Obudziłam się około jedenastej, co mnie nie dziwi, biorąc pod uwagę ile wypiłam i o której zasnęłam.
Nie miałam jakiegoś ogromnego kaca, właściwie to nigdy nie miałam z nim problemu, czasami moje narządy ze mną współpracują.
Bardzo miło mi się wczoraj rozmawiało z tym nowym. Jak on miał? Brutus? Nie chyba nie. Bucky? Nie mam głowy do imion na następny dzień, podpytam kogoś delikatnie.
Ktoś musiał wczoraj zasłonić mi zasłony w pokoju, gdyż wyjątkowo nie raziło mnie teraz słońce.
mogłabym leżeć tak cały dzień, ale mój telefon zaczął wibrować jakby miał atak padaczkowy. Niechętnie obróciłam się na bok i z zaspanymi oczami spróbowałam rozczytać o co chodzi. Rozmazane literki przez dłuższy czas nie zlewały się w nic sensownego, wiec z ogromnym bólem wstałam i szybko obmyłam twarz. Myślałam, że piekło się otworzyło, a to tylko ten bogacz co wylosował kolację ze mną, próbował się ze mną skontaktować.
Pierwsze wiadomości wysłał mi cztery godziny temu. Chryste, ludzie naprawdę myślą, że jako bezrobotna będę wstawać o tej godzinie? To nie jest tak, że nie chcę znaleźć pracy, tylko… Tylko boli mnie myśl, że to na co tak długo pracowałam, zostało zmiecione niczym okruszek ze stołu. Kończąc swój monolog, odblokowałam telefon i przeczytałam wiadomości.
„Dzień dobry, z tej strony Aiden Lancaster, miałem się do Pani odezwać w sprawie kolacji”
„Czy pasuje Pani dzisiejszy wieczór?”
„Brak odpowiedzi, biorę za potwierdzenie”
„A więc dobrze, dzisiaj o ósmej ktoś po Panią przyjedzie”
Nienawidzę tego typu bogatych ludzi. On właściwie nie zapytał, on stwierdził, że dzisiaj będzie i mam na niego czekać jak jakiś pies. Pff, gdyby nie te pieniądze to bym nie jechała.
Kończyłam właśnie prysznic i generalną poranną toaletę i gdy wygniatałam włosy od dołu koszulką, usłyszałam przychodzące połączenie. Nieznany numer? Dziwne.
-Halo?
-Meira?
-Przy telefonie, kto mówi?
-To ja, Bucky.
-Oo, hejka. Kacyk męczy?
-Nie mogę się upić przez serum, nie wiem czy pamiętasz.
-A no tak, zapomniałam, słuchaj dobrze, że dzwonisz. Chciałam cię przeprosić, za to, że musiałeś mnie wczoraj nieść, zazwyczaj tyle nie piję, nie wiem co mi uderzyło do głowy. -z drugiej strony usłyszałam tylko delikatny śmiech bruneta.
-Nie przejmuj się, będziesz miała okazję się odwdzięczyć.
-Proszę niech to nie będzie trening.- kolejny śmiech dotarł do moich uszu.
-Nie, no co ty, nie zrobiłbym ci tego. Co powiesz na obiad niedaleko od wieży? Znam fajne miejsce.
-Super, możemy za dwie godzinki?
-Pewnie, podejdę po ciebie. Pa.
-Pa.
Zastanawiacie się może, czemu dwie godziny? Problem moich włosów polega na tym, że nie mogę ich suszyć inaczej niż naturalnie. Próbowałam wielu suszarek, z różnymi nawiewami, z dyfuzorami i innymi duperelami i każda z nich sprawiała, że bliżej mi było do Hagrida niż Scarlett Johansson w tym jednym filmie.
Makijażu nie robię, bo i tak bym musiała go później zmyć i robić na nowo, więc maluję jedynie rzęsy i nakładam pomadkę ochronną na usta, a na resztę twarzy delikatny i nietłusty krem z filtrem.
Myślę, że postawię na luźne spodnie, żeby więcej jedzenia się zmieściło i przewiewną, lnianą koszulę.
Posiedziałam trochę na telefonie i czas upłynął jak za dotknięciem jakiegoś magicznego patyka.
Zjechałam windą i jak w szwajcarskim zegarku, James stał już pod szklanymi drzwiami do recepcji.
-Hejka, już widzę, że nie w garniaku. Więc możemy mniej oficjalnie. Witam nieznajomego - Mówiąc to chwyciłam rąbki niewidzialnej sukni i delikatnie dygnęłam, czym spowodowałam kolejny tego dnia śmiech bruneta.
-My lady- Mój towarzysz, trzymając rękę na brzuchu schylił delikatnie głowę. Dobrze wiedzieć, że ktoś ma podobne poczucie humoru co ty.
-A więc prowadź!
Szliśmy pod rękę, a świat wydawał się jakiś taki bardziej kolorowy i pełen energii. W pewnych momentach życia trawa jest bardziej zielona niż zawsze, to chyba był mój czas.
Wiele ludzi dziwnie się na nas patrzyło, kiedy dwójka ludzi nie szła w pośpiechu i śmiała się co dwie minuty.
Ten krótki spacerek, jaki pokonaliśmy, by dotrzeć do baru mlecznego, uświadomił mi, że Bucky jest świetnym słuchaczem, lecz ku mojemu niezadowoleniu, mało o sobie mówi, a ja mam ochotę wiedzieć o nim wszystko.
Okazało się, że poszliśmy do włoskiej restauracji, z bardzo klimatycznym wnętrzem. Barnes był chyba zaprzyjaźniony z właścicielem, gdy tylko przekroczyliśmy próg restauracji, a mały dzwoneczek zasygnalizował nadejście nowych gości, stary Włoch obróciwszy głowę, szczerze się uśmiechnął od ucha do ucha i zaczął coś krzyczeć do mojego towarzysza i energetycznie wymachiwać rękami. Nie rozumiałam żadnego słowa z jego krzyku, głównie dlatego, że nie znam włoskiego, a po części dlatego, że mówił z prędkością jadącego sportowego samochodu.
-Co on mówi?
-Krzyczy na mnie, że tak długo mnie tu nie było. No i wyzywa swoją córkę, bo nie wyszło nam na randce.
-Czy słuch mnie nie myli? Sławny w swej grozie James Bucky Barnes był na randce i skradł serce staremu Włochowi? Winszuję.
-Nie przesadzaj, gościu podrywa na córkę każdego, żeby mieć wizę rodzinną.
-A może to jest prawdziwa miłość? Nie wszystko kręci się w obok rzeczy materialnych.
-Czekaj, zapiszę to gdzieś, jeszcze trochę i napiszesz książkę z filozofii.
-Dobra, już tak się nie wymądrzaj i siadaj, bo głodna jestem.
Siedzieliśmy i śmialiśmy się do końca tchu, aż bolał mnie brzuch, co nie było trudne przy pełnym żołądku, ale dawno nikt mnie nie rozśmieszał, aż do takiego stopnia.
Jeden z ciekawszych obiadów w całym moim życiu, to mogę powiedzieć z całkowitą pewnością.
Wróciliśmy do wierzy, a ja zaczęłam się powoli szykować na kolację z bogaczem od siedmiu boleści.
Nie starałam się jakoś bardzo, bo musze to tylko zaliczyć, nikt nie mówił o odrobieniu się jak na czerwony dywan.
Posiedziałam trochę w czerwonej sukience i próbowałam jakoś stracić czas, zbawieniem w tej sytuacji okazało się okno, miałam wrażenie, wpadnięcia w hipnozę. Poruszanie się ludzi i pojazdów na dole przypominało organizm w stanie choroby. Drobne postacie przepychały się, jakby od tego zależało ich całe życie. A co jeśli od tego faktycznie stawka była tak duża? Może to właśnie limfocyty biegły na pole walki, by ratować malutkie komórki przed zniszczeniami jakie niósł za sobą nieprzyjaciel? Meira co ty gadasz? Ktoś tu chyba na główkę upadł i sobie bubu zrobił. Dorosła baba, a jakby niedorozwinięta. Jestem idealnym przykładem, że tytuł poza papierkiem, nic nie oznacza.
Niechętnie zjechałam windą i niczym dziabąg stałam na tym wietrze i z radością wypisaną na moim sarkazmie łapałam wilka.
Czekałam bite pół godziny, aż wreszcie przyjechało szare Bugatti, otwierając drzwi nie zobaczyłam kupca, a jakiegoś faceta w kubraku.
-Um, witam?
-Dobry wieczór. Pan Lancaster kazał Panią zawieźć pod restaurację i zamówić Pani coś do picia.
Nie jechał jakoś szybko, ale światła wyglądały dzisiaj jakoś inaczej, żywiej.
Dojechaliśmy do restauracji i pomimo długiej kolejki przed restauracją, weszłam omijając całą, nie obyło się oczywiście, bez wścibskiego spojrzenia tlenionych blondynek, z większą masą sylikonu niż kości.
Sympatycznie wyglądająca kobieta, w ołówkowej spódnicy i świetnie wyprasowanej, śnieżno białej koszuli doprowadziła mnie do stolika przy oknie, a ja z lekkim stresem nie mogłam przestać patrzyć na swoje nadgarstki.
Po pięciu minutach drobna kelnerka doniosła mi kieliszek z wodą, chodź mocno powstrzymywałam się przed zamówieniem rozchodniaczka.
Czekałam równą godzinę, nie przeszkadzało mi to, obiad był bardzo dobry, kobiety posyłały mi spojrzenia litości pomieszane z wyższością, a ja w odwecie wysyłałam im mrugnięcie okiem i znak nożyczek w powietrzu, na co najczęściej się delikatnie zaśmiały, lecz były damessy, które patrzyły na mnie jak na wariatkę, ich strata, że mają kija w oku szatana.
Tak, studiowałam medycynę, by teraz odbyt nazywać okiem szatana. Brawo Meira, dziekan byłby dumny.
Już miałam prosić o rachunek, bo woda w takiej restauracji na pewno nie była za darmo, ale drzwi otworzyły się ze sporym hukiem, a oczy wszystkich zgromadzonych zwróciły się w stronę wejścia. A któż by inny mógł zaszczycić nas swoją obecnością i ukazać jak punktualny jest? Oczywiście Pan „mam gruby portfel, dziunia idziesz ze mną”. Nie zdajecie sobie sprawy jak cholernie mnie wnerwia, gdy ktoś kto jest kimś uważa, że skoro coś osiągnął (nie ważne jakim sposobem) może się spóźniać, a ty masz na niego czekać jak stęskniony pies pod drzwiami.
Całkiem, całkiem mężczyzna szybkim krokiem przytupał do mojego… znaczy naszego stolika i uśmiechnął się szczerze.
-Myślałem, że już Pani wyszła- przeczesał swoje mokre włosy i siadając rozpiął guzik marynarki. Musiało zacząć padać odkąd tu siedzę, bo wątpię, że przed sekundą był jeszcze w basenie.
-Taki była plan, już nawet sięgałam po portfel- nawet się nie zaśmiałam, bo to co on zrobił było niedorzeczne czekam tylko na jakiś głupi argument tłumaczący jego grube spóźnienie.
-Bardzo, ale to bardzo Panią przepraszam, ale w firmie miał miejsce pewnego rodzaju wypadek i nie mogłem opuścić podwładnych.
-Musiał im Pan pomóc czy po prostu im nie ufa i wolał mieć wszystko na oku?
-Słuszne spostrzeżenie Meiro, lecz nie jestem taki, wolałem im pomóc. Gdyby nie ja większość nie wróciłaby do domu jeszcze dzisiaj, a wiem, że ciężko pracują na utrzymanie rodziny.- coś mi tu śmierdzi, typ się dorobił skoro tyle wydał na jedną kolację, a opowiada o pracownikach jakby miał małą firmę na obrzeżach miasta. Może nie znam się na milionerach, ale wątpię, żeby chociaż dwa procent z nich znało historię pracowników. Meira stop. Nie myśl o tym, jakby chciał cię okłamać to i tak by to zrobił, a to nie jest twoja rola, żeby się zastanawiać czy to zrobił.
-No nic, to może już zamówimy coś do jedzenia? Umieram z głodu.
-Mają tutaj bardzo dobrego sandacza. Jeśli lubisz coś bardziej włoskiego, to musisz spróbować Tagliatelle z pesto z jarmużu.
-Brzmi pysznie.Siedzieliśmy, jedliśmy, piliśmy cholernie drogie wino i rozmawialiśmy. Okazało się, że facet nie jest taki nadęty jak myślałam i można z nim porozmawiać o wszystkim, a nie tylko o giełdzie. Muszę przyznać, że Aiden potrafi słuchać, bo nawet gdy zaczęłam mu opowiadać o „problemach klasy średniej”, widziałam, że próbował postawić się w sytuacji, a nie tylko przytakiwał, a wszystko co mówiłam wylatywało mu drugim uchem. Mogłabym opowiadać i opowiadać, ale miła kelnerka wyprosiła nas, gdyż stolik był zarezerwowany dla jakiejś parki na rocznicę, moglibyśmy się kłócić, że on jest kimś i musimy zostać, bo tak chcemy, ale nie miało to sensu. Nie było warto kłócić się z niewinną osobą o coś co nie ma tak właściwie znaczenia, więc po prostu wyszliśmy. Pomimo bólu portfela, zapłaciłam za siebie, nie wiem czemu, godność mi tak nakazywała, nigdy nie lubiłam, jak ktoś mi coś kupował, chyba podświadomie boję się, że ktoś pomyśli, że jestem słaba, a to jest niedopuszczalne. Na studia dostałam się dzięki stypendium, ale ono nie przewidywało mieszkania i wyżywienia, więc poza nauką pracowałam w sklepie z pływami winylowymi, prowadził ją Albert, pan około osiemdziesiątki, muzyk jazzowy, najśmieszniejszy człowiek jakiego poznałam. Gdy byłam na rezydenturze na chirurgię przyszło od groma mężczyzn, którzy dostali się na studia za pieniądze tatusia i myśleli, że są od wszystkich lepsi, więc znowu musiałam ciągle walczyć o uwagę prowadzącego, żeby się wyróżnić i pokazać, że ”poza wyglądem, mój kobiecy móżdżek też jest w stanie myśleć”.
Aiden, a raczej jego szofer odwieźli mnie do apartamentu mojego i Ivy, pożegnałam się z nimi i czekałam na windę, miałam cicho wejść do mieszkania, żeby nie budzić Ivy, ale przypomniałam sobie, że pojechała do rodziców, na jakieś imieniny i pewnie będzie tam nocować. Więc z niewidzialnym przyzwoleniem, puściłam na cały głośnik „I Was Made For Lovin’ You Babe” {dop.au. polecam sobie włączyć, dla klimatu} i nalałam sobie trzy kieliszki wina, żeby się rozluźnić. Czerwona sukienka leżała gdzieś w koncie salonu, a moja za duża, czarna koszulka z logiem AC/DC wydawała się przyjemniejsza niż zawsze. Z kolejnym kieliszkiem dosłownie poczułam jak stres ze mnie spłynął, nie było już zmartwień. Powinnam dzisiaj spać w wieży Starka, ale ileż można siedzieć u kogoś obcego. Kolejny kieliszek sprawił, że zwolniłam procesy myślowe, które niepotrzebnie od śmierci Jenkinsa latały mi po głowie i nie pozwalały spokojnie spać w nocy. Słyszałam jak telefon wibrował, ale niezbyt się tym przejmowałam, bo moim najważniejszym zadaniem na ten moment było tańczenie i śpiewanie na całe gardło.
Wypiłam jeszcze dwa kieliszki, a mój performance przeszkodził krzyk zza moich pleców.
-Meira do cholery ścisz to!- ledwo słyszałam głos, już nie mówiąc o jego identyfikacji, więc mój trochę podpity umysł, pomyślał, że to pewnie jakaś pomyłka. Jakież było moje zdziwienie, kiedy przy kolejnym obrocie zobaczyłam trzy sylwetki stojące przy windzie. Jedna z nich podeszła do głośnika i wyłączyła kolejny cudowny utwór z mojej playlisty.
-Miałaś spać w wieży.- jeden głos całkiem spokojnym głosem mi matkował.
-Natasha, nawet się nie lituj! Czemu do cholery nie odbierasz tego głupiego telefonu!?
-Stark, krzyki tutaj nic nie dadzą.
-Ludzie spokojnie, mam jeszcze trochę wina, polejcie sobie, a ty ktoś tam przy głośniku pogłośnij! Impreza musi trwać.
-Ten ktoś przy głośniku? Ta pizda tak się upiła, że nie widzi kto stoi w salonie cztery kroki od niej! Ile palców widzisz?
-A czy to ważne? Jeśli ci jakiegoś brakuje, to na pogotowie migusiem.
-Przecież ona nie wie co się dzieje! Dobra Tony, uspokój się… Ona jest dorosła, wie co robi.
-Dobra ja ją ogarnę i zmyję jej makijaż. Stark, ty weź sprawdź w którym pokoju śpi i czy ma jakieś prześcieradło dodatkowe. Steve ty posprzątaj trochę, bo chyba wykupiła cały popcorn w mieście, te butelki też możesz posprzątać.
-Po co ci prześcieradło? Natasha, czy ty zamierzasz tu spać?
-Tak Steve, wyobraź sobie, że wiem co potrafi odwalić kobieta jak ona, na złamane serce i alkoholem w szafce.
Słuchałam ich rozmowy jakby mówili w innym języku, na kosmicznym przyspieszeniu. Chciałam tych ufoludków ostrzec, że ich nie rozumiem, ale herbatka od jednego z nich była taka dobra, że nie mogłam się powstrzymać i musiałam wypić trzy. Próbowałam wznowić mój koncert, ale strasznie mi się chciało spać i jedyne co dalej pamiętam, to moje bezwładne ciało upadające na przyjemnie znajome łóżko.
CZYTASZ
Sharp ✰Bucky Barnes✰
FanfictionNie wszytkie historie mają szczęśliwe zakończenia. A może każda historia ma takie zakończenie, tylko kończy się za szybko? Meira Sharp to chirurg z powołania, jej historia nigdy nie była szczęśliwa, ale walczyła by tak było. Nie liczyły się kłody rz...