Oczami Julii:
Jak wstałam byłam sama w domu mój brat pewnie chasał już gdzieś z "kolegami". Zjadłam sama śniadanie i poszłam się ubrać, ubrałam to:I wyszłam się przespacerować, przed "Placem Bronii" na kogoś wpadłam był to Ernest, przeprosiłam go i weszliśmy na plac. Nikogo nie było, cóż standard.
- Co tu robisz? - spytał po chwili ciszy
- Przyszłam się przejść i mam zamiar zostać tu do 15:00 aż wszyscy przyjdą. - powiedziałam.
- Chcesz tu siedzieć sama tyle czasu? - spytał
- Nie sama tylko z tobą - odparłam, jednak on przeprosił i powiedział że ma kilka spraw do załatwienia poczym się porzegnał i wyszedł. A ja siedziałam na placu sama aż do 14:00. Wtedy właśnie na plac wszedł Janosz. Przyjaźnie się z nim przywitałam, po czym odwzajemnił mój gest.
Oczami Boki:
Od samego rana miałem ręce pełne roboty gdy już uporałem się z pracą i zjadłem obiad postanowiłem iść na plac. Do spotkania mieliśmy godzinę. Twierdziłem że na placu nikogo niespodkam jednak gdy wszedłem zauważyłem Julii. Przywitała się ze mną, odwzajemniłem gest. Zaczęliśmy rozmowę.
- Co tu robisz? - spytałem
- Czekam na was, na ciebie.
- Rozumiem, a w jakiej sprawie?
- Przyszłam przede wszystkim przeprosić za brata, on się nigdy nie zmieni. Z tego co wiem chorągiew ukrył na wyspie w "ogrodełum". - dokończyła. Niebyłem zły, to nie jej wina. Jednak uzyskane przez nią informację bardzo się przydały, gdy przyszli chłopaki gołosiłem swoją decyzję. Dziś w nocy mieliśmy zamiar wtargnąć wraz z Julią, Czanakoszem i Nemeczkiem do "ogrodeum". Zostawić "czerwonym koszulą" wiadomość, jeśli się uda znaleść i zabrać chorągiew po czym wrucić do domów. A następnego dnia opowiedzieć reszcie jak było. Uzgodniliśmy że spotykamy się pod domem Czanakosza o 20:00. Uzgodniłem z Julią przebieg akcji, ona najlepiej znała teren "ogrodeum" przecież była siostrą Acza więc to zrozumiałe. Równo o 20:00 spotkaliśmy się w umuwionym miejscu. Ruszyliśmy biegiem do "ogrodeum". Gdy znaleźliśmy się pod murem Julia zdecydowała że wejście bramą jest niewskazane gdyż na pewno ktoś pilnuje wejścia. Wdrapaliśmy się na najblirzsze drzewo z którego gałęzi weszliśmy na czubek muru a, buźniej tylko skok i już jesteśmy na terenie tych durnych ogrodów. Danej szło już gladko. Gdy doszliśmy do fosy otaczającej wyspę baz problemu odnaleźliśmy łudke i przepłyneliśmy zbiornik wodny. Nemeczek i Czonaposz zostali pilnować łudki a ja z Julią poszliśmy w głąb wyspy.Gdy doszliśmy zobaczyliśmy tam.... Acza i Gereba. Byłem wstrząśnięty widokiem przyjaciela wśród czerwonych. Julie zemdliło. W ostatniej chwili ją złapałem i oparłem o drzewo. Zgasiłem laternię pod którą zebrali się "czerwoni" i powiesiłem kartkę. Podbiegłem do Juli, nadal była nieprzytomna. Wziołem ją na ręce i zaniosłem do łudki. Z powodu wydarzenia na wyspie wszyscy przebywający tam udali się do Acza na jego wezwanie więc wyszliśmy bramą. Chłopscy za proponowali mi pomoc w przetransportowaniu Juli do jej kamienicy. Jednak stwierdziłem że to zły pomysł, niemiałem pewności czy nikt nas nie widział. A nie chciałem żeby Julia miała kłopoty. Postanowiłem że zabiorę ją do siebie. Rodziców nie było od kilku dni więc wystrzegłbym się milionów pytań i całkiem niezłej awantury. Położyłem ją w pokoju gaścinnym. Poprosiłem chłopaków żeby przez chwile zostali i pomogli mi się nią opiekować. Po jakimś czasie poszli chłopaki. Zrobiłem Juli okład i wyszłem z pokoju gościnnego po czym sam położyłem się spać.
CZYTASZ
Dziewczyna z Placu Broni || Chłopcy z Placu Broni
Teen FictionOpowiadanie trochę odbiega od rzeczywistej historii "Chłopców z placu bronii". Zapraszam do opowiadania i życzę miłej lektury.