Wielkie Marzenie Artystki.

151 3 0
                                    

Właśnie wsiadłam do samolotu i jestem w drodze do domu. Pomimo że było już dość późno nie miałam ochoty spać. Całą drogę myślałam o nim.
Gdzie jest? Co robi? Czy wogule jeszcze o mnie pamięta? I najważniejsze pytanie. Czy wszystko u niego w porządku? Te wszystkie pytania kołotały się w mojej głowie uniemożliwiając skuteczny sen.
-Był dla mnie nie tylko inspiracją. Był czymś więcej. Wielu pewnie znalazło by w nim masę wad. Żarłoczny, działający w ciągłym pośpiechu czy kompletnie nie wrażliwy na sprawy sercowe. Może i faktycznie taki był ale mi to specjalnie nie przeszkadzało. (No może poza ostatnim elementem.) Pokochałam Asha takiego jakim był. Jego odwaga, Determinacja i troska o najbliższych. To wszystko sprawiło , że zakochałam się w nim. Nigdy nikomu nie chciałam tego przyznać. Nawet kiedy Shauna zapytała mnie o to wprost nie potrafiłam jej się przyznać dlatego powiedziałam jej ,że między mną a Ashem nic nie ma. Kłamałam. Teraz nie mogę już tego dłużej ukrywać. Poza tym. Kogo ja próbuje oszukać. Przecież i tak wszyscy już to widzą. Nawet Bonnie.
Mój samolot w końcu wylądował na lotnisku w Lumiose. Gdy wysiadłam z samolotu i wiechałam na górę po ruchomych schodach poczułam nagły przypływ nostalgii. Tak. To miejsce zdecydowanie przywoływało wiele wspomnień. To tu pożegnałam się z moimi przyjaciółmi przed wylotem do Hoenn. To tu pocałowałam Asha.
Stałam teraz dokładnie w tym samym miejscu gdzie trzy lata temu to się wydarzyło. Wszystkie wspomnienia wróciły. Zdumione twarze naszych przyjaciół, Nie mniej zaskoczony wyraz twarzy Asha i moja twarz pokryta ogromnym rumieńcem. Tak. Pamiętałam to wszystko jakby to wydarzyło się wczoraj.
Ciekawa jestem tylko, czy on jeszcze mnie pamięta. Tak czy owak nie było to dobre miejsce na takie rozważania. Postanowiłam wrócić do domu i na spokojnie wszystko przemyśleć.
Dotarłam do domu. Raihorn zdawał się bardzo cieszyć na mój widok. Wtedy drzwi domu otworzyły się a w nich stanęła moja mama.
-Kochanie ty tutaj? -zapytała zaskoczona.
-Tak.-odparła-odparłam-potrzebuje krótkiej przerwy od występowania.
-Rozumiem-powiedziała przytulając mnie mocno.-Cieszę się ,że cię widzę. Wejdź proszę.
W tym momencie weszłam do domu. Miło było znów odwiedzić stare kąty i poczóć znane zapachy.
Po zjedzeniu pysznego domowego obiadu moja mama zaczęła rozmowę.
-Słonko widzę, że coś jest nie tak.- powiedziała. Zawsze ciężko było przed nią cokolwiek ukryć.- Wracasz nagle do domu bez zapowiedzi. To do ciebie nie podobne. Powiec o co chodzi.
Po tych słowach łzy mimowolnie napłynęły mi do oczu. Nie chciałam rozmawiać o tym wszystkim z mamą. Ale teraz chyba nie miałam wyjścia.
-Serena? -w głosie mojej mamy dało się wyczuć ogromną matczyną troskę.
-Wiesz mamo- zaczęłam. Od kiedy opuściłam Kalos przez cały ten czas czegoś mi brakowało. Albo może raczej... Kogoś?
Mama spojrzała na mnie lekko się uśmiechając. Po tej reakcji donyśliłam się, że wie już kogo mam na myśli nic jednak nie powiedziała.
-Nie mam już takiej motywacji do treningów jak kiedyś a podczas występów cały czas mam wrażenie, że na trybunach brakuje jednej konkretnej osoby.
Nastała krępująca cisza. Więc zaczęłam dalej mówić.
-Tęsknie za nim Mamo. Tak z bardzo tęsknie za Ashem.
gdy to powiedziałam do moich oczu ponownie napłynęły strumienie łez. Mama przytuliła mnie po czym powiedziała.
- W takim razie zadzwoń do niego i mu to powiedz.
-To nie jest takie proste mamo.- powiedziałam przez łzy. - po pierwsze. Nie mam nawet pewności czy on czuje to samo. Czy wogule jeszcze mnie pamięta.
-Jestem pewna, że cię pamięta kochanie. -odparła moja mama.- to dobry chłopak. Może czasem trochę zabiegany i działający instynktownie ale dbający przede wszystkim o osoby które są dla niego ważne.
-Wiem o tym.- powiedziałam.- Ale co jeśli ja nie jestem dla niego ważna?
-Oj uwierz mi jesteś dla niego bardzo ważna. Widziałam to w jego oczach.- powiedziała moja mama uśmiechając się. -Pozatym nie poznasz odpowiedzi na swoje pytania jeśli sama do niego nie zadzwonisz i go nie zapytasz.
Mama miała rację. Trzeba było to wkońcu zrobić. Pobiegłam na górę i włączyłam wideotelefon. Nie miałam wprawdzie numeru do Asha ale miałam numer do jego domu. Może uda mi się go złapać. Zadzwoniłam więc pod ten numer.
Po chwili na ekranie wyświetliła się kobieta z długimi brązowymi włosami i czekoladowymi oczami.
To była mama Asha. Widziałam ją już wcześniej kiedy Ash rozmawiał z nią przed swoim powrotem do Kanto.
-Halo?!- zapytała kobieta.
-Dzi... Dzień dobry Pani Ketchum.- wydukałam nieśmiało.
-Serena?! To ty?- zapytała kobieta z niedowierzaniem.- Ale żeś urosła. Co u ciebie.
-Wszystko wporządku, dziękuje.- odparłam jeszcze bardziej zmieszana. Mama Asha była naprawdę miłą osobą.-Czy A... Ash może jest w domu?
-Przykro mi.- odparła kobieta.- Parę miesięcy temu ruszył w swoją kolejną podróż.
posmutniałam bardzo, ale w sumie czego ja się spodziewałam po Ashu. Kobieta położyła jednak palec wskazujęcy na podbrudku jakby o czymś myślała.
-Tak się składa, że wczoraj z nim rozmawiałam.-powiedziała.- Zdaje się, że wspominał coś, że zamierza odwiedzić Kalos.
Na te słowa mało co nie zemdlałam.
-Naprawdę?- Zapytałam.
-Tak mi się wydaje- powiedziała kobieta.
-Dziękuje pani bardzo.- powiedziałam- Dowidzenia.
Rozłączyłam się i szczęśliwa jak nigdy wcześniej zbiegłym na dół. Wszystko jasne. Muszę spotkać się z Ashem. Ale gdzie go szukać? Może powinnam skontaktować się z Clemontem i Bonnie? Jeśli Ash faktycznie przyjedzie do Kalos to pewnie będzie chciał ich odwiedzić.
Pobiegłam więc czym prędzej do wieży pryzmatu. Clemont otworzył drzwi. Jego siostra stała za nim.
-Serena!? - wykrzyknął zakoczony.- co ty tutaj robisz?
Po krótce wyjaśniłam im więc całą sytuacje.
-Ash ma przyjechać do Kalos?! -wykrzyknęła Bonnie.- To cudownie.
-T... Tak. -powiedziałam niepewnie.- Bardzo się za nim stęskniłam więc chciałabym znowu go spotkać.
-Jak my wszyscy.- odparł Clemont.- Wciąż jednak niewiemy kiedy dokładnie Ash dotrze do Kalos.
Naszą rozmowę przerwał nagle dzwonek do drzwi.
-Ja otworzę-powiedziałam biegnąc w stronę drzwi.- po ich otwarciu ujrzałam jednak widok przez który omało nie zemdlałam. W drzwiach Stał Chłopak w dżinsach, sportowej niebieskiej bluzie, czerwonej czapce. Miał czarne włosy i czekoladowe oczy pod którymi widniały małe znamiona w kształcie błyskawic a na jegovramieniu siedział żółty stworek z czerwonymi polikami i ogonem w kształcie błyskawicy. To był Ash Ketchum z Alabastii we własnej osobie



__________________________________________
*Od Autora*

T

o już Koniec tego krótkiego opowiadania. Nie jest to jednak koniec Historii. Już w krótce pojawi się nowe opowiadanie które pociągnie dalej historię z tej książki.

Jak Ash zareaguje widząc Serene po tak długim czasie?

Czy Serena wkońcu wyzna Ashowi co do niego czuje?

Jakie przygody przeżyją przyjaciele po ponownym zjednoczeniu?

Jaki ostatecznie finał będzie miała ta Historia?

Wyczekujcie nowego opowiadania już  wkrótce ;)

Pokemon: Amourshiping from Serena point of view. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz