e

345 33 4
                                    

—to był żart, prawda? —pyta, gdy po długich minutach uspokajania mnie, leżymy wtuleni w siebie na trawie, patrząc w gwiazdy.

a raczej ja wtulony w niego.

wciąż mam ochotę wstać, podejść do tej cholernej barierki i skończyć ze wszystkim.

mialabym chociaż spokój.

zatem zrób to.

droga wolna.

ale coś mnie zatrzymuje.

on.

—jaki żart? nie-nie rozumiem? —przestraszony opieram się na łokciach i spoglądam na bruneta.

—ta wiadomość i to co powiedziałeś mi przez telefon..

oh.

zapomniałem.

raz kozie śmierć.

chyba.

—kocham cię. to żaden żart —z powrotem opadam na mokrą trawę za nami.

—ja ciebie też —słyszę jak chłopak kładzie się obok mnie.

nie.

to akurat musi być żart.

nie kocha cię.

wybij sobie to z głowy.

palancie.

—nie żartuję — czyta mi dosłownie w myślach.

odwracam się więc w jego stronę.

patrzymy sobie teraz w oczy nic nie mówiąc.

to nam wystarczy.

nie jest to niezręczna cisza.

ważni jesteśmy my.

ważne jest tu i teraz.

nie musimy nic mówić.

wystarcza mi nawet ta cisza.

ważne, że z nim.

gdy nagle beomgyu przysuwa się bliżej mnie, a ja po chwili czuję jego usta na moich.

moje marzenie po tych wszystkich latach spełnia się.

albo to jedynie sen.

nie, to nie może być sen.

wtedy nie wiem co ze złości bym zrobił.

jak najdelikatniej odwzajemniam pocałunki.

czuję jak pojedyncza łza spływa po moim policzku, a chłopak wyciera ją swoim kciukiem.

brunet ujmuję moje poliki w dłonie i przybliża się do mnie jeszcze bardziej.

pocałunki są delikatne, leniwe, ale mi to w zupełności wystarcza.

wystarczało mi już wtedy, gdy poprostu leżał obok mnie.

a teraz...

jesteś okropny.

on cię nienawidzi.

zamknij się.

chociaż teraz.

chociaż na parę minut.

błagam.

daj mi być szczęśliwym choć na te głupie kilka minut.

nie psuj tego.

chociaż raz.

—kocham cię —gdy odrywamy się od siebie, mówi.

—ja ciebie też..

nie kocha cię.















nie wiesz jak bardzo.

voice | taegyuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz