Prolog

718 80 4
                                    

Siedmioletni Louis bawi się w wielkim ogrodzie swoją nową piłką, kiedy słyszy jak duży krzak po jego lewej stronie zaczyna się ruszać. Ale nie przez wiatr, jest całkowicie bezwietrzny dzień. Louis bierze swoją nową piłkę i spogląda na krzak. Zastanawia się, czy nie uciec do domu, ale przecież jest już dużym chłopcem, a duzi chłopcy nie uciekają. Zerka za siebie, w stronę domu, jednak niepewnie postanawia podejść do zieleni.

- Hej, kto tam jest? - woła, ściskając w swoich małych rączkach piłkę. -  Jestem dużym chłopcem i nie boję się ciebie.

Po chwili, z pośród liści wyłania się głowa. Louis odskakuje wystraszony, ale nie ucieka. Przygląda się jej, przechylając nieco w bok swoją malutką główkę. Siedmiolatek zauważa, że to mężczyzna, mniej więcej w wieku jego tatusia, na głowie ma brązowe loki, a jego twarz pokrywa mały, kilkudniowy zarost.

- Um… Cześć - odzywa się nieznajomy.

- Cześć - odpowiada chłopiec, zaciekawiony nowopoznanym mężczyzną. - Nie jesteś tylko głową, prawda? - pyta, na co mężczyzna wybucha głośnym śmiechem i kręci głową.

- Jestem Harry Styles - odpowiada, wyciągając dłoń w stronę Louisa. Siedmiolatek ujmuje jego wielką dłoń i potrząsa nią lekko.

- Jestem Louis, nie Lewis - odpowiada i wydaje się być zirytowany, że ktoś myli jego imię. - Co robisz w moim ogrodzie? - pyta, a Harry przygryza dolną wargę i zakłopotany drapie się po karku, bo nie ma pojęcia, jak wyjaśnić siedmiolatkowi, jak znalazł się w jego ogrodzie.

Nim mężczyźnie udaje się wymyślić odpowiednią odpowiedź, chłopiec zadaje kolejne pytania:

- Dlaczego nie wyjdziesz? Potrafisz grać w piłkę? Zagrasz ze mną?

Harry śmieje się cicho, bo Louis jest uroczym dzieckiem i naprawdę go polubił, jednak widząc oburzoną minę chłopca natychmiast poważnieje i posyła w jego kierunku przepraszający uśmiech.

- Bardzo chciałbym z tobą zagrać, Louis, ale nie mogę wyjść - odpowiada, a szatyn w zdziwieniu marszczy czoło.

- Utknąłeś? - pyta cicho, a na ustach bruneta pojawia się mały uśmiech.

- Tak jakby. Nie mogę wyjść, bo jestem nagi - mówi i tym razem to Louis wybucha głośnym śmiechem.

- Zgubiłeś swoje ubrania? - pyta ze śmiechem, a Harry śmieje się razem z nim.

- Nie zgubiłem ich. Ja podróżuję w czasie, ale moje ubrania nie - odpowiada mężczyzna, a Louis spogląda na niego.

Prawdziwi ludzie nie podróżują w czasie. Jego mamusia mówi mu, że podróże w czasie istnieją tylko w bajkach.

- Kłamiesz! - rzuca oskarżycielsko chłopiec, a mężczyzna patrzy na niego w zdziwieniu. - Moja mamusia mówi, że podróże w czasie nie istnieją.

Harry ponownie się śmieje, bo on będąc w wieku Louisa też tak myślał. Odkrył swoją chorobę, jako ośmiolatek, kiedy wracał ze swoją mamą ze szkoły. Mieli wypadek samochodowy, a on przeżył, tylko, dlatego, że po raz pierwszy przeniósł się w czasie i w chwili wypadku nie było go w samochodzie.

- Nie kłamię, naprawdę podróżuję w czasie - zapewnił Louisa.

- Udowodnij - zażądał siedmiolatek, na co Harry westchnął pod nosem. Jak, u licha miał to udowodnić?

Mężczyzna spojrzał w dół, na swoje dłonie, czując dziwne mrowienie. Jego dłonie zaczynały znikać, co znaczy, że przeniesie się do swoich czasów.

- Nazywasz się Louis Tomlinson i masz siostrę - powiedział pośpiesznie, zdając sobie sprawę, że ma naprawdę mało czasu.

- Ale ja nie mam siostry - zaprzeczył chłopiec, a brunet uśmiechnął się do niego.

- Zaufaj mi, Louis - poprosił, a siedmiolatek skinął główką, bo po prostu w Harrym było coś, co sprawiało, że mimo wszystko mu ufał. - Muszę już wracać do domu.

- Zobaczymy się jeszcze? - spytał Louis, robiąc krok w przód, jakby chciał zatrzymać Harry’ego, aby nigdzie nie szedł.

- Obiecuję - odparł, a po tym jego głowa zniknęła.

Zaklęci w czasie | L. Stylinson | ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz