być może

771 87 9
                                    

a/n: siema bitches, i'm back. napisalam maturki i w koncu moge odpoczac od liceum i nauki, wiec nadchodzi sporo wakacyjnego pisania!!
ponizszy tekst jest krotki i !! ANGSTOWY !! za co przepraszam ale uzylam go jako sposobu na odreagowanie na ostatnie miesiace i pozbycie sie stresu i naprawde tego potrzebowalam. just reki kinnies thing oops </3

Reki nie miał zbyt wiele doświadczenia w kwestii miłości. Właściwie, prawdę mówiąc, cała jego wiedza ograniczała się do wątków romantycznych z kilku filmów, jakie zdarzyło mu się kiedyś obejrzeć z jego mamą czy siostrami. Nie żeby szczególnie mu to przeszkadzało — definitywnie znacznie bardziej przejmował się wszystkim innym. To znaczy jasne, czasami zastanawiał się, jakby to było mieć drugą połówkę. Parę razy odważył się nawet spróbować zagadać do ładnych dziewczyn, które przykuły jego uwagę, ale za każdym razem zostawał szybko spławiany bądź ignorowany i to by było na tyle. No cóż.

Tak czy inaczej, był wystarczająco zajęty bez tych wszystkich crushów i rozterek miłosnych. Szkoła, trenowanie jazdy na desce i pilnowanie, by Langa nie przesadzał z własną praktyką, skutecznie wypełniały cały jego czas. No dobrze, poprawka: sporo tego czasu to były także spotkania z jego najlepszym przyjacielem tylko luźno powiązane ze skateboardem — nocne maratony, wypady na miasto, wizyty w restauracji Joego, et cetera, et cetera.

I przez pewien czas w ogóle nad tym nie rozmyślał. Pochłonięty codziennym życiem, śmiechem i chwilami przepływającymi mu przez palce, naprawdę nie miał nawet możliwości, by kierować swój umysł w regiony "miłości". Było mu dobrze z obecnym stanem rzeczy.

A potem nagle Langa stał się odległy i Reki z zaskoczeniem odkrył, że nie może go dosięgnąć. To wtedy zaczął przyłapywać się na myśleniu na tematy, nad którymi wcześniej nawet nie przyszło mu do głowy, by się zastanawiać. Najpierw wszystko wydawało się skupione wokół progresu, jaki zrobił jego... były przyjaciel? Jednak z czasem, oprócz przygnębiającej świadomości pozostawania w tyle za wszystkimi, zaczął zwracać uwagę na pozostałe z kotłujących się w nim uczuć. Powoli, starał się rozplątać ten supeł i rozpoznać poszczególne z nich. Ból. Samotność. Tęsknotę. Niepewność. Smutek. Poczucie winy. Zagubienie. Samotność. Tęsknotę. Poczucie zdrady. Samotność i tęsknotę. Tęsknotę i samotność. Samotność, samotność, samotność.

W uszach dzwoniły mu słowa, nie był pewien, kiedy usłyszane ani (tym bardziej) przez kogo wypowiedziane, ale pełne gorzkiego posmaku: uważaj, żebyś nie został sam.

To też zjebał, hm? Został sam. Na własne życzenie. Odepchnął od siebie wszystkich, nie tylko Langę, ale i wszystkich, którzy wiązali się z jeżdżeniem na desce. Z tym, co kochał. Kogo kochał.

Być może w końcu zdołał znaleźć drogę powrotną. Być może dał radę przypomnieć sobie, dlaczego chciał wrócić. Być może zdał sobie sprawę, jakim hipokrytą był, obwiniając swojego przyjaciela o złamaną obietnicę, gdy sam nie był w stanie dotrzymać tej, którą złożył Miyi. I być może nawet to sobie z nim wyjaśnił, z poczuciem winy i determinacją rozmawiając z nim szczerze i bez wymówek, być może odbył nawet więcej takich rozmów. Być może udało mu się wrócić do normalności. Być może przestał być sam, znalazł szczęście, pozbywając się samotności.

Problemem były tylko uczucia, które nie chciały odejść wraz z nią.

PLASTERKI. rengayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz