Rozdział I

36 5 2
                                    

— Paul, spóźnimy się! Zabieraj rzeczy małego i wychodzimy.

Bycie matką chrzestną nie jest aż tak świetną sprawą, jakby się zdawało. A na pewno nie w szczególności, gdy żyje się samemu i wszystkie pieniądze wydaje się na utrzymanie skromnego mieszkania.. i czasami jedzenia.

— Paul! — krzyknęła zniecierpliwionym tonem kobieta, trzymając na rękach wyrywające się dziecko.

Jego buzia wykrzywiona została w grymasie złości. W tej mimice twarzy, młody Eryc jeszcze bardziej przypominał swojego ojca, a zarazem brata Cory.

— Przeklęty pajac. Dobrze wie, że matka źle toleruje spóźnienia — burknęła pod nosem.

Szybki trucht po schodach skutecznie zamknął kobiecie usta. Bez słowa oddała mu małego i wzięła od mężczyzny worek z zabawkami. Wyszła jako pierwsza. Obejrzała się, czy dobrze zamknął za nimi drzwi i z westchnieniem wsiadła do samochodu.

— Pajac, pajac! — Usłyszała przez uchylone okno, na co ledwie powstrzymała śmiech.

Młody uwielbiał wyłapywać najgorsze słowa w zdaniu i z dumą prezentował swoje bogate słownictwo. Nigdy nie miała podejścia do dzieci, więc czuła się w całości usprawiedliwiona. Na szczęście Paul nie zapytał, skąd jego jedyny syn zna obelgę. Droga do domu rodzinnego zajęła im kilka minut. Eryc nie mógł usiedzieć w miejscu. Uwielbiał przebywać u babci. Największą sławą cieszył się jednak domowy pies, Simba. Ktoś wypuścił go z samochodu na oczach matki rodzeństwa. Starsza kobieta nie miała sumienia oddać znajdy do schroniska, więc po zrobieniu kompleksowych badań i kupieniu odpowiedniego wyposażenia, zdecydowała się na pozostawienie kundelka.

— I się spóźniliśmy — wymamrotał Paul, parkując na środku wjazdu. — Przynajmniej jesteśmy przed Kydenem.

— Głupek z ciebie, mogłeś zostawić kawałek miejsca. Wasze auta spokojnie zmieściłyby się razem.

Odpowiedziało jej głośne westchnienie. Bracia Ramirez od zawsze byli w bojowych do siebie stosunkach. To raczej rodzinne przekomarzania niż poważniejsze sprzeczki, ale Cora nienawidziła ich dziecinnych wygłupów. Chociaż była najmłodsza, to czasami miała wrażenie, że jej bracia umysłowo pozostali w podstawówce i całą pewnością nie zamierzają z niej wychodzić, a już na pewno nie teraz.

Pospiesznie całą trójką wyszli z auta. Oby widok jedynego wnuka skutecznie ukoił nerwowy charakter rodziców.

— Jesteśmy! — oznajmiła Cora z nieco przesadzonym entuzjazmem.

Simba błyskawicznie wystrzelił z pokoju i bardzo chętnie przywitał się z gośćmi. Już na samym wejściu można było wyczuć zapach gotowanego obiadu, co cała trójka przyjęła z burczeniem w brzuchu. Cora przez całe poranne zamieszanie nie zdążyła zjeść śniadania.. a pozostała dwójka zawsze prezentowała objawy głodu.

— A gdzie jest ulubione słoneczko dziadka? — zaszczebiotał starszy pan w okularach, przesadnie wymachując rękami.

Odebrał Eryca od ojca i wspólnie przeszli do salonu. Cora została jednak w przedpokoju i skierowała się w przeciwnym kierunku, do kuchni. Zawsze pomagała matce w przygotowaniu jedzenia. Sprzątaniem zazwyczaj zajmował się Kyden, a Paul pozostawał Paulem.

— Cześć, mamo.

— Punktualność nigdy nie była waszą mocną stroną, ale cieszę się, że bezpiecznie dojechaliście. Po całej akcji z panem Christianem nie mogę znaleźć dla siebie miejsca.

Cora zdjęła bluzę i z ciekawością pochyliła się w stronę matki.

— Co się stało? O czym ty w ogóle mówisz? Przez małego całkowicie zapomniałam o czymś takim jak najnowsze wiadomości.

Przyjaciel ŚmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz