2

22 3 4
                                    

- Ale ja nie jestem każda!

- No ale no no weź!- krzykną jakby miał się zaraz rozpłakać.

- Nie.

- No 23 centymetry to dla ciebie za mało?!

- Czekaj co. 23 CENTYMETRY?!

- No tak.

- Jak krajowa to 17 centymetrów.

- Noah! Mia! Chodzicie!!!- krzykną z dołu mój tata.

- JUŻ CHWILA!!!

- Spokojnie sie tam ubierzcie! Bez pośpiechu!- tym razem krzykną Will, a ja tylko usłyszałam śmiech rodziców i ciotki.

Nic nie odlowiedziałam tylko zeszłam na dół z tym debilem. Gdy weszliśmy do jadalni wzrok wszystkich był skierowany dokładnie na nas, i wkradł im się na twarze mały uśmieszek, a wszegolności Willowi.

- Mam nadzieje ze nie zostanę babcią- powiedziała Lili zajadając się rybą.

- No jeśli Noah się samo zapłodni to tak- wszyscy wybuchli śmiechem oprócz Pana co dziś nie poruchał.

- Debilka.

- Jednak twój iloraz inteligencji jest mały że myślałeś że się z tobą prześpię- powiedziałam z bardzo wyczuwalną kpiną w głosie.

- Oj córuś, nie wiesz jaki to ból mieć ładna dziewczyne obok siebie i nie poruchać.

- Bernard!- skarciła go mama.

- Przecież ma tyle tych swoich dziwek to niech do nich idzie.

- Ale one już ze mną nie chcą bo mówią że się im znudziłem.

- Jeden telefon i ci Alex sprowadzę- mówilam z buzią pełnej ryby.

- Dziecko najpierw się naucz mówić później mów.

- Spierdalaj, jesteś tylko o rok starszy i nawet mamy urodziny tego samego dnia!

- Rok to dużo.

- Mogę go zabić? - zapytałam trzymając nóż w ręce.

- Mia chciał bym, ale nie chce żebyś poszła do więzienia za tego idiote.

- Will! Zdradziłeś mnie!

- Sorry Noah, ale trzymam stronę Mii.

- Ja też- powiedziała Lili.

- Aha?- Oj ktoś się o oburzył.

- Ja jestem za Noah'em- powiedział mój tata.

- Ja też- tym razem powiedziała moją mama - Dobra idzicie na górę, a my pogadamy o poważnych tematach.

- Mamo nie chce cię martwić, ale tematy o ruchaniu nie są poważne.

- Dobra dobra idźcie już.

Wchodziliśmy po schodach. Ja byłam na przodzie, a Noah za mną i poczułam jego wzrok na mojej dupie.

- Musisz?- zapytałam.

- Nie moja wina że tak kusisz.

- Debil.

- Też cie lubie- w moim brzuchu pojawiły się motylki i strzeliłam buraka w chuj.

- Za marzenia nie karają - zaśmiałam się.

- Przecież wiem że mnie pragniesz kochaniutka - w tym momencie weszliśmy do mojego pokoju a ten się położył na łóżku jakby był u siebie. Idiota. Mój idiota. Taa marzenia.

Od nienawiści do miłości, mały krok.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz