Robb

20 2 0
                                    

wish we could turn back time

to the good old days

when our mama sang us to sleep

but now we're stressed out

22 IX

Ostatnim miejscem, w którym Robb myślał, że znajdzie się przed studiami był dom publiczny. A właśnie przed jednym stał. W prostym, szarym podkoszulku i z walizką wypełnioną pieniędzmi w ręce.

Budynek wyglądał na zadbany. W rzędzie rażących oczy neonów, przedstawiających kobiety w różnych pozach i obskurnych szyldach, reklamujących ich usługi, prezentował się całkiem elegancko. Wyglądało to tak, jakby właściciel miał trochę mniej pieniędzy albo trochę więcej gustu. Nad drzwiami wisiał znak, przedstawiający zarys ptaka siedzącego na gałęzi. Robb miał to dziwne uczucie, że powinien skądś kojarzyć ten symbol. Niestety, to Margaery była tą inteligentniejszą z ich dwóch, a ona musiała teraz siedzieć w szkole. Teraz Robb nie miał nikogo, kto mógłby podsłuchiwać jego rozmów dwie ulice dalej i przytuliłby go po wszystkim.

Bordowe zasłony były opuszczone na okna, i nie dało się dostrzec środka budynku z ulicy. Czerwona cegła nagrzewała się od ciepłych promieni słonecznych. Pogoda zdecydowanie nie odzwierciedlała nastroju Robba. Odkaszlnął i z lekkim dyskomfortem nacisnął klamkę. Miał tylko nadzieję, że nikt go nie rozpozna. Obawiał się, że mógłby nie przeżyć konfrontacji z mamą.

Nie może być jeszcze otwarte, zauważył. Takie miejsca czekały rozpoczęciem pracy do osłony nocy. Jednak klamka ustąpiła bez problemu.

Gdy otworzył drzwi szerzej, zaskrzypiały lekko. Już na wejściu przywitał go zapach potu, zmęczenia i seksu. Żaden odgłos nie zakłócał ciszy, pewnie dlatego, że dochodziła dopiero trzynasta. Nikt nie chodził do burdeli w południe.

Panował półmrok. Dwie duże kanapy stały naprzeciwko siebie, pomiędzy nimi niski stolik do kawy. Na jednej z nich siedziała zapatrzona w telefon młoda dziewczyna w sukience sięgającej jej do jednej czwartej uda. Tuż obok niej, fotel zajmowała starsza kobieta o rudych włosach. To ona podniosła ze zmęczeniem wzrok.

-Nie jesteśmy jeszcze otwarci – powiedziała. – Proszę przyjść po dwudziestej pierwszej.

-Nie, nie – zakłopotał się Robb. Machnął jedną wolną ręką z protestem. – Przyszedłem w interesach.

Kobieta uniosła brew. Robb poczuł się bardzo niezręcznie. Powinien powiedzieć jej o Niebieskiej Masce? Zdawało mu się, że nie. Podszedł bliżej, a druga dziewczyna uniosła wzrok znad telefonu. Zmierzyła go wzrokiem.

-Jakbyś się jednak namyślił, to mogę przyjąć cię nawet teraz. – Uśmiechnęła się zalotnie.

Robb odchrząknął. Pusty pokój nagle wydał mu się bardzo zatłoczony.

-N-Nie mogę – wyjąkał.

Oczywiście, mógł. To nie tak, jakby nie widział nigdy nagiej kobiety. Miał dwadzieścia lat i dwie byłe dziewczyny. Ale to chyba nie był najlepszy czas na myślenie o Talisie albo Jeyne. Zwłaszcza, że po południu miał spotkać się z Margaery.

Cholera, zrobił się z niego pieprzony kobieciarz.

Opanuj się Robb, masz coś do zrobienia.

-Shae, uspokój się. Przez ciebie chłopak czuje się niezręcznie – skarciła ją rudowłosa kobieta, po czym posłała Robbowi zmęczony uśmiech. Wskazała ręką miejsce na drugiej kanapie. – Więc co masz zrobienia w tym miejscu, jeśli nie chcesz się pieprzyć? Swoją drogą, jestem Ros.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: May 23, 2021 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

What a Beautiful Crime |GoT Modern AU|Where stories live. Discover now