SECOND SIN

2.3K 198 278
                                    

— To po prostu rodzinna tradycja — stwierdziłem chłodno, gotów bronić zdanie swoich rodziców. Wiedzieli co robią z moim życiem.

Zamilkł na chwilę, wyraźnie poruszony moimi słowami, chociaż dla mnie wydały się całkiem zwyczajne.

— Jebać to.

Zapanowała między nami cisza, bo szczerze powiedziawszy, ja nie wiedziałem jak na to odpowiedzieć. Za to bursztynowe oczy Xingqiu błyszczały w osobliwy sposób.

— Jebać to wszystko. Powinieneś mieć własne pasje, własne plany na własne życia. Tymczasem marnujesz czas na...

— Przestań. Szermierka sprawia mi przyjemność, a łacina może mi się kiedyś przydać.

— Do czego? Wypędzania demonów? — zadrwił, a ja poczułem niepokojący przypływ gorąca. — Daj spokój. Nie wierzę, że naprawdę chcesz poświęcić własne życie dla ambicji swoich rodziców.

Moje milczenie było bardzo wymowne, tak samo szybkie pchnięcie, by go od siebie odsunąć. Uniósł dłonie w obronnym geście, cofając się tyłem o kilka kroków, dając mi przestrzeń do wytchnienia. Ściskałem rękojeść szabli, aby w taki sposób rozładować rosnące we mnie emocje.

— Nie rozumiem dlaczego mówisz mi takie rzeczy teraz. Słuchaj uważnie — zacząłem cicho po wzięciu paru głębszych oddechów. W rzeczywistości nie tyle co złość, a dopiero co przegrana walka tak na mnie działała. — Dziękuję, że nie zaprzeczyłeś i chciałeś mi pomóc. Naprawdę to doceniam, a jednak nie powinieneś na zbyt wiele sobie pozwalać. Musimy nakreślić konkretne granice.

— Teraz to ja nie rozumiem! — Parsknął śmiechem rozbawiony i poprawił swoje włosy. — Skąd pewność, że chcę ci pomóc?

Nie czułem się dobrze prowadząc tę rozmowę. Spojrzałem na delikatną i dziewczęcą twarz młodego Li, który posyłał mi złośliwy uśmieszek. Iskierki rozbawienia skrzyły się w jego oczach, kiedy ten spacerowym krokiem podszedł do stojaka na ostrza.

— Rzeczywiście pomyślałem, że skoro zmuszasz się do takich metod bez żadnego uprzedzenia... Nie wiem, nawet sms z prośbą by wystarczył! To musisz być w dziwnego rodzaju problemie. Początkowo naprawdę chciałem ci pomóc z czysto altruistycznych pobudek, jednak teraz zachowujesz się w taki sposób...

— W jaki? — spytałem robiąc ku niemu krok. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę z mojej walecznej postawy, która wywołała kolejną salwę śmiechu ze strony bruneta.

— W taki naiwny sposób! Przecież to brzmi jak scenariusz do słabej historii romantycznej, nie widzisz tego?

Zamilkłem, starając się przemyśleć dokładnie jego słowa. Rzeczywiście było to aż dziecinne z mojej strony, a jednak on zachowywał się jak napuszony snob. Jak te nakierunkowane przez innych dzieciaki, które myślą, że wszystko im wolno. Mimo tak ogromnego podobieństwa do nich, Xingqiu wyróżniał się swoim sposobem bycia. Pomimo irytującego mnie teraz zachowania, widziałem jak zareagował na magiczną formułkę jaką była tradycja rodzinna.

— Właśnie dlatego postanowiłem tutaj przyjść. — Brunet podszedł do mnie i dotknął opuszkami palców tępego ostrza szabli. Wpatrywał się we mnie intensywnie z uśmiechem dziwnie łagodnym. — Uwielbiam komedię romatyczne.

— O czym ty mówisz...? — spytałem zdezorientowany.

— Nie rozumiesz? No dobrze. Skoro i tak już zaczęliśmy przyjaźń w taki pokrętny i dziwaczny sposób, zawsze możemy wyciągnąć z naszego małego układu coś więcej.

— O jakim układzie mówisz? — Zmarszczyłem brwi i cofnąłem się o dwa kroki. Xingqiu zabrał swoją rękę, by poprawić po raz kolejny włosy.

oh boy [ XINGYUN ] zawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz