003.

646 44 39
                                    

Ustał przede mną, by całkowicie zagrodzić mu drogę. Ja stałam bezwiednie obserwując całą sytuację. Rozmasowując obolały nadgarstek, czułam jak moje serce wali. Nie wiedziałam czy to przez całą sytuację czy przez to, że zobaczyłam Atsumu. — Nie zbliżaj się do niej, rozumiesz?

Mężczyzna jedynie uniósł ręce do góry w geście kapitulacji po czym się oddalił.

— Boże, Rei. Nic ci nie zrobił? — Odwrócił się w moją stronę. Popatrzył na mnie bardzo zmartwiony tym wszystkim. Byłam mu wdzięczna za pomoc, jednak w głębi duszy dalej chowałam urazę i czułam okropny żal.

— Nie. — Lekko uniosłam głowę, by na niego spojrzeć i w tym samym momencie wszystkie tłumione przeze mnie dotychczas uczucia, które zdawały się powoli umierać odrodziły się na nowo. — Dzięki, ale sama bym sobie poradziła.

Próbowałam grać twardą, gdy tak naprawdę nogi miałam jak z waty.

— Widziałem cię dzisiaj w szkole. — Zaczął ze wzrokiem zbitego psa. — Tęskniłem za tobą. — Próbował założyć moje włosy za ucho, jednak instynktownie odwróciłam twarz, nim zdążył w ogóle mnie dotknąć. Rozumiejąc o co chodzi od razu cofnął rękę.

— Dzięki za pomoc, Miya. A resztę sobie daruj. — Odwróciłam się do niego plecami, wypatrując mojego pociągu, jednak tak naprawdę po prostu nie mogłam znieść tej gęstej atmosfery między nami.

— Posłuchaj..— zaczął, łapiąc mnie za ramię, jednak ja nie chciałam słuchać. Nie chciałam słuchać jego głupich tłumaczeń dlaczego nie zadzwonił przez tak długi czas. Nie chciałam, żeby mnie okłamywał. Nie chciałam spojrzeć na niego w ten sam sposób co kiedyś.

— Przestań — mruknęłam, kolejny raz unikając jego dotyku. Wiedziałam, że wtedy mogłabym rozpaść się na kawałki, a naprawdę nie miałam na to siły. — Nie było cię przy mnie, zostawiłeś mnie w najgorszym momencie! — Poczułam, jak łzy zbierają się w moich oczach, a w tym samym momencie podjechało metro. Usłyszałam ciche przepraszam z jego strony, jednak postanowiłam to zignorować. Weszłam do środka po czym jeszcze raz spojrzałam w stronę blondyna, jednak jego tam już nie było. Usiadłam na wolnym miejscu obok jakiejś starszej pani i głośno wypuściłam powietrze. Byłam tak cholernie roztrzęsiona, że marzyłam jedynie aby być już w domu. Jeszcze ta cała sytuacja z Atsumu. Boże. Czy on naprawdę musiał to powiedzieć? Nie mógł po prostu mi pomóc i udawać, że w ogóle się nie znamy? Starałam się to wyprzeć, jednak przez cały ten czas tęskniłam bardziej, niż wydawało mi się, że w ogóle mogę. Tak czy inaczej, teraz byliśmy sobie kompletnie obcy. On miał swoje życie, ja swoje i dokładnie tak powinno zostać.

— Cześć, wujku! — Krzyknęłam wchodząc do domu. Wiedziałam, że w niektóre dni ciocia pracuje do późna, więc zakładałam, że nie będzie jej w domu, gdy wrócę.

— Cześć, młoda! Nałożyć ci obiad? — Naprawdę zaczęłam się zastanawiać czy to określenie na moją osobę stanie się codziennością dla męskiej części tego domu. Szybko ściągnęłam swój beżowy płaszcz i odwiesiłam go na wieszak w przedpokoju. Jeszcze szybko poprawiłam grzywkę, gdyż jak zwykle rozwiał ją wiatr. Skaranie boskie, naprawdę. Podciągnęłam zakolanówki po czym udałam się do kuchni.

— Potem zjem, bo w sumie nie jestem jakoś bardzo głodna — skłamałam, ale po ostatnich wydarzeniach mój żołądek zdawał się być zaciśnięty do tego stopnia, że nie dałabym rady nawet niczego przełknąć. Mężczyzna tylko pokręcił głową z dezaprobatą. Wujek Satoshi zawsze dbał, żebyśmy wszyscy byli najedzeni. Mało tego, czasami gdy ciocia nie patrzyła dawał nam słodycze przed obiadem, co w dzieciństwie było uważane za największą zbrodnię świata, bo dlaczego dzieci mają narażać się na otyłość lub próchnicę?

𝑺𝒐𝒎𝒆𝒕𝒉𝒊𝒏𝒈 𝒂𝒃𝒐𝒖𝒕 𝒉𝒆𝒓 || 𝑨𝒕𝒔𝒖𝒎𝒖 𝑴.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz