Rozdział pierwszy

523 76 3
                                    

Minęło czternaście lat odkąd Harry Styles po raz pierwszy pojawił się w ogrodzie Louisa, w jego rodzinnym domu. I ani jeden, ani drugi nic nie mogli z tym zrobić.
Tego dni życie siedmioletniego chłopca uległo zmianie i zdawał sobie sprawę, że jego życie bez Harry’ego nie będzie takie samo.
Ale to nie było tak, że Louis od razu mu uwierzył, że podróżuje w czasie. Bardziej był skłonny uwierzyć, że to mu się przyśniło, albo najadł się za dużo czekolady i dostał halucynacji.
Po ponad dwóch miesiącach przestał czekać na Harry’ego, będąc już stuprocentowo pewnym, że mężczyzna był jedynie wytworem jego dziecięcej wyobraźni.
Ale kiedy pewnego dnia, jego rodzice podczas kolacji oznajmili mu, że za kilka miesięcy będzie miał rodzeństwo, Louis nagle przypomniał sobie o Harrym i o tym, co mu powiedział.

~ * ~

- Będę miał siostrę? - spytał, siedmiolatek, spoglądając na swoich rodziców dużymi, niebieskimi oczami. Na jego ustach pojawił się wesoły uśmiech. Chłopiec włożył makaron do ust, beztrosko machając nóżkami pod stołem.

- Jeszcze nie wiemy, Kochanie - odparła mama z czułością spoglądając na syna.

Państwo Tomlinson przez długi czas starali się o drugie dziecko, ale nigdy nie powiedzieli o tym Louisowi, aby nie czuł się rozczarowany i oszukany, gdyby się nie udało.

- Będę miał siostrę - odparł chłopiec, pewny siebie i odsunął kasztanową grzywkę z czoła, znów nabijając na widelec odrobinę makaronu. - Może mieć na imię Lottie? - pyta, zanim wsuwa widelec do ust i spogląda na mamę.

Kobieta śmieje się wesoło i kiwa głową, widząc uśmiech na dziecięcej twarzyczce syna.

A Louis uśmiecha się, ponieważ Harry go nie okłamał - naprawdę podróżuje w czasie.

I kiedy dwa dni później mężczyzna ponownie zjawia się w ich ogrodzie, Louis owija swoje małe ramionka wokół talii Harry’ego i dziękuje mu, mówiąc, że jest najlepszym przyjacielem, jakiego kiedykolwiek miał.

~ * ~

Jest późne niedzielne popołudnie, kiedy Louis niemal biegnie, bo jest już spóźniony na urodziny swojej mamy, a musi przecież kupić jeszcze kwiaty.

Wchodzi do pierwszej kwiaciarni, którą napotyka na swojej drodze, a w środku uśmiechem wita go starsza kobieta, siedząca za ladą.

Szatyn cieszy się, że nie ma nikogo, bo ma naprawdę mało czasu.

- W czym mogę ci pomóc, Kochanie? - pyta staruszka, widząc, jak chłopak bezradnie rozgląda się po małej kwiaciarni w poszukiwaniu idealnego bukietu.

Szatyn przenosi na nią swoje niebieskie spojrzenie i posyła w jej kierunku mały, zakłopotany uśmiech.

- Moja mama ma dziś urodziny i szukam…

- Babciu - przerywa mu głos dochodzący z zaplecza, a Louis zamiera słysząc go. Ponieważ jest to głos, który doskonale zna i którego mógłby słuchać godzinami.

Prezent w postaci ulubionego wina pani Tomlinson wypada z dłoni szatyna, kiedy Harry pojawia się w przejściu. Louis zamiera, wpatrując się w starszego chłopaka. Brunet ma na sobie czarne, dopasowane jeansy, biały top i krzyżyk wiszący na szyi, którego Louis nie widzi, ale wie, że tam jest, ponieważ nigdy się z nim nie rozstaje. To prezent od mamy, który dostał od niej w dniu wypadku.

- Harry… - z ust mniejszego chłopca wydobywa się cichy szept, na co Harry marszczy w zdziwieniu brwi, bo nie zna tego mężczyzny. - To ja, Louis.

- Przepraszam, ale nie znam cię, musiałeś mnie z kimś pomylić - odpowiada, zabierając swoją bluzę i zakłada je na swoje ramiona, po czym całuje pomarszczony policzek starszej kobiety i uśmiecha się do niej. - Wpadnę do ciebie jutro, babciu - żegna się z nią i przechodzi obok szatyna, a Louis nie ma pojęcia, co ma zrobić, bo być może jest to jedyna szansa, że kiedykolwiek spotka swoją miłość i wie, że nie może jej zmarnować.

- Nazywasz się Harry Styles i podróżujesz w czasie - woła za nim, nim zdąży przemyśleć, a Harry zamiera z ręką na klamce.

Niższy chłopiec oddycha z ulgą, bo udało mu się przyciągnąć uwagę bruneta.

Dwudziestosześciolatek odwraca się powoli w stronę mniejszego chłopca i otwiera usta, ale Louis mu przerywa:

- Powiedziałeś mi o tym. Po raz pierwszy pojawiłeś się w moim ogrodzie, kiedy miałem siedem lat, a później także się spotykaliśmy i opowiedziałeś mi o wszystkim. Znam cię, Harry. I ty znasz mnie - głos szatyna załamał się przy ostatnim zdaniu, jakby próbował przekonać sam siebie. Ale Harry go zna, nie pamięta o tym, ale zna go lepiej niż ktokolwiek inny.

Brunet wzdycha cicho, spoglądając na szatyna, po czym zerka na swoją babcię, która uśmiecha się radośnie.

- Masz ochotę na herbatę, Louis? - pyta, otwierając drzwi kwiaciarni. - Opowiesz mi o wszystkim.

Louis jest trochę zaskoczony, ale kiwa ochoczo głową, ponieważ nie może zmarnować tej szansy. Uśmiecha się do staruszki, po czym wychodzi za Harrym, całkowicie zapominając o urodzinach swojej mamy. Bo to przecież Harry.

Zaklęci w czasie | L. Stylinson | ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz