Pov: Kendra:
Obudziłam się w kamiennym więzieniu bez okien, było zimno i wilgotno. Przypominało lochy Sfinksa, byłam strasznie zła na Paprota i Setha, już ja ich dorwe. Drzwi były z drewna, gdyby miała siekierę mogła by je rozwalić. Rozglądnęłam się do o koła, poza wiadrem i pryczą był tu kij. Nie najlepsza broń, ale w tej sytuacji mógł się nadać. Plan miałam taki: Kiedy ktoś wejdzie walne go tym, gdyby próbował mnie atakować. Jeśli to żądlikule wystarczy je uderzyć w brzuch i zobaczyć czy je zaboli, nie dawno zostało to odkryte.
Drzwi się otworzyły i wypadłam z kijem, zaczęłam bić na oślep. Oszołomiły mnie światła, stanęłam w miejscu . Było jak na urodzinach tylko bez ludzi. Na środku stał Paprot z Sethem z czapeczkami na głowach, nie miałam teraz urodzin. Pobiegłam w ich kierunku.
-Wy-syknęłam.
Zanim zdążyli coś zrobić zamachnęłam się kijem. Mój brat odskoczył, ale trafiłam jednorożca w brzuch. Ten padł na podłogę czy mając się za miejsce uderzenia. Tanu nauczył mnie tego, żądlikule by się nie...
O nie to prawdziwy Paprot!!
-Nic ci nie jest?!
-Nie nic tylko, WALNĘŁAŚ MNIE KIJEM DLACZEGO??-powiedział wstając, nadal czy mając się za brzuch.
-Przepraszam, ale nie żałuje tego.
-PoZaTymKochamCię-oznajmił szybko.
-Co?
Książę mruknął:
-Kocham cię.
-Nie słyszę.
-KOCHAM CIĘ!-krzyknął.
Seth patrzył się na to z głupim uśmieszkiem. Nie mogąc się powstrzymać rzuciłam w niego poduszką, która była obok.
-Bitwa na poduszki-ryknął chłopak.
Później wszyscy umarli................., no nie wytłumaczyli mi, że to miało być wyjawienie przez Paprota, że mnie kocha. Dlaczego zrobili to w taki sposób?
I ogólnie dobrze się bawiliśmy.
^_^
(*^_^*)
o(* ̄▽ ̄*)o