blisko

2.3K 251 127
                                    

and i love the way you look at me

Dzień jest ciepły, ale na szczęście nie na tyle, by przeszkadzało im to w kolejnym treningu. Chociaż teraz i tak ich żaden z nich nie zaprząta sobie przecież myśli skateboardem.

Langa siedzi na ziemi, a Reki pochyla się w jego stronę z plastrem w dłoniach. Wygląda na naprawdę skupionego, starając się, by przykleić go przyjacielowi równo na nos. Aż dziwne, że nie wytknął jeszcze języka na zewnątrz, z tym że wtedy Langa umarłby pewnie na miejscu, więc jasnowłosy nastolatek uznaje, że właściwie to ma szczęście (nie, wcale nie jest rozczarowany, a skąd).

Ich twarze są blisko, zbyt blisko, siebie, a jednak Reki nie wydaje się się tym przejmować, ba!, w ogóle nie zwraca na to uwagi, nadal całkowicie skupiony na próbie naklejenia plastra tak, by nie był przekrzywiony. Jest w zielonym kolorze i z narysowaną przez Rekiego wcześniej czarnym markerem uśmiechem na środku opatrunku. Urocze.

Langa mówił mu, że nie musi tego robić. Serio, po prostu nie wyszedł mu skok i upadł, amortyzując uderzenie łokciami i twarzą. Nic nowego. Nawet nie bolało aż tak bardzo! Ale Reki nadal upierał się, by go opatrzyć, czyli właściwie tylko przemyć obtarcia i poprzyklejać kolorowe plastry na jego rękach i twarzy.

Kciuki Rekiego delikatnie muskają policzki Langi, gdy w końcu udaje mu się przykleić ostatni plasterek tak, by uśmiech znalazł się dokładnie na środku nosa, a on nieświadomie wstrzymuje na to oddech. O Boże. Reki dotknął jego twarzy w ten sposób. Niezamierzenie i przypadkowo, ale nadal. Dotknął jego twarzy. Langa umiera. Zakochał się, do cholery.

Jak gdyby nigdy nic, Reki prostuje się z dumnym z siebie uśmiechem i krzyżuje ręce, w ciszy podziwiając swoje dzieło. Nie zauważył tego krótkiego momentu kontaktu jego gorącej skóry z tą zimną drugiego chłopaka. Langa tak. Nadal prawie że może go poczuć. Ciepłe dłonie, absolutnie nie miękkie, a raczej szorstkie i stwardniałe, prawdopodobnie przez całą tę pracę z deskorolkami. Tak przyjemnie ciepłe, niczym pocałunek zostawiony na skórze przez promienie słońca.

Chwila moment. Przecież to ciepło na jego twarzy faktycznie tam jest, fizycznie obecne! i to tylko pieprzony rumieniec, a nie wspomnienie tych cudownych dłoni. Teraz patrzy wszędzie, tylko nie na twarz Rekiego. Wie, że jeżeli zobaczy ten zadowolony z siebie, rozczulający uśmieszek, obleje się jeszcze większą ilością czerwieni.

Ale koniec końców się poddaje. Unosi wzrok w górę, by spotkać się spojrzeniem ze stojącym nad nim przyjacielem i dziękuje mu krótko (tylko odrobinę nieśmiało), na co twarz Rekiego jeszcze bardziej się rozpromienia. Kurwa jego mać, Langa naprawdę nie sądził, że to możliwe, by był w stanie zarumienić się jeszcze bardziej, a jednak jego policzki palą teraz tysiąc razy mocniej.

PLASTERKI. rengayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz