-Byłem dziś chyba trochę zbyt ostry.
Takimi słowami Levi przywitał się, wchodząc do urządzonej w lochach zamku sypialni młodego Yeagera, który odwrócił się do niego z uśmiechem wymalowanym na ustach.
-Nie uważam, żebyś był zbyt ostry. Jak dla mnie było w porządku. W końcu jesteś kapralem, twoi podwładni muszą cię słuchać i czuć respekt.
Odpowiedział, odkładając książkę, którą właśnie czytał, na biurko i oparł dłoń na policzku.
-Tak, jak ty mnie szanujesz?
Zapytał mężczyzna, przysiadając na skraju łóżka z rękami skrzyżowanymi na piersi i uniósł jedną brew, spoglądając bez wyrazu na swojego rozmówcę.
-Oczywiście. Szanuję cię i podziwiam odkąd pamiętam. Zrobiłbym dla ciebie wszystko, co tylko rozkażesz.
Jego szczerość była wręcz rozbrajająca a chłopak miał w sobie wciąż wiele z naiwnego i niewinnego dziecka. Ackerman postanowił to wykorzystać i zabawić się kosztem swojego nowego podopiecznego.
-Dosłownie wszystko?
Dopytał, chcąc mieć absolutną pewność, aby nikt potem nie mógł mu nic zarzucić.
-Oczywiście.
-Nie ważne, jak irracjonalne by ci się to wydawało?
-Ufam ci.
-Prywatnie czy zawodowo?
-I tak i tak. Nie ważne, czy jest to decyzja prywatna czy zawodowa, ufam ci i zrobię to, co chcesz.
Zapewnił żarliwie a mężczyzna spojrzał na jego wciąż trochę dziecięcą twarz. W sumie był dość sporo starszy od niego, w końcu 15 lat różnicy to nie byle co, ale coś przyciągało go do tego bachora mimo, że bardzo nie chciał tego przyznać, nawet przed samym sobą.
-Podejdź tu i usiądź koło mnie.
Eren niezwłocznie wykonał polecenie swojego przełożonego, po chwili zajmując miejsce tuż obok na lekko twardym materacu jednoosobowego łóżka. Czarnowłosy spojrzał w jego twarz, z której mógł czytać jak z otwartej księgi i doskonale widział zaciekawienie. Chłopak chciał już wiedzieć, jakie zadanie ma dla niego jego kapral. Westchnął cicho i pochylił się, złączając ich usta w krótkim pocałunku a gdy spojrzał znów w twarz bruneta, zobaczył malujące się na jego policzkach, intensywnie czerwone rumieńce, szok i zakłopotanie.
-Masz nikomu o tym nie mówić.
Rozkazał, przerywając po chwili panującą między nimi ciszę, jednak jego głos był dużo miększy niż normalnie. Miał słabość do tego dzieciaka i jeszcze sam nie wiedział, na jaką skalę, więc musiał się pilnować, ale jednocześnie musiał to sprawdzić.
-Oczywiście.
Nastolatek spuścił głowę i zakrył swoją czerwoną z zawstydzenia twarz opadającymi na twarz ciemnymi włosami, wpatrując się w swoje własne kolana.
-Masz mi za złe, że to zrobiłem?
-Nie.
-Więc dlaczego się tak zachowujesz?
Chłopak zagryzł wargę i przez chwilę się nie odzywał, aż w końcu odetchnął cicho, uspokajając się, jednak nie odważył się podnieść wzroku na Leviego.
-Ponieważ to mój pierwszy pocałunek.
To wiele wyjaśniało, przynajmniej według starszego z nich, który zaśmiał się w duchu.
-I jak ci się podobało?
Zapytał ciekaw, co też odpowie mu ten szczery do bólu dzieciak.
-Moje serce zaczęło szybciej bić a w żołądku jakieś... nie wiem, co to było. To było dziwne uczucie. Ale przyjemne. Czy to oznacza, że coś ze mną nie tak?
Strach w głosie chłopca był tak ogromny, że Levi zastanawiał się, co ma zrobić. Jego ciemna strona bardzo chciała go wkręcić, ale opiekuńczość nie chciała do tego dopuścić.
-Nie. To znaczy, że wszystko w porządku. Chcesz to czasem powtórzyć?
Dopytał, ponieważ była to dla niego niezwykle ważna kwestia. Dla niego ten pocałunek też nie był tak do końca zwyczajny i musiał to sobie przemyśleć.
-Jeśli chcesz, nie mam nic przeciwko.
Bardzo dyplomatyczna odpowiedź, jak na niego, ale jego twarz jednocześnie pokazywała jego szczere emocje. Levi wstał, poczochrał go po włosach i wyszedł, mając istną burzę szalejącą w jego myślach.