ʻʻSłuchaj, nie chciałem, żeby to tak wyszło'', ʻʻNie wiedziałem, że ty...'', ʻʻDo wszystkiego co zrobiłem lub powiedziałem, miałem prawo, tylko ty źle to odbierasz.''
Między innymi to właśnie takie teksty leciały w stronę Marli, kiedy to na resztę wakacji przyjechała do swojego nowego domu, do Jamesa, Syriusza i ich rodziców.
Black, Pettigrew i Potter myśleli, że między nim i Attaway wszystko w porządku. Tylko Remus i ona znali prawdę, pomimo, że to z Peterem nadal rozmawiała, a z Remusem ledwo - tylko wtedy, gdy akurat jakimś cudem ją złapał. Peter po prostu był - grali w szachy lub grali w karty nie rozmawiając o incydencie, będąc neutralnym. Zapominając o świecie i problemach. Remusa, a raczej jego opinii czy znaku zapytania nad ich więzią się bała. Bała się, że ją obwinia tak samo jak tamta dwójka. I wychodzi tutaj kto potrafi czytać między wierszami Marlene i zauważyć ból pomiędzy śmiechem. Pomimo nikłych i bardzo szczątkowych rozmów z miodowowłosą doskonale ją rozumiał. Była dla Lunatyka niezmiernie ważną osobą i kochał ją bardzo mocno, bolało go widzieć ją w takim stanie. Jak mógł uwierzyć w jej zapewnienia, że wszystko było okej, skoro brunet nie zauważa swojej winy? Przez następny tydzień po incydencie, nie chciał widzieć zielonookiej i nie było z tym wielkiego problemu, bo ona do końca roku unikała ich wszystkich. Jamesowi przez głowę nawet nie przeszła mu myśl, że cokolwiek było chociaż troszkę jego winą. Obwinił przyjaciółkę, bo Lily znienawidziła go jeszcze bardziej. Marlene w tamtym momencie pomimo zapomnienia przez innych o jej osobie, pomimo chęci zapadnięcia się pod ziemię i pomimo szargania emocjami postanowiła postawić się z boku i przytulić, pocieszyć swojego przyjaciela, by nie myśleć ciągle o sobie. On w twarz jej wykrzyczał, że jej nienawidzi i nie chce mieć z nią nic wspólnego. Ani Remus, ani ona nie wiedzieli dlaczego James ją o to obwiniał. Co ona w tym wszystkim zrobiła? Czy chodziło o to, że ani razu nie dręczyła Severusa? Nie znała go, więc dlaczego miałaby to robić? Nie wiedziała czy na to "zasługiwał". Nawet jeśli, ona nie jest od wymierzania sprawiedliwości. Uznała, że życie i tak mu kiedyś dowali, jeżeli zrobił coś strasznego. Fakt, że do wielu żartów się przykładała, lecz były to kawały albo na osobach, które dobrze znała, albo na dużej ilości uczniów, duchów czy nauczycieli. Nie chciała, by ktoś pomyślał, że to coś personalnego. Remus miał bardzo podobne podejście, więc do reszty dowcipów przykładała się tylko główna trójka huncwotów. Rogacz, łapa oraz glizdogon.
Przez cały ten tydzień chłopak posyłał jej pogardliwe spojrzenia, niczym prawowity Ślizgon, a ona nawet nie chodziła na większość lekcji, które tak czy inaczej nie miały już w sensu. Remus chciał z nią zostać, ale powiedziała, że nie potrzebuje niańki, więc po wielokrotnich namowach, dał jej spokój. Regulus natomiast miał gdzieś błagania dziewczyny. Nie chciał zostawić jej samej. Byli... Przyjaciółmi. Bardzo dobrymi przyjaciółmi.
Tak oto, przez całe pięć dni obijali się spacerując po zamku, zachodząc raz do któregoś z Pokojów Wspólnych, raz do dormitorium, do kuchni, Sowiarni, na Błonia, dwa razy poszli nawet do Hogsmeade. Po prostu robili co chcieli. A jako, iż Black był prefektem, cały jeden dzień spędzili leżąc na kanapach w Pokoju Prefektów Slytherinu objadając się tostami, po które dziewczyna wysyłała czarnowłosego, tylko, gdy tylko jej się kończyły.
Chłopak nie wiedział zbytnio o co chodziło w tej całej kłótni, ponieważ go tam nie było, ale nie dopytywał przyjaciółki, bo widział, że nie chciała o tym rozmawiać. Raz spytał jeszcze Remusa, z którym również miał w miarę dobry, neutralny kontakt, lecz byli tylko znajomymi. Miodowowłosy odpowiedział mu jednak, iż ten powinien zaczekać, aż dziewczyna sama się otworzy i mu o wszystkim opowie. Bał się też, że on sam powie coś źle, także dla bezpieczeństwa, zwalił ten obowiązek na nią.
Jednak pewnego dnia, w czwartek, dwudziestego szóstego czerwca, dzień przed zakończeniem roku i powrotem do domów, Regulus nie wytrzymał i przycisnął dziewczynę z tematem. Ta po chwili była cała we łzach przytulana przez przyjaciela.
YOU ARE READING
scarf matching freckles // james potter
FanfictionNie chciała być gryfonką, bo owiewała ich sława. Nie chciała być krukonką, bo nie umiałaby normalnie wejść do pokoju wspólnego. Nie chciała być ślizgonką, bo nigdy nie zamierzała być jak jej rodzina. Puchonką jednak mogłaby być. Od dziecka szanowala...