co roku zebrałyśmy tu kilkoro młodych, ambitnych, debiutujących pisarzy, by wesprzeć ich na trudnej drodze do literackiej sławy... - wykrzyczała z głośnika druga prowadząca, moja redaktorka Elena. Właściwie wcale nie wykrzyczała, ale przez bliskość nieuchwytnego sprzętu audio tak to właśnie odebrałam.
No dobrze, "moja redaktorka" chyba jednak brzmi zbyt poważnie. Co prawda redagowała to jedno opowiadanie, które dostało się do antologii Niespecjalnie Poważnej Fantastyki, i zaprosiła mnie do uczestnictwa w tym panelu, ale mam dziwne wrażenie, że gdybym zadała teraz pytanie (którego z bohaterów "Nocy w podziemnym sklepiku" kraszuje pani najbardziej?), nie miałaby bladego pojęcia, kim właściwie jestem (a sama wielokrotnie czepiała się, że Reimond ze "Sklepiku" nie może być jednocześnie kupcem, wojownikiem, pieśniarzem i kosmitą, a do tego mieć piegów. Nie wiem, czym ją tak skrzywdziły piegi).
- Zaczniemy od omówienia próbek, które przesłaliście pani Reetirw. Każdą z osób proszę o powiedzenie kilka słów o sobie, a następnie...
Przyznam, że nieźle się zestresowałam. Do tego stopnia, że kompletnie nie słuchałam tego wszystkiego, co mówią prowadzące i uczestnicy. Tkwiłam w pewnej niedookreślonej przestrzeni, być może umieszczonej wewnątrz tego nieszczęsnego głośnika, który został przeze mnie zapamiętany tak dobrze, że chyba zostanie głównym bohaterem któregoś z moich kolejnych tekstów.
CZYTASZ
Królestwo pustej kartki
FantasyBea, lat 20, sławna pisarka. No dobra, ani sławna, ani pisarka, ledwo klepaczka tekstów do szuflady. Pewnego dnia w wyniku absurdalnych kolei losu trafia do... stworzonego przez siebie świata fantasy. Przygoda, magia, fascynujący młodzieńcy... Czas...