Helmut Zemo

173 13 21
                                    

- Jesteś tego pewien?

Miał ochotę na nią krzyknąć. Pytała go o to już po raz kolejny. Jednak jak zwykle zdołał się opanować i odpowiedzieć jej w miarę spokojnym głosem.

- Tak, zdecydowanie. Trochę nad tym myślałem i stwierdziłem, że tak będzie najlepiej.

- Ale terapia nie dobiegła jeszcze końca. Rozumiem, że to może być dla ciebie trudne. Mówienie o tragedii nigdy nie jest proste, ale zrezygnowanie w tym momencie...

- Podjąłem już decyzję - przerwał jej trochę ostro. - Poradzę sobie.

- Zemo...

- Dziękuję za pomoc, Helen. Jeszcze dzisiaj zrobię przelew za zaległą sesję. Do widzenia.

- Ze...

Rozłączył się, zanim zdążyła powiedzieć coś jeszcze. Wpatrywał się przez chwilę w telefon pustym wzrokiem. Gdy ekran się ściemnił, odłożył urządzenie na stół i odetchnął głęboko.

Wiedział, że źle zrobił. Prawda była taka, że potrzebował tej terapii. Już wcześniej chciał poradzić sobie sam, ale nic z tego nie wyszło. Teraz też nie wyjdzie. Helen miała rację, przerywanie leczenia w tym momencie tylko pogorszy sprawę. Ale nie mógł... po prostu nie mógł już o tym rozmawiać. Trudno było mu nawet o tym myśleć. Ludzie mówili, że z czasem będzie lepiej, ale on w to nie wierzył. Mówili, że ból przeminie, ale on wiedział, że to się nie stanie. Minęły dwa lata, a on wciąż rozpaczał, wciąż przeżywał, nie mógł zapomnieć o tamtym dniu. Nawet teraz, gdy zamykał oczy, widział ich martwe ciała. A mógł ich tam nie zostawiać, mógł wysłać ich w inne miejsce. Może gdyby opuścili kraj, dalej by żyli. Gdyby tylko...

Zamrugał gwałtownie. Szybko przetarł twarz. Nie chciał się teraz załamywać. Musiał się uspokoić, pomyśleć. Musiał zdecydować, co robić. Czy spróbować wziąć się w garść i poradzić sobie z tym wszystkim na własną rękę, czy po prostu rzucić to wszystko i zakończyć to beznadziejne życie... Rozważał obie opcje, ale jeszcze nie postanowił. Jednak miał wrażenie, że z każdym dniem będzie zbliżał się do tej drugiej.

Po jakimś czasie usłyszał dźwięk powiadomienia. Spojrzał na telefon i zobaczył wiadomość od Helen. Nawet jej nie otwierał. Kobieta zapewne chciała go przekonać do zmiany zdania. Z jednej strony to było miłe, że się o niego martwiła. Podczas tych kilku miesięcy zdążyli złapać dobry kontakt, ale teraz jej troska nie miała dla niego znaczenia.

Zemo wstał w końcu z kanapy. Rozejrzał się po pokoju, zamyślił się na chwilę, po czym ruszył w stronę drzwi. Telefon zostawił na stole. Nie będzie go potrzebować. Nałożył buty, rękawiczki, zarzucił płaszcz i wyszedł z domu. Kiedy zamykał drzwi, usłyszał kolejne powiadomienie, jednak nie miał zamiaru się nim przejmować.

...

Tego dnia pogoda nie była najgorsza. Zbliżała się jesień, wiatr był chłodniejszy, ale wciąż świeciło słońce i podczas przechadzki w parku można było poczuć się wyjątkowo dobrze. Niestety Zemo nie potrafił osiągnąć tego stanu. Ta piękna pogoda jedynie go dobijała. Nie mógł cieszyć się tym dniem, tak jak to robili ludzie, których non stop mijał. Większość osób miała szerokie uśmiechy na twarzach, wszelkie pary wyglądały na szczęśliwe, śmiały się, przytulały...

Po co on tu w ogóle przyszedł? Chciał pomyśleć, uspokoić się. Myślał, że piękny park będzie do tego idealny. Niestety okazało się, że było to najgorsze miejsce, jakie mógł wybrać. Ci zadowoleni ludzie go przytłaczali. Pary, dzieci wkoło... Widok ich wszystkich łamał mu serce. To mógł być on, jego żona, syn... Gdyby tylko zabrał ich w lepsze miejsce...

Dobre jedzenie i towarzystwo potrafią zdziałać cudaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz