Z pośpiechu nawet nie spytałam, gdzie jadą na tak długo, było już późno, musiałam pójść nakarmić rybki, zjeść coś, umyć się i pójść spać. Zeszłam do siebie, całkowicie unikając patrzenia na dom Krystyny. Brakuje mi jej, z dnia na dzień coraz częściej o niej myślę, wczoraj mi się śniła. Śniła mi się, jak pochowuje mnie, żywą, i nie zwraca uwagi na to, że krzyczę. Umarłam w samotności i cholernych cierpieniach... weszłam do domu, i zrobiłam to, co miałam. Wyszłam z łazienki, poczułam, jak ktoś mnie obserwuje. Pomyślcie, że kłamałam, ale naprawdę poczułam, jakby był tu duch, który nie ma dobrych zamiarów.
Przez całą noc słyszałam, jak z góry coś upada, ktoś krzyczy, rzuca czymś po pokoju, czy jak woła o pomoc.- Nie wytrzymam.
Postanowiłam ubrać się, i poprosić bezdomnych, którzy tam niewiadomo jak weszli o ciszę, jest trzecia nad ranem! Ludzie...
Założyłam pierwszą lepszą sukienkę, która rzuciła mi się w oczy, buty, rozpuściłam włosy i wyszłam, kierując się na górę.
Grzecznie zapukałam, przecież wiedziałam, że ktoś tam jest. Nagle wszystko ucichło...Już miałam wrócić, ale coś kazało mi... kazało mi otworzyć te drzwi. Delikatnie zsunęłam rękę na klamkę, i otworzyłam ten dom. Nie spodziewałam się, że będzie on otwarty...
stawiłam pierwszy krok do mieszkania, mieszkanie miało zapach jakby rozkładającego się ciała, które leży tu już dobre parę miesięcy. Fakt, było tu dużo pająków, i wszystkie kwiatki były zwiędłe.