XXX

3.7K 218 39
                                    

9 stycznia 1999

— Więc co? Teraz tu, kurwa, mieszkasz?

Hermiona podnosi wzrok znad swojego eseju na Eliksiry. Pansy rozciąga się na swoim zwykle zajmowanym szezlongu, a ogień paleniska rzuca jaskrawe, pomarańczowe i migoczące błyski na jej ściągniętą twarz i zaciśnięte usta. Ma na sobie kolejną fantazyjną, obszytą koronką koszulę nocną, a włosy związała w ciasny kok.

— Cześć, Pansy. — Hermiona spogląda z powrotem w dół. Próbuje sobie przypomnieć, jak powinna wyglądać reszta zdania, które właśnie pisała.

— Zadałam ci pytanie.

Hermiona wzrusza z obojętnością ramieniem. To wszystko, na co ją stać.

— Większości z was to nie przeszkadza.

W ciągu ostatniego tygodnia uczyła się i spędzała większość wolnego czasu w Slytherinie, wracając do Gryffindoru tylko po to, by tam spać. Nie może się skupić, czując na sobie te wszystkie spojrzenia – słysząc wszystkie szepty. Nie może jasno myśleć, będąc w tym samym pokoju z Ronem i Harrym, gdy czuje, że są tak bardzo od niej oddaleni.

Nott i Zabini wydają się uważać to za niemal zabawne, za każdym razem, gdy odpowiadają na jej charakterystyczne pukanie. Kiedy któryś z nich ją wpuszcza, Hermiona zwykle siada z nimi w Pokoju Wspólnym – uczy się, czyta, ćwiczy zaklęcia.

Kiedy jednak Draco odpowiada na jej pukanie, sprawy są nieco bardziej skomplikowane.

Tak naprawdę nie rozmawiała z nim od tamtego ranka – od tego spojrzenia na śniadaniu. Nie wie, jak się przy nim czuć.

Ale on wpuszcza ją do środka i razem siadają w Pokoju Wspólnym. Wymieniają od czasu do czasu skomplikowane spojrzenia, gdy jedno z nich przyłapuje drugie na gapieniu się.

Jej wielki gest – gest, który na dłuższą metą okazał się bardziej przerażający niż wielki – wywarł... zawiły wpływ na ich związek. Udowodniła mu to, czego udowodnienia potrzebował. Pokazała mu, że się go nie wstydzi. I codziennie nosi wisiorek.

Nie zachowują się jak para. Nie są parą.

Nie są nawet tym, co uważałaby za kochanków.

Prawdę mówiąc, wygląda na to, że jej wielki gest bardziej wpłynął na Slytherin jako całość, niż na samego Dracona. Nott i Zabini wydają się mniej nieufni wobec niej. Nawet ludzie, których rzadko widzi – tacy jak Pucey i Bulstrode – czują się bardziej komfortowo z jej obecnością. Przestali rzucać jej podejrzliwe spojrzenia. Jakby zrozumieli, z czego zrezygnowała. Co sobie zrobiła.

Ale z Draco... z Draco, czuje się, jakby ją testował.

Jakby tylko czekał, aż wróci z płaczem do Gryffindoru. Aż zacznie udawać, że wcale nie miała tego na myśli.

Może on nie rozumie trwałości tego, co zrobiła. Trwałości momentu, w którym jego usta dotknęły jej własnych, uwiecznione w czarno-białym druku.

Ja mam coś przeciwko — warczy Pansy, co wyrywa Hermionę z zamyślenia. Ponownie zerka na Ślizgonkę, uważnie się jej przyglądając.

— Dlaczego?

Jest naprawdę bardzo ciekawa.

Pansy Parkinson to zagadka. Tygodnie temu Hermiona myślała, że już wszystko rozgryzła. Myślała, że dziewczyna jest jedynie gorzką mieszaniną uprzedzeń do nieczystej krwi, rywalizacji i ogólnej zazdrości, wszystko ukrywając pod niemal syntetycznie nieskalaną maską. Myślała, że przez te wszystkie lata Ślizgonka trzymała się ramienia Dracona ze względu na status społeczny i potencjalny spadek, tak jak on sam jej powiedział.

[T] Breath Mints / Battle Scars | Dramione [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz